Oki, to moja lista będzie wyglądać tak - filmy na których byłem w kinie wedle ich premier na świecie:
"Deadpool"
"Zootopia"
"The Jungle Book"
"Batman v Superman: Dawn of Justice"
"Captain America: Civil War"
"X-Men: Apocalypse"
"Warcraft"
"Finding Dory"
Inferno"
"Doctor Strange"
"Fantastic Beasts and Where to Find Them"
"Moana"
"Rogue One: A Star Wars Story"
"La La Land"
A teraz, punktacja wraz z uzasadnieniem:
1 miejsce: -
"Zootopia" - Cóż, na ten film nie czekałem i nie interesowałem się nim jakoś specjalnie (choć tester był na prawdę interesujący i nie zdradzał nic z fabuły). Obawiałem się, iż Disney nie uczy się na błędach i że powstanie drugi "Kurczak Mały". Na seans zdecydowałem się tuż przed premierą i po lekturze licznych i bardzo pochlebnych opinii krytyków, co mocno mnie zaskoczyło, gdyż dotychczas wszelkie ochy i achy były zarezerwowane dla Pixara.
Film zachwycił mnie pod każdym względem: kreacją świata przedstawionego, pomysłowością i budową tytułowej metropolii, różnorodnością gatunków zwierząt zamieszkujących miasto, dbałością o najdrobniejsze szczegóły w warstwie audiowizualnej, niespotykaną w kinie animowanym dla najmłodszych konwencją budy cop movie, ciekawą zagadką kryminalna, paletą barwnych postaci a przede wszystkim, dwójką głównych bohaterów, którzy pomimo tak wielkich różnic, idealnie się uzupełniają. Film umiejętnie i nienachalnie porusza wiele ważnych i świeżych tematów i problemów społecznych, wtykając je wprost w fabułę. Wszystko jest tu przemyślane i dopięte na ostatni guzik, co może tym bardziej dziwić, iż finalna wersja scenariusza powstała na rok przed premierą, diametralnie zmieniając swe założenia i priorytety (zmiana głównego bohatera, klimatu miasta i samej fabuły), szkoda tylko, iż nigdy się nie dowiemy jakby to wyglądało gdyby na ekrany trafiła tzw. "Pra Zootopia". Pochwalić należy jeszcze świetną robotę aktorów podkładających głosy w oryginale oraz niezły polski dubbing, którego tym razem nie popsuł Bartosz Wierzbięta poprzez liczne nawiązania w dialogach. Dla mnie jest to najlepsza animacja Disneya od lat i dowód na to, iż powoli uczą się oni od swoich kolegów z Pixara.
2 miejsce: -
"La La Land" - Przed seansem i bez znajomości fabuły myślałem, że dostanę słodką historyjkę a la Hollywood o wyższości miłości i osobistego szczęścia nad karierą i mamona.
Film jest świetny od strony realizacyjnej: scenografia, kostiumy, choreografia, zdjęcia, muzyka, piosenki i aktorstwo - wszystko jest tu na najwyższym poziomie + udało się obudzić nostalgię dla starego Hollywood i ideałów sprzed lat. Zdziwię się, jeżeli film nie zgarnie worka Oscarów. Na minus to trochę za masło "musicalu w musicalu" - za mało tańca i śpiewu, ale i tak jest ok.
3 miejsce: -
"Captain America: Civil War" - Udana kontynuacja stylu, jaki obrano w "Zimowym Żołnierzu", powiększona o prawie cały skład Avengers, czyniąc z tego filmu najlepszą filmową opowieść o tej grupie superbohaterów. Świetna chemia pomiędzy postaciami, wprowadzenie Spider Mana, sceny walk i finałowy twist, a wszystko to zaostrza apetyt na "Avengers Infinity War".
