Michael Giacchino

Tutaj dyskutujemy w wątkach ogólnych o poszczególnych kompozytorach.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Cisek
Asystent orkiestratora
Posty: 469
Rejestracja: pt lip 09, 2010 10:03 am

Re: Michael Giacchino

#1036 Post autor: Cisek » pn paź 23, 2017 19:30 pm

Mystery pisze:
pn paź 23, 2017 12:35 pm
Drugi motyw spoko, nóżki same składają się do tupania ;) Szkoda, że Super 8 nie cały, fajne te filmiki Michaela :)
Apeluję o spokój, dostaniesz cały, jeszcze w bonusie z tym, jak Giaczin zaczyna to grać 3 razy bo coś nie może wystartować :). Późnym wieczorem relacja.
Obrazek

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58190
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: Michael Giacchino

#1037 Post autor: Adam » pn paź 23, 2017 19:34 pm

Cisek, I love you 8)
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 23205
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

Re: Michael Giacchino

#1038 Post autor: Mystery » pn paź 23, 2017 20:10 pm

Cisek pisze:
pn paź 23, 2017 19:30 pm
Mystery pisze:
pn paź 23, 2017 12:35 pm
Drugi motyw spoko, nóżki same składają się do tupania ;) Szkoda, że Super 8 nie cały, fajne te filmiki Michaela :)
Apeluję o spokój, dostaniesz cały, jeszcze w bonusie z tym, jak Giaczin zaczyna to grać 3 razy bo coś nie może wystartować :). Późnym wieczorem relacja.
Czekamy 8)

Southall też zdał swoją relację, napisał, że przy S8 były problemy z click-trackiem.
http://www.movie-wave.net/michael-giacchino-at-50/

Awatar użytkownika
Wojteł
John Williams
Posty: 9826
Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody

Re: Michael Giacchino

#1039 Post autor: Wojteł » pn paź 23, 2017 20:36 pm

Hm, ale bardzo fajnie wypadło to super 8, quite touching :P
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara

Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 23205
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

Re: Michael Giacchino

#1040 Post autor: Mystery » pn paź 23, 2017 21:04 pm

Yep, szkoda tylko, że się kończy w najlepszym momencie, ja chcę wiedzieć co było dalej :P

hp_gof

Re: Michael Giacchino

#1041 Post autor: hp_gof » pn paź 23, 2017 21:08 pm

OMG :shock: Mały Majkelek - jaki słodziak! <3

Awatar użytkownika
Cisek
Asystent orkiestratora
Posty: 469
Rejestracja: pt lip 09, 2010 10:03 am

Re: Michael Giacchino

#1042 Post autor: Cisek » pn paź 23, 2017 21:30 pm

No fajnie było no. Co Wam będę mówił, większość i tak widzieliście na jutubie :). Może zanim o koncercie troszkę o technikaliach wokół niego. Trzeba przyznać, że jak na rangę wydarzenia i zapowiedzianych gości zainteresowanie koncertem było umiarkowane. Sprawdzałem sobie dla sportu jak wygląda sprzedaż i do ostatnich dni pustych placków na widowni było sporo. Coś musiało zatrybić w ostatnim momencie, bo finalnie dół wypełnił się niemal w całości, problem stanowiły pustawe loże, więc organizator pytał nas przy wejściu na balkony czy nie chcemy za free przetransferować się do „droższych” miejscówek. Pozornie lepszych, ale mnie nie zwiedli, to było uzupełnianie kolejnych rzędów, te najbliżej barierki były jednak wykupione.

Zakładając, że sporo ludzi było jak ja przyjezdnych to nieudana próba zapełnienia wcale nie takiej wielkiej Royal Albert Hall potwierdza to co wszyscy wiemy o popularności filmówki i potencjale komercyjnym takich imprez ;).

