Jerry Goldsmith
Re: Jerry Goldsmith
Ja niedługo dobiję do połowy tego. :>
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Bucholc Krok
- Jean-Baptiste Lully
- Posty: 17506
- Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
- Lokalizacja: Golden Age
Re: Jerry Goldsmith
Wydaje Waxwork. Dwie wersje. 36$.
"Wszyscy się koncentrują na tej wymianie słów z Lechem Wałęsą, który jest niesłychanie szybki, jeżeli chodzi o riposty, i tutaj ma taki intelekt najwyższych lotów" Rafał "Rafaello" Trzaskowski, prezydęt Warszawy
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10219
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Jerry Goldsmith
Że też CDki takich projektów graficznych nie mają...
- Bucholc Krok
- Jean-Baptiste Lully
- Posty: 17506
- Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
- Lokalizacja: Golden Age
Re: Jerry Goldsmith
Można sobie wydrukować ewentualnie przerzucić się na LP-y.
"Wszyscy się koncentrują na tej wymianie słów z Lechem Wałęsą, który jest niesłychanie szybki, jeżeli chodzi o riposty, i tutaj ma taki intelekt najwyższych lotów" Rafał "Rafaello" Trzaskowski, prezydęt Warszawy
- Michał Turkowski
- Nominacja do odkrycia roku
- Posty: 1239
- Rejestracja: sob wrz 15, 2012 13:45 pm
Re: Jerry Goldsmith
Dziś posłuchałem sobie „Lionhearta” Goldsmitha.
Bardzo, bardzo lubię ten score, choć niestety nie ustrzegł się on kilku problemów. Filmu nie oglądałem (ponoć żenujący), trudno mi więc powiedzieć jak muzyka się w nim sprawuje, ale lubię ten score jako słuchowisko. Plusy ścieżki to z pewnością nobliwy, rycerski temat główny – piękna sprawa. Asystą dla tematu „rycerskiego” jest śliczny motyw miłosny, który bardzo ładnie wypada szczególnie w kameralnych aranżacjach. Muzyka akcji jest bardzo, bardzo dobra, na czele z kapitalnym „Failed Knight”. Podobają mi się też takie fragmenty jak końcówka „The Banner” oraz różne użycie grzechotek i tym podobnych – z całą pewnością „Lionheart” ma znacznie więcej „średniowiecznego” ducha i feelingu niż późniejszy „First Knight”.
Bardzo fajny jest też motyw (tak podejrzewam) czarnego charakteru, z „Children in Bondage” i „Forest Hunt”. Niestety trzeba powiedzieć otwarcie że Goldsmith kopiuje tutaj bardzo dosłownie instrumentalny podkład chóralnego „O Fortuna” Carla Orffa. High-lighty to też fantastyczny, pełen przygody „Mathilda” oraz pasjonujący finał „King Richard”, w pięknym stylu konkludujący partyturę.
„Lionheart” ma też jednak wady. Pierwszy problem to w mojej opinii syntezatory, które dość mocno się zestarzały i w niektórych fragmentach jakoś nie pasują do średniowiecznej opowieści. Trzeba też zdać sobie sprawę że część partii syntezatorów w tym score zostały zmiksowane do muzyki nie z pierwotnego zamysłu kompozytora ale z konieczności, wynikającej z problematycznego wykonania. Ogromna szkoda że z powodu niskiego budżetu filmu, „Lionhearta” Goldsmith musiał nagrywać na Węgrzech. Gdyby Goldsmith dostał do nagrania National Philharmonic Orchestra, to partytura ta z pewnością zyskałaby wiele. Warto w tym momencie zwrócić uwagę na album "Goldsmith conducts Goldsmith" na którym to maestro nagrał temat z "Lionhearta" właśnie z National Philharmonic Orchestra, a temat ten zyskał znacznie więcej symfonicznej epickości, instrumentalnego "oddechu" i splendoru. Jeden z dźwiękowców, pracujących nad tym score, Bruce Botnick, wspominał że Goldsmith, po odsłuchaniu nagranego w Budapeszcie materiału, był zmuszony dograć (już w Londynie) tzw. „synth patches”, które nakładano na orkiestrowy materiał w celu ukrycia niesatysfakcjonującego wykonania trąbek i zwłaszcza waltorni (słychać to wyraźnie w drugiej połowie „The Wrong Flag”).