4 miejsce: -
"Rogue One: A Star Wars Story" - Obawiałem się tego filmu. Nie tylko dlatego, że to spin off, że jego akcja toczy się tuż przed wydarzeniami z "Nowej Nadziei" ale dlatego, że bohaterowie mogą nie być już tacy cool jak w "Przebudzeniu Mocy". Niestety, te obawy się sprawdziły i postaci są najsłabszym elementem, ogniwem tej historii. Widać i czuć, że film jest pozmieniany i pocięty, że wypadło zeń trochę treści (min. o Świątyni na Jedhrze), także pierwszy akt filmu toczy się w trochę zbyt nieśpiesznym tempie i dopiero druga połowa filmu dostarcza prawdziwych emocji. Fajne jest to, że Rebelia nie jest tu jednym i zorganizowanym bytem, a część z Rebeliantów stosuje wręcz bandyckie metody, byleby tylko wygrać i zadać jak największe straty Imperium. Świetna jest strona audiowizualna filmu, która posiada wszystko to, czego zabrakło w TFA, czyli nowe lokacje, nowe pojazdy i świetne sceny akcji + Vader
Mam nadzieje, że 'The Lat Jedi" wyciągnie wnioski i także zaoferuje nam w końcu jakieś nowości.
5 miejsce: -
"X-Men: Apocalypse" - Nierówny film. Po świetnym i klimatycznym prologu mamy dosyć żenujące sceny rozgrywające się w Polsce + scena w Oświęcimiu ... Gdyby to pozmieniać, zatrudniając prawdziwych polaków w roli statystów i wywalić scenę z Oświęcimia, byłoby znacznie lepiej. Poza tym mamy kolejną, dobrą opowieść o Mutantach ze znanymi bohaterami, których polubiliśmy przez te lata i nawet mankamenty nie niweczą przyjemności z seansu.
6 miejsce: -
"Deadpool" - Od razu zaznaczę, że nie jestem fanem antybohaterów. Film, podobnie jak Doctor, stanowi powiew świeżości wśród ekranizacji/adaptacji komiksów, tyle że ów powiew polega przede wszystkim na kategorii R, dozy brutalności i niesmacznych żartów - gdyby obedrzeć ten film z tej całej brutalnej i niegrzecznej otoczki, to dostajemy typowy orgin story, z poświęceniem i z ratowaniem "damy w opresji' pod koniec filmu. Największą zaletą filmu jest główny bohater i aktor go odgrywający, co daje nadzieje na jeszcze lepszą kontynuacje.
7 miejsce: -
"Doctor Strange" - Mamy tutaj powiew świeżości w kinowym uniwersum Marvela, nowe miejsca, nowych bohaterów i szersze spojrzenie na całe uniwersum ale na razie brakuje mi większego powiązania z resztą filmów, przez co film ogląda się trochę jako osobny byt i nie ma się poczucia, iż tworzy on spójną całość z pozostałymi filmami. Aktorzy dobrani są bardzo dobrze, Benedict świetnie wykorzystuje swoje doświadczenie jako Sherlock, tworząc ciekawą alternatywę dla filmowego Starka, a i reszta ekipy jest niczego sobie, zwłaszcza Przedwieczna. Na uwagę zasługują jeszcze świetne efekty specjalne i muzyka Giacchino.
8 miejsce: -
"Moana" - To miał być wielki przebój Disneya, porównywalny z sukcesem "Frozen". Ciekawa tematyka i miejsce akcji oraz doświadczeni reżyserzy gwarantowali rozrywkę na najwyższym poziomie i taką też produkcję dostaliśmy, ale czegoś zabrakło, coś nie zagrało.
Po pierwsze, scenarzysta Jared Bush próbował przenieść fabularne założenia z "Zootopii" na drugi film, ponownie konstruując dwójkę głównych bohaterów o odmiennym charakterze, ale o ile Judy i Nick nawzajem się uzupełniają i wspólnie dochodzą do prawdy, o tyle Moana nie potrzebuje Mauiego aby pokonać głównego przeciwnika i doskonale radzi sobie Sama. Na plus fajne piosenki, niezły dubbing oraz świetna strona audiowizualna (zwłaszcza efekty typu piasek, woda, itp.).
9 miejsce: -
"Finding Dory" - Moim zdaniem, twórcy zbyt długo czekali z kontynuacją przygód Nemo, jego ojca i Dory. 12 lat to jednak bardzo długi okres, szmat czasu i do kina poszło już zupełnie inne pokolenie widzów 9co nie przeszkodziło odnieść filmowi sukcesu finansowego). Fajnym pomysłem jest umieszczenie akcji ok. pół roku po pierwszej części, zagadka zaginięcia rodziców Dory również angażuje, jak i moment ich odnalezienia, ale to już trochę nie jest to, choć film jest znacznie lepszy od kilku ostatnich produkcji Pixara. Zawalił też trochę Wierzbięta, który nie ustrzegł się nawiązań politycznych niskiego poziomu.