Na bramkach trzepali aż miło, w życiu nie spowiadałem się tak precyzyjnie z każdego przedmiotu, który wnosiłem do budynku. Btw. nigdy nie zwróciłem uwagi na wiszące na korytarzach dobra, a mają tam sporo klasycznych plakatów i archiwalnych fotosów z Blade Runnera, Aliena itp.
Jeszcze jedna uwaga co do miejsca. Ja wiem, Royal Albert Hall, miejsce historycznych występów, świątynia kultury, etc. ale kurnia mogliby tam sprzątać. Niedomyte, lepkie plamy na podłodze między rzędami, kłęby już nie kurzu, tylko całych kęp brudu poprzyczepianych precyzyjnie do wszystkich materiałowych elementów tapicerki. Historia jak widać usprawiedliwia brak higieny pomieszczeń :).

Obrazek

Muzyka. Całość rozpoczął człek z tubą (?), do którego przyłączyła się cała sala intonując „Happy Birthday”. Po nim na ekranie pojawiły się archiwalne nagrania z filmów rodzinnych jubilata, przygotowane przez jego syna na tę okoliczność. Z narracją rodziców Michaela, skupiały się na kręconych w dzieciństwie kamerą Super8 „produkcjach” Giacchino. Wspominki wideo płynnie przeszły w „Iniemamocnych”. Ok. jeden z najmniej lubianych przeze mnie score’ów, dobrze, odhaczone - pomyślałem. Ale sekcji dętej odmówić w nim brawury nie mogę. Segment miał też świetnie zmontowany klip z filmu, idealnie zsynchronizowany z muzyką, co nie było normą dla tego wydarzenia. Niekonsekwencja w tym temacie zawsze mnie razi i tak było i tym razem. Albo albo. Detal.

Adam Savage ubrany w strój pana Iniemamocnego wygłosił tribute dla Michaela, wymieniając jego kolejne przymioty i złoszcząc się, że powinien się zdecydować, czy jest dobrym człowiekiem, wspaniałym ojcem, czy utalentowanym kompozytorem. Niech wybiera. Zaraz potem zaprosił na spotkanie z początkami kariery Giacchino - z serią gier „Call of Duty”.

:roll:

No i tu wjechały trąbki tematu głównego i zrobiło się błogo, a na części „chóralnej” prawie zasalutowałem i wzruszki nawet były. Niewątpliwie jeden z highlightów imprezy już na samym jej początku. Chciałbym, żeby Giaczin dostał jeszcze kiedyś podobny projekt, wydaje mi się, że to jest tak różne od wszystkiego co potem robił w karierze.

Wspomniany chór mocno zdominował „Jupitera: Intronizację”, który był kolejnym punktem programu. „It’s Hellava Chase!” tak wygląda, miejscami było to mocno przytłaczające. Wolałbym nieco zgrabniejszą suitę. Pokazali nam też jakieś dziwne kosmiczne plamy na ekranie, bo Warner nie dał fragmentów. Fuja. Lepiej było to zgasić w cholerę :).

Obrazek

Savage na scenie, tym razem w stroju dinozaura, postanowił podzielić się z widownią ile jedzenia i wody Michael spożył w ciagu 50 lat życia, ile spał, by następnie zaprosić na cenę twórcę najbardziej i najmniej kasowych filmów w karierze Giacchino :D. Sala w ryk, na scenie - co podkreślono - o 10 lat młodszy od Michaela Colin Trevorrow. Ten odniósł się do specyficznego stylu ubioru jubilata, który mocno go definiuje. „Stwórz, zabierz mnie do kościoła dinozaurów” - takie zadanie Trevorrow dał kompozytorowi. I Michael wiedział dokładnie co zrobić, ponieważ oboje uczęszczają do tej świątyni co niedzielę.

Podczas suity z „Jurassic World”, która jak ognia unikała Williamsowych wstawek, pierwszy (i nie ostatni) raz pomyślałem o tym nieszczęsnym miksie płyt Giacchino. Wiemy o tym, nagrania często są płaskie, brak im dynamiki itd. I dopiero ten koncert pozwolił mi należycie docenić tę pracę. Ile tam się dzieje pod spodem, ile życia jest w tej partyturze, ile przemyślanych detali, które wpływają na odbiór całości. Mogę zażartować, że miejscami była to muzyka nie do poznania.
W kontrze - obleśne stockowe grafiki dżungli / szkieletów dinozaurów na ekranie, bo Universal nie dał fragmentów. Ech.

