Co za gra! Reboot wszech czasów! Generalnie to mniej więcej poziom trylogii Uncharted (czyli nieba), tyle, że bez ograniczeń wiekowych, no i z Larą, a to przecież walor niezwykle istotny
O pomyśle, żeby trochę uprzykrzyć życie protagonistce, wiadomo od dawna, ale to, co panowie z Crystal Dynamics z nią robią... Gra nie bez powodu dostała jako pierwsza z serii kategorię wiekową 18+. Lara zostaje po prostu sponiewierana, do teraz chodzi mi po głowie świetny moment, gdy pobita, poobijana, cała zakrwawiona, ląduje w stawie/rzece... krwi. A wokół pełno rozkładających się ciał i kości. Takich scen jest mnóstwo, trup ściele się gęsto, bohaterowie rzucają mięsem, jest bardzo brutalnie. Klimat zwala z nóg. A wszystko to w cudownej oprawie: panna Croft wygląda wspaniale. I chociaż akcja gry ma miejsce na jednej wyspie, to lokacje są bardzo zróżnicowane, a rozgrywka ma rozmach niczym trzecie Uncharted, wliczając w to spadające samoloty i ucieczki z rozpadających się miejsc. To chyba pod względem pomysłów na spektakularne poziomy nowy Tomb Raider czerpie od przygód Nathana Drake'a najwięcej. I bardzo dobrze, bo efekt jest fenomenalny.
Zarzucę drobnym spoilerem, ale uroczy jest moment, gdy Lara po kolejnych perturbacjach stwierdza 'I hate tombs!'
Część osób narzeka na wszechobecne QTE, ale ani razu nie odczułem ich nadmiaru, przerywniki filmowe zresztą rządzą, a osobom odpowiedzialnym za zaprojektowanie łuku i czekanu należy się premia. W żadnej innej grze wspinaczka nie dała mi nigdy tyle frajdy, a korzystając z broni w zdecydowanej większości przypadków wybierałem cudowny, modyfikowany przez całą grę łuk.
Co do muzyki, to niestety się zawiodłem. Temat niby jest, nawet fajny, ale rzadko akcentowany, w zasadzie muzyka najlepiej prezentuje się w zakończeniu (krótki utwór The Tomb Raider), a z samej rozgrywki kojarzę tylko parę momentów, kiedy naprawdę była dobra. Np. podczas wchodzenia na wysoką wieżę nadawczą. W pierwszej połowie albo jej nie ma, albo buduje napięcie, co oczywiście znajduje uzasadnienie w rozgrywce, w drugiej połowie coraz częściej i dłużej Lara posyła do grobu hordy wrogów i w tych momentach Graves jakoś daje radę, ale nie jest to nic świeżego (a to na świeżości zbudowany jest ten reboot, więc tym bardziej szkoda).
Ogółem porażki muzycznej nie ma, na płycie także (słuchałem tylko tego, co miałem dołączone do pre-ordera, a jest to w sumie trochę bieda z nędzą, ale niech będzie
), jednak każde Uncharted Edmonsona zjada to na śniadanie.
(Templar, nie wierzę, że jeszcze nie skończyłeś
)