Krzysiek pisze:Nie jest ważna ilość płyt a ich jakość i końcowy efekt w postaci jak najwierniejszego dźwięku w stosunku do tego co zostało zapisane lub co chciał osiągnąć wykonawca. A co już usłyszą odbiorcy, to ich subiektywne odczucia
Tylko do pewnego stopnia. Zgadzam się, że w przypadku początków audiofilizmu, czyli sprzętów za około 10tys. (za komplet), dążymy do pełniejszego odbioru pod względem słyszalności wszystkiego co na płycie zostało nagrane. I zapewniam, że nie jest to łatwe w tej cenie...
Z tym, co chciał osiągnąć wykonawca to już ma dużo mniej wspólnego, oprócz takich wyjątków jak The Alan Parsons Project, gdzie mastering i brzmienie dopracowuje sam Alan Parsons
Natomiast w przypadku wyższej półki audiofilskiej, czyli umówmy się, że chodzi o sprzęty z górnych półek katalogów firm Soulution, darTZeel, dCS, MBL, Krell, itp. (czyli wartych z 10 razy więcej niż zestaw dla początkujących - i to za jeden element, a nie za całość) to już nie chodzi o wierność odtworzenia rowków na tej samej płycie, bo wszystkie te sprzętu potrafią to doskonale. Tu chodzi o preferencje słuchacza i to, jaki lubi charakter/barwę dźwięku, budowaną przestrzeń itp. Na tym poziomie WSZYSTKIE elementy toru audio mają wpływ na każdy detal, więc ma wpływ także tłoczenie płyty CD, nawet przy tej samej matrycy - bo dokładność odczytywania rowków wpływa np. na jitter, oraz na "otoczkę" każdego dźwięku (niektórzy opisują to jako "zaokrąglenie krawędzi dźwięku").
Ja rozumiem, że nie każdy jest w stanie usłyszeć te niuanse i dla niektórych są one nieistotne. Ale dlaczego mamy napiętnować/wyśmiewać ludzi, którzy SŁYSZĄ i jest to dla nich istotne...?
Jasne i oczywiste jest, że podstawą jest akustyka, czyli prawidłowe ustawienie zestawu i zapewnienie mu odpowiedniej ilości miejsca (zwłaszcza koło kolumn), aby zagrał. Nie znaczy to bynajmniej puste pomieszczenie, bo wtedy nic nie zagra, nawet sprzęt za milion.
Nie każdy będzie miał w domu prawdziwą salę odsłuchową, ale nie negujmy potrzeby dążenia do takiego rozwiązania w przypadku ludzi, których na to stać i dla których jakość muzyki ma ogromne znaczenie.
Przykładowo różnica w jakości "Giů La Testa" jest faktycznie powalająca. Wszystko jest pięknie wyczyszczone, dźwięk pełny i klarowny. Wydanie na piątkę!
kiedyśgrześ pisze:wszystko jest za miękko, ataki, zejścia, szczyty, również w warstwie wokalnej, brak dystorsji, brak mocy, ostrości, nie ma charczenia, wolę słuchać winylu, który sobie sprawiłem w międzyczasie, niby to samo, a tak jakby ktoś uciął jaja w tym całym SACD
Różnice w nowych masteringach są spore. A powyższy opis jak ulał pasuje jako opis odtworzenia zremasterowanego materiału przez zatwardziałego miłośnika dawnych rozwiązań, czyli dźwięk ma być agresywny, najlepiej rzucony wprost na twarz. Nie ma być słychać wszystkich szczegółów, tylko mamy być porażeni przesterowaną mocą z charczeniem
I ja się nie czepiam. Jak ktoś tak lubi, to niech takiego materiału słucha, tylko dlaczego atakować innych, którzy wolą inaczej i wyzywać ich od głupców, którzy inwestują w coś, czego nie jest się w stanie usłyszeć/zrozumieć?