Kolejnym wcieleniem Savage’a był Doctor Stange. Razem z Benedictem Wongiem zaprosili nas na marvelowski set, który rozpoczęła obecnie obowiązująca fanfara (Michael nie zdecydował się na zaprezentowanie przygotowanego na jej bazie całego utworu jak rok temu Brian :P). Strange na żywo wypadł wyśmienicie, niezwykle energetycznie, podobał mi się dużo bardziej niż na płycie / w filmie. W zestawieniu z nim uwypukliła się prostota Pajączka, ale ogólnie zabawa przez te kilka minut pierwszorzędna, montaż tego wszystkiego w jedną całość sycący, a na finał alternatywny, jeszcze bardziej epicki aranż fanfary dopełnił kompleksowości podsumowania dorobku jubilata w tym uniwersum.

Obrazek

Prowadzący w stroju Krennica razem z zastępem szturmowców zaprosił na scenę twórcę realistycznego filmu dokumentalnego o zbrodniczej rebelianckiej akcji. Gareth Edwards. Spora owacja, naprawdę spora. Gareth postanowił opowiedzieć o sytuacji ze Skywalker Sound, kiedy Michael z miną dzieciaka, które właśnie zostało przyłapane na niecnym knuciu, zdecydował się przedstawić mu tytuły kolejnych utworów na powstający właśnie album z muzyką. Liczył na równie szekspirowskie pomysły jak z płyt Williamsa. No więc pyta - co tam wymyśliłeś? Efekt znamy z książeczki dołączonej do płyty :).
Talent komediowy objawiony w tej gawędzie Edwardsa miał ciąg dalszy. Żartował z tego ile pieniędzy Michael zarobił na muzyce, że nie przypomina sobie kiedy na inną imprezę urodzinową bilety stały po 50 funciaków. „To inna kultura”. W tym miejscu pierwszy raz pojawił się temat przydomowego ogrodu Giacchino, który jest repliką jednej z atrakcji z Disneylandu. Ten motyw powracał kilkukrotnie jako obiekt podziwu, żartów i definiowania 50-letniego kompozytora przez jego pryzmat („czy są na sali prawnicy Disneya? Ona ma replikę waszego parku w ogrodzie. Podejdźcie po koncercie to dam wam adres.”).
Oczywiście Gareth zwrócił uwagę, że cały score powstał w 4 tygodnie.

„Łotr” zagrał tak, że wszystkie moje zarzuty do tej partytury przepadły. Przestałem czuć kreatywne naśladownictwo i pośpieszne odcinanie się, w końcu poczułem magię i znowu - dzięki żywemu wykonaniu i przemyślanej prezentacji ujawniło się całe bogactwo tej pracy.

Niedźwiedź polarny. Chwilę zajęło mi dojście do tego skąd kolejny strój prowadzącego. Jeden z producentów „Zagubionych” opowiadał na scenie o systemie pracy nad serialem, że było to coś rewolucyjnego w tamtych czasach, pod każdym względem. Żartował, że ich wyprodukowane 24 godziny „Losta” rocznie to jak 17 lat „Sherlocka”. 121 odcinków „Zagubionych” zawierało 51 godzi muzyki Michaela, a na każdy odcinek miał tydzień. Opowieść przerwali szturmowcy, którzy wprowadzili Giacchino na scenę. Razem z producentem kontynuowali historię związaną finałem pierwszego sezonu serialu. W scenariuszu serialu pojawiła się rzeczona emocjonalna scena, pozbawiona dialogów. „Nie ma się co przejmować, Michael da radę”. Nagrywali te fragmenty „z marszu”, nikt nie znał tego co Giaczin przygotował. Orkiestra gra, w tle lecą finałowe kadry z odcinka, a wszyscy w studio nagraniowym płaczą, niektórzy klaszczą. Chcąc dać widowni namiastkę tego przeżycia zdecydowali, żeby Giacchino osobiście zadyrygował tym właśnie fragmentem score’u z pierwszego sezonu „Lost”. Utworem z czołówki serialu skończyła się pierwsza część koncertu ;).

