„Ben-Hur” dotarł i już wiele razy, dokładnie przesłuchany.
Nie ma co się zastanawiać, album od Tadlowa jest po prostu znakomity. Okładka, która na ekranie komputera prezentuje się słabo, „fizycznie” w pudełku wygląda schludnie i jak dla mnie poprzez swoją symbolikę dobrze oddaje przesłanie filmu a książeczka jest bardzo schludnie zaprojektowana.
Co do nagrania – te jest wyśmienite, jakość oczywiście jest kapitalna. Tak jak wspomina w swojej recenzji Tomek, nagranie ma w sobie sporo z charakteru nagrań z okresu Złotej Ery, ale jednocześnie podanego we współczesnych szatach. Wykonanie Prażan z kolei jest rewelacyjne i ani o krok nie odstępuje od świetnego przecież wykonania oryginału, granego przez MGM Symphony Orchestra. Taki np. „Rowing of the Galley Slaves” jest absolutnie najlepszym wykonaniem tej legendarnej sekwencji wiosłowania. Te kotły wprost roznoszą głośniki, a orkiestra kapitalnie nabiera tempa i przyspiesza w rytm wybijanego rytmu - „Normal Speed”, „Battle Speed”, „Attack Speed”, „Ramming Speed” - brzmi to niesamowicie, tak desperackie i agresywne jest to wykonanie, podobnie jak cała następująca po tym bitwa.
Liczne marsze, fanfary, fragmenty dramatyczne itd. - wszystko jest zrobione, tip-top - co do szczegółów, uwielbiam wręcz tą jebitną tubę w "Parade of the Charioteers"! Nic Raine do spółki z Czechami wręcz idealnie uchwycili charakter partytury Rozsy, która brzmi tak jakby to sam kompozytor prowadził orkiestrę. Wydanie Tadlowa uwypukla całą złożoną fakturę muzyki, uwydatniając detale, które to wcześniej zlewały się w jedno. Uwielbiam np. zimny, niski fortepian, który usłyszymy na początku „The Desert”. Tadlow prezentuje też kilka nieznanych fragmentów, wcześniej nienagranych przez wzgląd na usunięte czy też skrócone sceny.
Usłyszymy utwory w całości tak jak były napisane na papierze. Tu i ówdzie pojawiają się mniej lub bardziej zauważalne, nieobecne wcześniej takty i partie instrumentów. Np. fanfary są teraz nagrane w całości, wreszcie możemy usłyszeć kompletny marsz Gratusa, choć moim ulubionym, wcześniej nienagranym fragmentem jest chyba „The Prison – Part 1, Behind Grills, The Prison – Part 2, Silent Farewell”, gdzie mocarny fragment akcji zwieńczony jest krótkim acz pełnym dramatyzmu i desperacji wykonaniem tematu miłosnego przez sekcję dętą blaszaną. Kolejna niespodzianka to „Harun al Rozsad”, pierwotnie mający ilustrować usuniętą scenę rozgrywającą się na uczcie u szejka Ilderima, „arabski” taniec, wykorzystujący jako podstawę rytmiczną ostinato które słyszymy „pod” tematem Judei w „Overture”. Wart wspomnienia jest także oryginalny „Entracte”, posępny „The Dungeon” a także piękny fragment „The Sermon” i „Afterthoughts”, premierowo z krótką ale piękną partią chóru. Piękna sprawa.
Dodatkowo album jest zmontowany w płynne, dłuższe utwory co eliminuje „drobnicę” i sprawia że słucha się tego o wiele lepiej niż jakąkolwiek wcześniejszą edycję tej partytury.
Nie pozostaje mi nic innego jak polecić „Ben-Hura” absolutnie każdemu miłośnikowi muzyki filmowej, bez względu na to czy ktoś posiada bądź nie edycję Rhino czy FSM. Nowe nagranie „Ben-Hura” to absolutny triumf i perfekcyjne ukoronowanie dotychczasowych dokonań ekipy Tadlowa i Praskich Filharmoników.
Jeszcze "King of Kings", nie mogę się doczekać