Trudno jakoś szczególnie winić Węgrów, po prostu nie była to wówczas orkiestra przyzwyczajona do rygoru nagrywania muzyki filmowej, gdzie nie ma czasu na wiele powtórek i prób. Warstwa liryczna scoru brzmi bardzo, bardzo dobrze, problem pojawia się przy muzyce akcji i dynamicznych fragmentach, gdzie sekcja dęta często szwankuje – szczególnie cierpią pomniejsze fanfary, zwłaszcza w pierwszej minucie „The Wrong Flag”, gdzie trąbki kompletnie się rozjeżdżają.
Frustrujące są też wydania tego scoru, wydanie „Volume 2” to już kompletna pomyłka Townsona – już wtedy powinien on wydać całość bądź rozszerzyć pierwszą edycję. Osobiście posiadam trzecie wydanie Varese, które jest pomostem pomiędzy vol 1 i vol 2. Bardzo podoba mi się okładka z dopiskiem „The Epic Symphonic Score”, który to nadaje albumowi takiego splendoru i majestatu, podoba mi się to Jest też ponoć jeszcze jedno, bardzo rzadkie wydanie (japońskie?) z kilkoma minutami więcej, ale jakoś nie sądzę by wydanie „Epic Symphonic Score” cokolwiek traciło. Jest niekompletne, aczkolwiek to solidne, ponad godzinne słuchowisko.
Podsumowując - „Lionheart” to świetna muzyka przygodowa, szkoda jednak że nie doczekała się mocniejszego wykonania, na miarę ”Legendy” czy „First Knighta”. Niemniej jednak, zdecydowanie wart znać i warto mieć, bo to kawał naprawdę konkretnej muzyki filmowej od Goldsmitha. „Mathilda” wprost wymiata!
Bardzo, bardzo lubię ten score, choć niestety nie ustrzegł się on kilku problemów. Filmu nie oglądałem (ponoć żenujący), trudno mi więc powiedzieć jak muzyka się w nim sprawuje, ale lubię ten score jako słuchowisko. Plusy ścieżki to z pewnością nobliwy, rycerski temat główny – piękna sprawa. Asystą dla tematu „rycerskiego” jest śliczny motyw miłosny, który bardzo ładnie wypada szczególnie w kameralnych aranżacjach. Muzyka akcji jest bardzo, bardzo dobra, na czele z kapitalnym „Failed Knight”. Podobają mi się też takie fragmenty jak końcówka „The Banner” oraz różne użycie grzechotek i tym podobnych – z całą pewnością „Lionheart” ma znacznie więcej „średniowiecznego” ducha i feelingu niż późniejszy „First Knight”.
Bardzo fajny jest też motyw (tak podejrzewam) czarnego charakteru, z „Children in Bondage” i „Forest Hunt”. Niestety trzeba powiedzieć otwarcie że Goldsmith kopiuje tutaj bardzo dosłownie instrumentalny podkład chóralnego „O Fortuna” Carla Orffa. High-lighty to też fantastyczny, pełen przygody „Mathilda” oraz pasjonujący finał „King Richard”, w pięknym stylu konkludujący partyturę.
„Lionheart” ma też jednak wady. Pierwszy problem to w mojej opinii syntezatory, które dość mocno się zestarzały i w niektórych fragmentach jakoś nie pasują do średniowiecznej opowieści. Trzeba też zdać sobie sprawę że część partii syntezatorów w tym score zostały zmiksowane do muzyki nie z pierwotnego zamysłu kompozytora ale z konieczności, wynikającej z problematycznego wykonania. Ogromna szkoda że z powodu niskiego budżetu filmu, „Lionhearta” Goldsmith musiał nagrywać na Węgrzech. Gdyby Goldsmith dostał do nagrania National Philharmonic Orchestra, to partytura ta z pewnością zyskałaby wiele. Warto w tym momencie zwrócić uwagę na album "Goldsmith conducts Goldsmith" na którym to maestro nagrał temat z "Lionhearta" właśnie z National Philharmonic Orchestra, a temat ten zyskał znacznie więcej symfonicznej epickości, instrumentalnego "oddechu" i splendoru. Jeden z dźwiękowców, pracujących nad tym score, Bruce Botnick, wspominał że Goldsmith, po odsłuchaniu nagranego w Budapeszcie materiału, był zmuszony dograć (już w Londynie) tzw. „synth patches”, które nakładano na orkiestrowy materiał w celu ukrycia niesatysfakcjonującego wykonania trąbek i zwłaszcza waltorni (słychać to wyraźnie w drugiej połowie „The Wrong Flag”).