Obrazek

Na rozgrzewkę, rozpoczynając drugi i ostatni, niemal dwugodzinny segment, Bond Quartet zaprezentował nam ikoniczne dźwięki z „Odlotu”. Przyjemnie, choć takie skromne granie wyraźnie odcinało się i ginęło w tej przestrzeni.

Pete Docter z kiścią balonów napełnionych helem przywitał się słowami: „jest tu dziś wiele wspaniałej muzyki, to nie są zawody, ale jest tylko jeden score, za który Michael dostał Oscara” :). Pomachał rodzicom jubilata obecnym na sali i dodał, że dementuje jakoby postać Carla była wzorowana na panu Giacchino. W oczekiwaniu na kolejne wspólne projekty zdecydowali się nam zaprezentować to od czego z Pixarem wszystko się zaczęło - „One Man Band”. Mini-projekcja symultaniczna w środku koncertu monograficznego :). Widownia na moment zamieniła się w tę kinową, zaśmiewając się z kolejnych zwrotów akcji tej sympatycznej animacji.

Następny w kolejności punkt Adam zapowiedział jako „popularnonaukowy dokument o eksploracji Marsa”. Andrew Stanton, reżyser „Johna Cartera” zdecydował się podejść do tematu dość swobodnie, dając do zrozumienia jakie miejsce w popkulturze zajął jego film. „Za chwilę usłyszycie wspaniałą muzykę, której nikt nie słyszał, z filmu, którego nikt nie widział. Przyniosłem więc płytę, której nikt nie słuchał, żeby przeczytać Wam moje słowa o Michaelu z dołączonej do niej książeczki”. John Cater wypadł elegancko, lekko nostalgicznie. Płyta brzmiała tragicznie, tutaj wreszcie poezja. Tylko po ch.. te widoczki marsa w tle. Wrrrr.

„Ratatuj” zaprezentował się nam brawurowo i bardzo energetycznie, już zapomniałem ile tam jest zabawy, humoru i luzu.

Obrazek

Brad Bird nie doleciał, utknął gdzieś w trasie, wysłał więc list z podziękowaniami dla United Airlanes i życzeniami dla jubilata. Na scenę weszła też pomachać Raffey Cassidy, która w „Tomorrowlad” grała Athenę (ależ ona wyrosła). Ta suita to byłoby moje top 3 koncertu, uwielbiam „Krainę jutra”, ale słyszeliśmy ją już na FMFie, soooo… :). Perfekcyjna miniatura, dopełniona animowaną sekwencją.

„Roar!” z „Cloverfield” wprowadził na scenę Matta Reevesa. „Takie coś się dzieje, kiedy Michael ma napisać muzykę do filmu, który nie ma muzyki”. Na poparcie twierdzenia, że Giacchino to dziecko opowiedział jak podczas jednej z sesji nagraniowych Michael pracował w masce Vadera. W pewnym momencie krzyczy - „wiem, mam to!” Reeves myśli, że przyszło natchnienie. Nie. „Mam przy sobie drugą maskę, będziemy w nich siedzieć obaj”.
i dalej kontynuował opowieść o Giacchino - „artyście o duszy dziecka”. Kiedy ten zagrał mu już na początku zdjęć pierwsza suitę z „Ewolucji Planety Małp”, która dla reżysera była bardzo emocjonalna, Michael odpowiedział, że był równie poruszony, kiedy ją pisał i zapytał, czy nada się do filmu. Matt odpowiedział: „nie wiem, o tym czy działa dowiemy się za rok, kiedy pojawią się w nim wirtualni aktorzy. Mogłem odpowiedzieć tylko, że to jest muzyka do filmu, który chcę stworzyć”. Soundtrack z „Wojny…” jest jego ulubionym ze wszystkich wspólnych kolaboracji.

Michael osobiście zadyrygował suitą z „War of the Planet of the Apes”. Nie tak długą jakby się chciało, ale „End Credits” i „Paradise Found” to highlighty, więc złego słowa nie powiem. Początkowe, pojedyncze dźwięki fortepianu były dla mnie przeszywająco przejmujące, a partie chóralne wywołały wzruszenie. To są wspaniałe filmy, a muzyka stanowi organiczną część tej wspaniałości. Top topów.

