Odejście od tematyki w współczesnej muzyce filmowej

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9340
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#16 Post autor: Paweł Stroiński » ndz mar 19, 2006 12:40 pm

Ja osobiście cenię ten stary styl pisania, mówię zwłaszcza o takich pracach jak Indiana Jones (chociaż za najlepszą część trylogii uważam część trzecią, dużo bardziej poważną od poprzednich). Tak jak mówiłem, wiele zależy od konwencji, ale z drugiej strony George Lucas mówi o końcu blockbusterów. Według jego prognoz w 2025 filmy będą kosztować średnio 17 milionów dolarów. To daje do myślenia, ale też pokazuje powrót do kameralistyki. Dużym sukcesem było przecież Crash Haggisa (film zarobił kilka razy więcej niż kosztował, czyli więcej niż 7 milionów dolarów, w tej chwili nie pamiętam ile dokładnie). Ludzi zmęczyła już bezmyślna epika, znudziły więc wielkie tematy.

Być może stąd też zainteresowanie Hollywood twórcami europejskimi, zwłaszcza, że teraz wchodzi nowe pokolenie. Na pewno muzyka będzie szła w kierunku wyciszenia, a o ile reżyserzy nie nauczą się ciszy, tematy mogą na dłuższy czas do USA nie wrócić.[/i]

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26542
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#17 Post autor: Koper » ndz mar 19, 2006 14:56 pm

Lucas to akurat spartolił nowe StarWarsy i teraz bredzi od rzeczy. ;) A 17 milionów dolarów średnio to wcale nie jest mało, zważywszy że corocznie powstają na świecie setki jeśli nie tysiące niskobudżetowych produkcji, tylko czy wielki wizjoner Lucas o tym wie? ;) Wielkie widowiska myślę, że tka naprawdę nigdy się nie znudzą - one powstawały, powstają i będą powstawać, niezależnie ile będą kosztować. Jest tylko kwestia tego jakiego rodzaju muzyka będzie im towarzyszyć. Kiedyś to była muzyka orkiestralna, ale bez wyrazistych tematow, słabo wpadająca w ucho (np. muzyka Jarre'a do Lawrence'a z Arabii czy Grand Prix), potem była moda na williamsowskie fanfary, łatwo zapdające w pamięci, a obecnie muzyka w filmach (widowiskach) wygląda jeszcze inaczej - jest bardziej stonowana, nie wybijająca się ponad obraz, znów bez wyrazistych motywów przewodnich (Królestwo Niebieskie, Opowieści z Narnii, King Kong). Czy wielkie, fanfarowe tematy powrócą to kwestia nie budżetów, ale stylu kręcenia filmów. Bo nie uwierzę, że nagle wszyscy przestawią się na dramaty społeczne. Wielu ludzi wciąż chce oglądać fantasy, science-fiction, sensację... Póki co łatwo wpadające w ucho motywy można od czasu do czasu uslyszeć w produkcjach animowanych (Sinbad...).

PS: W dramatach, czy w ogóle kameralnych produkcjach muzyka też może być bardzo melodyjna, wpadająca w ucho (niekoniecznie 'fanfarowa') - w końcu do wielu takich filmów świetne tematy skomponował chociażby Morricone.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9340
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#18 Post autor: Paweł Stroiński » ndz mar 19, 2006 16:25 pm

Biorąc pod uwagę, że statystyczny znany aktor za rolę bierze minimum 5 mln dolarów, jeśli nie więcej (20 mln za rolę to dzisiaj średniaczek), to zrobienie kameralnego filmu będzie kosztowało 17 mln dolarów właśnie (trzy gwiazdy pierwszej wielkości w jednym domu na przykład)... Na muzykę pójdzie jakieś 200 tys. dolarów (mała orkiestra).

Morricone jest Europejczykiem. A większość melodystów dzisiaj pochodzi z Europy...