Trudno jakoś szczególnie winić Węgrów, po prostu nie była to wówczas orkiestra przyzwyczajona do rygoru nagrywania muzyki filmowej, gdzie nie ma czasu na wiele powtórek i prób. Warstwa liryczna scoru brzmi bardzo, bardzo dobrze, problem pojawia się przy muzyce akcji i dynamicznych fragmentach, gdzie sekcja dęta często szwankuje – szczególnie cierpią pomniejsze fanfary, zwłaszcza w pierwszej minucie „The Wrong Flag”, gdzie trąbki kompletnie się rozjeżdżają.
Frustrujące są też wydania tego scoru, wydanie „Volume 2” to już kompletna pomyłka Townsona – już wtedy powinien on wydać całość bądź rozszerzyć pierwszą edycję. Osobiście posiadam trzecie wydanie Varese, które jest pomostem pomiędzy vol 1 i vol 2. Bardzo podoba mi się okładka z dopiskiem „The Epic Symphonic Score”, który to nadaje albumowi takiego splendoru i majestatu, podoba mi się to Jest też ponoć jeszcze jedno, bardzo rzadkie wydanie (japońskie?) z kilkoma minutami więcej, ale jakoś nie sądzę by wydanie „Epic Symphonic Score” cokolwiek traciło. Jest niekompletne, aczkolwiek to solidne, ponad godzinne słuchowisko.
Podsumowując - „Lionheart” to świetna muzyka przygodowa, szkoda jednak że nie doczekała się mocniejszego wykonania, na miarę ”Legendy” czy „First Knighta”. Niemniej jednak, zdecydowanie wart znać i warto mieć, bo to kawał naprawdę konkretnej muzyki filmowej od Goldsmitha. „Mathilda” wprost wymiata!
Ostatnio zmieniony ndz lip 22, 2018 09:23 am przez Michał Turkowski, łącznie zmieniany 2 razy.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10219
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Jerry Goldsmith
Zgadza się. Lionheart świetny score, o którym już niedługo coś więcej na FilmMusic.pl, boo...
Właśnie mija 14 lat od śmierci wybitnego kompozytora muzyki filmowej, Jerry'ego Goldsmitha. Jego twórczości nie trzeba szczegółowo przedstawiać, co nie znaczy, że nie powinniśmy o niej pisać i rozmawiać. Każda rocznica, to idealna okazja, by przypomnieć te bardziej i mniej znane akcenty jego kariery.
Dlatego też, jak co roku, proponujemy kilkudniowy przegląd wybranych ścieżek dźwiękowych z dorobku Goldsmitha - w szerokim ich przekroju gatunkowym. Przez najbliższy tydzień codziennie publikować będziemy jedną recenzję, a wśród nich nie zabraknie zarówno klasyków, jak i współczesnych wznowień / rozszerzeń kompozycji sprzed lat.
Oto pierwsze dwa teksty:
Night Crossing
http://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2648
Small Soldiers - The Deluxe Edition
http://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2649
Właśnie mija 14 lat od śmierci wybitnego kompozytora muzyki filmowej, Jerry'ego Goldsmitha. Jego twórczości nie trzeba szczegółowo przedstawiać, co nie znaczy, że nie powinniśmy o niej pisać i rozmawiać. Każda rocznica, to idealna okazja, by przypomnieć te bardziej i mniej znane akcenty jego kariery.
Dlatego też, jak co roku, proponujemy kilkudniowy przegląd wybranych ścieżek dźwiękowych z dorobku Goldsmitha - w szerokim ich przekroju gatunkowym. Przez najbliższy tydzień codziennie publikować będziemy jedną recenzję, a wśród nich nie zabraknie zarówno klasyków, jak i współczesnych wznowień / rozszerzeń kompozycji sprzed lat.
Oto pierwsze dwa teksty:
Night Crossing
http://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2648
Small Soldiers - The Deluxe Edition
http://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2649
Re: Jerry Goldsmith
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10219
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Jerry Goldsmith
Dzisiaj coś o morderczych, afrykańskich pszczołach.
The Swarm
http://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2652
The Swarm
http://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2652
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10219
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Jerry Goldsmith
No dobrze, to ciśniemy dalej...