Obrazek

Michael przejął prowadzenie widowiska, zapraszając kolejnego swojego przyjaciela. Giacchino opowiadał jak to siedział sobie w swoim biurze, skupiony, a właściwie wtłoczony w niszę kompozytorów do gier wideo, zastanawiając się jak z tej dziury mógłby się wygramolić. Mówili mu: „pisanie do gier ci wychodzi, być może poradziłbyś sobie w telewizji. Kino odpuść”. Wywoływało to depresję. Nagle - przychodzi email. „Cześć, napisałem kilka scenariuszy, m. in. „Felicity”, „Armageddon”. Robię nowy serial dla ABC, uwielbiam twoją muzykę” podpisano J.J. Abrams.
„Kto to do cholery jest JJ Abrams”.
J.J. Celebryta wśród reżyserów. Nie wiedziałem, że reżyser może mieć taki status, ale to co wyprawiali ludzie pod salą koncertową po wydarzeniu tylko mnie w tym utwierdziło.

Suita zawierająca w sobie niemal wszystko co najlepsze z trzech części „Star Treka”. Chyba najbardziej kompletny segment z całego przebiegu koncertu. Lepiej tych prac zaprezentować się nie dało. I mimo, że znam te krążki na pamięć to bezbłędne ułożenie utworów i zgranie ich z obrazem sprawiało, że chciałeś wstać i wybiec z Royal Albert Hall, żeby zaciągnąć się do floty, zanim ostatni ze statków odleci ku niezbadanym galaktykom. Poezja. Usłyszeć temat Yorktown na żywo było marzeniem. Dyrygowany przez kompozytora, z zapierającym dech projektem wizualnym miasta na ekranie - tego w marzeniach nie przewidziałem. Największa jak dotychczas owacja.

Za zdjęć i relacji z koncertu wiecie już, że spory segment został zdominowany przez muppeta Gonzo (wraz z wcielającym się w niego aktorem). Michael to psychofan Muppetów, naturalnym było, że w tak specyficzny sposób życzenia złoży mu właśnie ulubiona postać. Kilkuminutowy skecz w który zaangażowani byli jubilat, Abrams i Docter. Ten ostatni wciągał na linie krowę, przez którą Gonzo miał zostać przerzucony, ku chwale Giacchino. Ciągnąć musiał w pewnym momencie również J.J., krowa okazała się pudlem… nie pytajcie.
W każdym razie wyraźnie wzruszony Michael przyłączył się do śpiewającego Gonzo, wyznając potem, że ten utwór z klasycznych Muppetów jest jego zdaniem jednym z najwspanialszych, jakie kiedykolwiek napisano.

Obrazek

Następną część z powodu problemów technicznych startowano ze trzy razy, sala żartowała, sam Michael też. Zero napinki.

Nieco zapomniane „Super 8” zalśniło na powrót blaskiem i przypomniało o tym wybitnym przedstawicielu kina nowej przygody i hołdzie dla Spielberga, który tego wieczoru przeobraził się w hołd dla Giacchino, z powodu fragmentów epickich filmowych dokonań kompozytora sprzed lat, które obficie wypełniły ekran na wiele minut. Kopia E.T., kolejna część Gwiezdnych Wojen i film o dinozaurach z profesjonalnymi efektami w postaci plastikowych figurek, wszystko z taśmy 8mm. Dobrze, że dyrygujący bohater musiał patrzeć w nuty, bo spłakałby się setnie na tym miksie dźwięku i obrazu z własnej przeszłości. Wspaniała laurka dla kreatywności dziecięcego filmowca i dojrzałego kompozytora. Owacja na stojąco.

Na bis - kolejna już tego wieczoru ilustracja do oglądanej na ekranie sceny. Tym razem kluczowe momenty „Speed Racera”. „Reboot” wypadł bardzo okazale, na pierwszym planie stawiając w szczególności chór. Było to tak bardzo dobre, że już podczas odsłuchu zacząłem fantazjować o całym koncercie złożonym z przeróżnych kluczowych muzycznie scen z filmów granych live. Trzeba pomysł sprzedać kierownikowi Piaskowskiemu.