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26542
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#19 Post autor: Koper » ndz mar 19, 2006 21:22 pm

Paweł Stroiński pisze:Biorąc pod uwagę, że statystyczny znany aktor za rolę bierze minimum 5 mln dolarów, jeśli nie więcej (20 mln za rolę to dzisiaj średniaczek), to zrobienie kameralnego filmu będzie kosztowało 17 mln dolarów właśnie (trzy gwiazdy pierwszej wielkości w jednym domu na przykład)...
To w Hollywood, bo w Europie sporo mniej. :)

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9340
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#20 Post autor: Paweł Stroiński » ndz mar 19, 2006 23:20 pm

A o czym myślisz, mówił by George Lucas? :D Oczywiście, to znaczy też, że kończy się gwiazdorstwo w klasycznym sensie. Zwróć uwagę na to, jakie filmy w tym roku były nominowane do Oscarów, wszystkie były jakoś zaangażowane społecznie (Gejsza może nie, ale dostała nominacje tylko w kategoriach techniczncych i za muzykę). Także dramat społeczny może wracąć do łask.

A dramat społeczny wymaga muzyki obiektywnej (taką zaprezentował nam Mark Isham w Crash) i najlepiej nie wybijającej się poza film. Stąd być może też taka ściana dźwięku.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26542
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#21 Post autor: Koper » ndz mar 19, 2006 23:43 pm

Tylko, że zauważ, iz tegoroczna oscarowa gala miała najniższą oglądalność w USA od lat - bo przeciętny Amerykanin ponad najwyższych lotów dramaty społeczne ceni wyzej filmy typu Alien vs Predator, czy Freddy vs Jason. :) Takie filmy będzie się produkować na potęgę i tylko kwestia, jaka muzyka do nich będzie preferowana. I nie zapominajmy o drammatach (Czy raczej widowiskach) historycznych. One z reguły mają ciekawą ścieżkę dźwiękową. :)

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9340
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#22 Post autor: Paweł Stroiński » czw mar 23, 2006 23:59 pm

W horrorach pewnie pójdzie się w jakiegoś Graeme Revella, Zimmerowscy kompozytorzy (po Ringu) pójdą do tych budujących nastrój (jak rzeczony Ring).

Rzecz polega na tym, że zmieniła się też muzyka w historycznej epice. Porównajmy chociażby Rozsę z Zimmerem. Jak się ma Ben Hur do Gladiatora ? Lionheart Goldsmitha (no, trochę nowsza epika) do Kingdom of Heaven? Jak brzmi Pasja Debneya? To jest nowe brzmienie. Orkiestra pozostaje duża (myślę, że koło 90/100 osób), wciąż mamy chór, ale to już nie to. Muzyka, można powiedzieć, się spsychologizowała. Moim zdaniem, to dobrze dla filmu, a przyznam też, że lubię (bardzo lubię) emocjonalne underscore (tak jak Unbreakable, The Thin Red Line, Ostatni samuraj czy Pasja), chociaż piękny temat też nie zaszkodzi...

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#23 Post autor: Marek Łach » pt mar 24, 2006 13:10 pm

Ale psychologizacja u Rózsy też jest bardzo mocna. Nie tylko w projektach typu Spellbound (jedna z najlepszych z pewnością kompozycji kładących nacisk na psychologię w historii), ale także i w tej słynnej, monumentalnej epice. Ben-Hur wbrew pozorom jest mocno psychologiczny, Juliusz Cezar również; różnica miedzy Rózsą a twórcami współczesnymi w tej materii sprowadza się do stosowania innych metod. Tam gdzie Rózsa potrafił głęboko opisać bohatera pięknym tematem, obecnie z reguły używa się underscore (choć Zimmer potrafi wzbogacić tło wzruszającą, wymowną melodią - Gladiator). No, ale oba podejścia są chyba równie trafne...

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26542
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#24 Post autor: Koper » pt mar 24, 2006 23:59 pm

Tak trochę się zgubiłem w tych porównaniach, bo akurat:

Lionheart (jako ten starszy OST) jest całkiem tematyczny i melodyjny a Kingdom of Heaven (jako nowy) nie bardzo.
Ben Hura (stary) słabo kojarzę, ale Gladiator (nowy) tematyczny i melodyjny jest. A Braveheart to nowa czy stara epika?
Jaka jest więc konkluzja? :)

ODPOWIEDZ