No i zrobiłem dziś sobie Velázquez Day
Wszystkie 3 prace się podobały. Oczywiście jak zdradzają już same tytuły i okładki nie mamy tu do czynienia z jakimiś zgniataczami czy ambitnymi pracami, ale w każdym przypadku stanowią ciekawą i solidną pozycję w swoim gatunku.
Najfajniejsze było chyba
"Thi Mai", zadziorne, różnorodne, kolorowe, wielostylowe, z muzycznymi elementami komedii romantycznej, jak i bardziej etnicznymi utworami, sporo krótkich kawałków, wolniejsze granie plumkające, ale ogólnie fajna, lekka praca.
3.5
"Que baje Dios y lo vea" to już nieco cięższy kaliber. Nadal mamy do czynienia z komedią, tym razem tylko nie romantyczną i sporo tu ilustracyjności, swawolny, rubaszny rytm wyznacza pizzicato, flety, fortepian i instrumenty imitujące kościelne dźwięki, dzwony rurowe, trójkąt, tamburyn, a nawet organy czy klawesyn, muzyka rzetelnie posuwa się do przodu, jednak zbyt mało tu treści i szybko takie symfoniczne plumkanie się nudzi, choć im dalej tym muzyka bardziej się rozwija, uwypukla się temat przewodni, a parę efektowniejszych i luźniejszych utworów co jakiś czas wyrywa z ogólnego marazmu. Zakonnicy grający w piłkę, więc liczyłem tu trochę na więcej przygody i patetycznych sportowych uniesień, ale ogólnie porządna, oldschoolowa ilustracja.
3.0
"Deep" rzecz jasna za długie, ale po drodze jest kilka piosenek do odrzutu. W przeciwieństwie do Ozzy, na szczęście nie wiele tu mickey mousingu, mamy za to niezły temat przewodni i trochę taką standardową symfoniczną oprawę komputerowej animacji, jak na tak niepozorny tytuł, wiele razy zaskakującą swoim bogactwem i ogromem.
3.5
Także niewątpliwie tytuł najlepszego kompozytora stycznia wędruje do Fernando
Tytuły które można raczej przegapić, sympatycy kompozytora może się szerzej zainteresują, ale chętni mogą sobie sprawdzić na spotify przynajmniej po dłuższym finałowym utworze z każdej pracy.