Drugi z trzech bisów to „Coco”. Coco bardzo spoko. Nie będę czarował, że precyzyjnie rozpoznaję kulturowe nawiązania, ale spodziewając się w tej suitce typowego Meksyku mile zaskoczyły mnie brzmienia dużo bardziej różnorodne. Było tam troszkę jazzu, coś bardziej w klimacie brazylijskim, odrobina Paryża, generalnie było to świeże, radosne i pozwalające liczyć na kolejną pomysłową pracę Giacchino.

„Alias” kończył dla nas świętowanie urodzin. Początki kariery telewizyjnej Michaela pasowały tu jak ulał. Bardzo proste, rozrywkowe granie, najbardziej „elektroniczne” z całej wieczornej stawki. Nieco Bondowski w duchu, z wyczuwalną nutą „Iniemamocnych”, co można przyjąć za stylistyczną klamrę obchodów 50-lecia tego - jak potwierdzali wszyscy znamienici goście - piekielnie utalentowanego dzieciaka w ciele mężczyzny.

Obrazek

Początkowo miałem nawet taki plan, ale pozwólcie, że jednak nie będę porównywał tego benefisu z monograficznymi imprezami Briana czy Abla ;). Sami rozumiecie.

Zainteresowanych cukierkami zapraszam na priv z adresem mailowym 8) .
Ostatnio zmieniony pn paź 23, 2017 22:20 pm przez Cisek, łącznie zmieniany 4 razy.
Obrazek

Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 23205
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

Re: Michael Giacchino

#1043 Post autor: Mystery » pn paź 23, 2017 21:54 pm

O taką relację mi chodziło, dzięki :)

Dwie uwagi, " z serią gier „Call of Duty”, - Medal of Honor :) , "Całość rozpoczął człek z tubą (?)," - ten człek z tubą to David Silverman, jeden z głównych twórców Simpsonów :)

Awatar użytkownika
Cisek
Asystent orkiestratora
Posty: 469
Rejestracja: pt lip 09, 2010 10:03 am

Re: Michael Giacchino

#1044 Post autor: Cisek » pn paź 23, 2017 22:02 pm

Mystery pisze:
pn paź 23, 2017 21:54 pm
O taką relację mi chodziło, dzięki :)

Dwie uwagi, " z serią gier „Call of Duty”, - Medal of Honor :)
W tekście zagrałem emotką i pauzą - podmienię ją na bardziej czytelną w takim razie ;). To Adam Savage pierdyknął się w nazwie, nie wiem czy specjalnie, czy nie, ale po suicie przywitał nas słowami: "Oczywiście Medal of Honor. Jestem idiotą".
Mystery pisze:
pn paź 23, 2017 21:54 pm
"Całość rozpoczął człek z tubą (?)," - ten człek z tubą to David Silverman, jeden z głównych twórców Simpsonów :)
O, dzięki! No nie mogę wiedzieć wszystkiego, zostawiam ten fragment jako dowód niekompetencji waszego korespondenta wojennego z Londynu ;).
Obrazek

Awatar użytkownika
Krelian
Ghostwriter znanego twórcy
Posty: 893
Rejestracja: pn sty 11, 2010 20:28 pm
Lokalizacja: Bytom

Re: Michael Giacchino

#1045 Post autor: Krelian » pn paź 23, 2017 23:27 pm

Świetna relacja, Cisek na memoriał Hornera. który jest lada chwila wybierasz się ?

Awatar użytkownika
Cisek
Asystent orkiestratora
Posty: 469
Rejestracja: pt lip 09, 2010 10:03 am

Re: Michael Giacchino

#1046 Post autor: Cisek » pn paź 23, 2017 23:44 pm

Krelian pisze:
pn paź 23, 2017 23:27 pm
Świetna relacja, Cisek na memoriał Hornera. który jest lada chwila wybierasz się ?
Dziękuję za dobre słowo, cieszę się, że się podoba. Horner to chyba jutro jest? Miałem zostać na oba wydarzenia, ale plany mi się pokomplikowały i wracałem wcześniej :| .
Obrazek

Awatar użytkownika
Krelian
Ghostwriter znanego twórcy
Posty: 893
Rejestracja: pn sty 11, 2010 20:28 pm
Lokalizacja: Bytom