10 miejsce: -
"The Jungle Book" - Najbardziej w tym przypadku obawiałem się warstwy wizualnej filmu. Martwił mnie fakt, że cała dżungla i wszystkie plenery będą wykreowane w pamięci komputera. Owszem, "Avatar" pokazał, że można. ale powstawał On znacznie dłużej i miał bardziej doświadczoną ekipę. Na szczęście, moje obawy znikły gdy tylko zgasły światła w sali kinowej. O ile można mieć zastrzeżenia do cyfrowych zwierzaków, o tyle cała flora wygląda wprost rewelacyjnie i ma już prawie w kieszeni Oscara za efekty specjalne. W samym filmie fajne jest to, iż nie małpuje on fabuły klasycznej animacji Disneya, a stanowi wypadową pomiędzy nią a książką Kiplinga, wybierając zeń to, co pasowało do wizji twórców i jednocześnie obierając własną drogę, min. w zakończeniu. Na minus zaliczę zmianę charakteru Baloo, który tutaj jest zwykłym cwaniaczkiem oraz niepasujące do konwencji piosenki, zwłaszcza wielkiej małpy, a już na pewno w interpretacji Piotra Fronczewskiego ;0
11 miejsce: -
"Fantastic Beasts and Where to Find Them" - Czuć, że to już nie jest Harry Potter, choć to nadal ten sam świat, to samo uniwersum. Film ogląda się fajnie ale czegoś tu brakuje ... moim zdaniem, brakuje emocji i bardziej wyrazistych postaci oraz magii. Fajne jest to, że amerykański świat Czarodziejów tak różni się od tego brytyjskiego, że jest bardziej oschły i bezwzględny. Mimo wszystko, film i bohaterowie mają pewną dawkę uroku i można z nadzieją czekać na kontynuacje.
12 miejsce: -
"Warcraft" - Film jest tak nisko, ponieważ były po prostu lepsze tytuły. Film nie jest ani szczególnie dobry, ani wybitnie zły, ot, jest ok i tyle. Wizualnie jest bardzo dobrze, choć czuć za mały rozmach, gdyż wszelkie fantastyczne miejsca widzimy zwykle z lotu ptaka i przenosimy się do wnętrz, brakuje tu oddechu i przestrzeni a la "Władca Pierścieni" czy "Hobbit". Na plus zasługują wszelkie efekty magi i czarów, oraz RPG - owa konstrukcja postaci.
13 miejsce: -
Inferno" - Film nie jest najgorszy, a gdyby nie końcówka to byłby najlepszy z całej trylogii. Niestety, scenarzyści i reżyser tak dogłębnie zapierdzielili zakończenie, że to aż się w głowie nie mieści ...
14 miejsce: -
"Batman v Superman: Dawn of Justice" - Jako fan Gacka czekałem na ten film, ale nie wywoływał on u mnie większych wypieków na twarzy, gdyż śledziłem bóle w jakich się rodził, a "Człowiek ze Stali" nie napawał optymizmem. Cóż, film jest jaki jest: nudny, przegadany i przeładowany wątkami i postaciami. Wiele z nich nabiera sensu dopiero po wersji reżyserskiej. Na dobrą sprawę film mógłby się nazywać: "Bruce vs Clark" - przez większość czasu ekranowego snuje nam się na ekranie Bruce Wayne, pogrążony w cierpieniu po "wyczynach" Supermana. Taki paradoks: Bruce przejmuje się losem cywilów, którzy zginęli podczas walki z Zoodem w Metropolis, ale już jako Batman sam zabija swoich wrogów aż miło
Clark/Superman w tym filmie praktycznie nie istnieje, podobnie jak bezbarwna Lois. Batmana w kostiumie jest tyle co kot napłakał, a finałowy pojedynek to misz-masz fabularnych bzdur (ach! ta Marta0 i wizualnego kiczu.