Wojtkowy Leviathan
http://www.filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2653
no i mój Executive Decision - The Deluxe Edition
http://www.filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2654
Wojtkowy Leviathan
http://www.filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2653
no i mój Executive Decision - The Deluxe Edition
http://www.filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2654
- MichalP
- Nominacja do odkrycia roku
- Posty: 1044
- Rejestracja: czw wrz 07, 2017 04:28 am
- Lokalizacja: Gdzies w Kanadzie
Re: Jerry Goldsmith
Executive Decision dostalo dokladnie takie same oceny jak Skyscraper Owszem score Goldsmitha moze nie jest tak wysokich lotow jak chociazby Small Soldiers czy Air Force One ale bez przesady. Ma na prawde kilka fajnych, wrecz przebojowych kawalkow akcji, troche egzotyki, prosta ale jednak fajna tematyke. Jest uproszczony ale jednak stoi przynajmniej o jeden poziom wyzej niz ta wydmuszka Jablonskyego - porownywac go do tego anty dziela to profanacja.
Inna sprawa, ze jezeli za Total Recall splynela na niego fala krytyki (cos co bylo jego w pewnym sensie ukoronowaniem poczynan na poletku muzyki akcji) to nic dziwnego, ze sie wypial pozniej na kino kacji w ogole. Po co sie wysilac
Inna sprawa, ze jezeli za Total Recall splynela na niego fala krytyki (cos co bylo jego w pewnym sensie ukoronowaniem poczynan na poletku muzyki akcji) to nic dziwnego, ze sie wypial pozniej na kino kacji w ogole. Po co sie wysilac
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9316
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Jerry Goldsmith
Ocena ocenie nierówna tak naprawdę. Liczy się też tekst i analiza w nim dokonana.
Ode mnie: Alien Intrady
http://www.filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2655
Ocenianie tego score w kategorii gwiazdkowej to jest arcytrudny problem. Pocięcie w filmie, trudność jednak w odbiorze z powodów gatunkowych, zwłaszcza, że to nie jest na swój sposób przebojowy Omen, a ścieżka, która do swych wybuchów dąży bardzo subtelnymi środkami. Serce musi oczywiście trochę zwyciężyć niezależnie zwyciężyć, ale są po temu też i przesłanki obiektywne oprócz jakości samej muzyki. Trzeba jakoś docenić wydanie i opis przebiegu prac nad ścieżek, choć Matessino jest, uważam, zbyt jednostronny. Kilku decyzji Ridleya jednak można jakoś bronić... ale tu zapraszam do tekstu.
Zainteresowanych, lecz nie posiadających tej edycji, zapraszam też do jednego z numerów pisma Presto (wspominanego w temacie Glassa, bo tam znajduje się mój wywiad z kompozytorem), gdzie dokładniej niż w recenzji (i też za książeczką Intrady) omówiłem przebieg prac nad ścieżką. Numer podam już jutro, jeśli będzie zainteresowanie, bo muszę go dokładnie znaleźć .
Ode mnie: Alien Intrady
http://www.filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2655
Ocenianie tego score w kategorii gwiazdkowej to jest arcytrudny problem. Pocięcie w filmie, trudność jednak w odbiorze z powodów gatunkowych, zwłaszcza, że to nie jest na swój sposób przebojowy Omen, a ścieżka, która do swych wybuchów dąży bardzo subtelnymi środkami. Serce musi oczywiście trochę zwyciężyć niezależnie zwyciężyć, ale są po temu też i przesłanki obiektywne oprócz jakości samej muzyki. Trzeba jakoś docenić wydanie i opis przebiegu prac nad ścieżek, choć Matessino jest, uważam, zbyt jednostronny. Kilku decyzji Ridleya jednak można jakoś bronić... ale tu zapraszam do tekstu.
Zainteresowanych, lecz nie posiadających tej edycji, zapraszam też do jednego z numerów pisma Presto (wspominanego w temacie Glassa, bo tam znajduje się mój wywiad z kompozytorem), gdzie dokładniej niż w recenzji (i też za książeczką Intrady) omówiłem przebieg prac nad ścieżką. Numer podam już jutro, jeśli będzie zainteresowanie, bo muszę go dokładnie znaleźć .
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9316
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Jerry Goldsmith
Ja znam tu jeszcze drugą teorię - że do tej zmiany doprowadziło odrzucenie muzyki z Legendy.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10219
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Jerry Goldsmith
Ale stosując takie kryteria porównawcze, to niedługo dojdziemy do absurdów, że będziemy Goldsmitha porównywać ze Steinerem albo Prokofiewem co lepsze. Każdy score podlega indywidualnej ocenie sprawności opisywania / ilustrowania filmu i wrażeń odsłuchowych. A niestety tej pracy daleko w tej pierwszej jak i drugiej materii do miana nawet gatunkowego średniaka.