Re: Michael Giacchino

#1047 Post autor: Krelian » pn paź 23, 2017 23:49 pm

Tak jutro, szkoda :(

Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 23205
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

Re: Michael Giacchino

#1048 Post autor: Mystery » sob paź 28, 2017 20:23 pm

Wspaniały koncert. Dzięki Cisek, że dzięki Tobie mogłem się niemal poczuć jakbym tam był, choć wiem, że to zapewne ledwie namiastka ;) Nagranie spoko, jak na rejestrację z widowni dźwięk i obraz naprawdę porządne, trochę się obawiałem jak pisałeś, że Ci przeszkadzano, ale kamera przez 3 godziny niemal jak na statywie, no i spoko miejsce, cały ekran i orkiestra, bez żadnych przeszkadzajek, także realizacja zaskakująco okazała, jakbyś poszedł na koncert tylko po to aby go zarejestrować, normalnie wypalać i sprzedawać na bazarze ;)

Co do samego show, to o dziwo, cześć mówiona nie dłużyła się jak można by się było tego spodziewać po nagraniach z yt, wszystko płynnie i 3 godziny zleciały bardzo szybko. Co do programu. Incredibles to mega mocne rozpoczęcie, świetna energetyczna suitka. Medal Of Honor porządny, no i szacun dla Michaela, że mając gdzieś setkę utworów z Moha do wyboru, suitę złożoną z trzech, kończy moim ulubionym "Paestum Landing", pierwsze ciary! Jupiter Ascending świetne, zagranie akurat całego "It's a Helluva Chase" to fajny wybór, bardziej fanbojski, niż pod taką widownię, ale walcowate wstawki mogły ujmować. Suita "Jurassic World" piękna, pokazująca tylko, jak wyborne tematy stworzył tu Michael. Marvel Suite podobnie. Rogue One to kolejne ciary, normalnie magia Gwiezdnych Wojen. Lost wypadł ok, podobnie jak Up, a One Man Band to była fajna atrakcja tego wieczoru. Suita Cartera ładna, Ratatouille to popis, ale wolałbym jakby zagrali samo "End Creditouilles". Tomorrowland to kolejny gwóźdź programu, swoją drogą, ależ ta Atena wyrosła :shock: Choć z drugiej strony tekstem, że ma w domu tylko 5 płyt, a wszystkie to ścieżka z Tomorrowland, tylko wkurwiła :P ;) Cloverfield mocne, ale jakoś nie przepadam, za tą wykastrowaną 7 minutową prezentacją. War For The Planet Of The Apes elegancko, Star Trek i Yorktown scoregasm, suitka Super 8 jak zwykle nie zawiodła, tu dodatkowo puszczono jeszcze pod takie nagranie. Reboot przynajmniej na nagraniu zdominowany przez sfx, ale na żywo pewnie wypadło to efektowniej, Coco spoko, a zakończenie Alias było mega, brawa za taki wybór.
Także ogólnie bardzo się podobało, jeszcze raz wielkie dzięki Cisek, a tak po koncercie, to teraz najbardziej ciekawym tego ogrodu Michaela ;)

Awatar użytkownika
Bucholc Krok
Jean-Baptiste Lully
Posty: 17506
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
Lokalizacja: Golden Age

Re: Michael Giacchino

#1049 Post autor: Bucholc Krok » czw lis 02, 2017 19:26 pm

Wersja przygotowana na imprezę MondoCon (limit 400 kopii). W sklepie będzie inne wydanie.

Obrazek
"Wszyscy się koncentrują na tej wymianie słów z Lechem Wałęsą, który jest niesłychanie szybki, jeżeli chodzi o riposty, i tutaj ma taki intelekt najwyższych lotów" Rafał "Rafaello" Trzaskowski, prezydęt Warszawy

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 13081
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: Michael Giacchino

#1050 Post autor: lis23 » sob lis 18, 2017 17:22 pm

To powyższe to Disney Legacy?

Pierwszy zwiastun "Iniemamocnych 2":

https://www.youtube.com/watch?time_cont ... bP3goo13yc
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

ODPOWIEDZ