Strona 4 z 8

Re: Grawitacja

: pn paź 14, 2013 18:08 pm
autor: Koper
Tak generalnie to w "Grawitacji" najgłupsze były dwie rzeczy budujące dramaturgię i akcję:

- szczątki satelity, krążące wokół Ziemi po takiej trajektorii, że co półtorej godziny demolowały teleskop/stację kosmiczną krążące po totalnie odmiennych orbitach

- George, który musiał odczepić się od Sandry bo... no właśnie... bo w kosmos ciągnęła go tajemnicza siła?

Re: Grawitacja

: pn paź 14, 2013 18:32 pm
autor: Marcin
DanielosVK pisze:W takim razie jest nas dwóch Yeti na forum. :D
Wow! Dobrze wiedzieć, że jest jeszcze ktoś taki na forum bo smutno byłoby mi w pojedynkę :) . Tylko mam nadzieję, że nie jesteś chemikiem kwantowcem, bo tego byłoby już za wiele - jeden taki osobnik w zupełności wystarczy :D
Koper pisze:- George, który musiał odczepić się od Sandry bo... no właśnie... bo w kosmos ciągnęła go tajemnicza siła?
No wiesz, kosmos jest pełen tajemnic :D . Naukowcy coś nie mogą się doliczyć 3/4 masy całego wszechświata, więc powołują się na istnienie tajemniczej ciemnej materii. Podobnie jest z postępującą w coraz większym tempie ekspansją wszechświata, którą tłumaczą istnieniem jeszcze bardziej tajemniczej ciemnej energii. Tajemniczych sił, które mogły go ciągnąć w kosmos, zatem nie brakuje :mrgreen: .

Re: Grawitacja

: pn paź 14, 2013 18:42 pm
autor: Adam
mrcn24 pisze:Kwoli ścisłości to nie ma takiego pojęcia jak stan absolutnej nieważkości, czyli taki stan gdzie na ciało nie działają żadne siły, czy to pochodzenia grawitacyjnego czy innego (siły grawitacji nie da się w żaden sposób zniwelować co dobrze zauważył Koper). W czasie swobodnego spadania (w windzie) na ciało działa siła ciężkości, pod wpływem której ciało doznaje takiego samego przyspieszenia jak winda (dokładnie 1g) więc mówiąc kolokwialnie 'leci w dół równo z windą' - jest to stan pozornej nieważkości, gdyż ciało takie, np. człowiek odczuwałby w trakcie spadania wpływ tej siły ciężkości. Astronauci na orbitach okołoziemskich też są w stanie pozornej nieważkości. Też działa na nich siła przyciągania ziemskiego (oczywiście mniejsza niż na powierzchni Ziemi, ze wzrostem wysokości ciążenie maleje jak wiadomo) tylko pełni ona rolę siły dośrodkowej wymuszającej ruch po orbicie. Przyspeszenia dośrodkowe, którego doznają astronauta i satelita, w którym astronauta się znajduje, mają te same wartości, więc tak jak w przypadku spadającej windy mozna powiedzieć, że 'astronauta leci w przestrzeni równo z satelitą' - stan nieważkości, choć ciążenie ziemskie dalej jest odczuwalne (tzw. mikrograwitacja).
Eeeee, Macarena :D

sorry, ale nic nie zrozumiałem :P

Re: Grawitacja

: pn paź 14, 2013 18:43 pm
autor: DanielosVK
mrcn24 pisze:
DanielosVK pisze:W takim razie jest nas dwóch Yeti na forum. :D
Wow! Dobrze wiedzieć, że jest jeszcze ktoś taki na forum bo smutno byłoby mi w pojedynkę :) . Tylko mam nadzieję, że nie jesteś chemikiem kwantowcem, bo tego byłoby już za wiele - jeden taki osobnik w zupełności wystarczy :D
Nie, mnie bardziej fizyka niż chemia kręci. ;)

Re: Grawitacja

: wt paź 15, 2013 20:34 pm
autor: swordfish
Podobało mi się parę ujęć. Najbardziej to Sandra, gdy wpadła do kapsuły stacji rosyjskiej. Zrzuca kombinezon i przez chwilę zastyga bez ruchu w pozycji embrionalnej.
I fantastyczny koniec. Pokazanie, że środowisko wodne również nie jest dla nas przystosowane. Tak naprawdę Matka Ziemia jest tym czym nas chroni; jak dobrze, że możemy chodzić po ziemi i od niej się nie odrywać.
Film obejrzałbym jeszcze raz, ale tylko w kinie! W telewizji to może za parę lat na odbiorniku 4K w 80".

Re: Grawitacja

: śr paź 16, 2013 19:39 pm
autor: Koper
Adam pisze:sorry, ale nic nie zrozumiałem :P
nic nowego w sumie...

Re: Grawitacja

: śr paź 16, 2013 21:28 pm
autor: kiedyśgrześ
Hej a na ruskim camie problem, czy powinno być widać gwiazdy, czy też nie, znika całkowicie :)

Re: Grawitacja

: czw paź 17, 2013 23:10 pm
autor: Paweł Stroiński
Koper pisze:No to Maras pieprzy trzy po trzy, po w zwykłym kinie "Grawitacja" na pewno nie ma lepszego 3D jak "Avatar". :P

Z innej beczki. Widział ktoś jakiś making of tego filmu w sieci? Parę rzeczy domyślam się jak zrobili, ale ciekawi mnie jak generalnie tworzyli iluzję braku ciążenia w scenach z aktorami.
Kręcili samych aktorów na specjalnie przygotowanym sprzęcie, a skafandry i resztę dodawali w CGI.

Re: Grawitacja

: pt paź 18, 2013 14:22 pm
autor: Paweł Stroiński
Czas na moją recenzję, która będzie długa i odpowiednio wszystko zabezpieczę spoilerami, bo chciałbym powiedzieć o filmie coś więcej, niż tylko że jest wizualnym spektaklem, choć na temat pomysłów technicznych Cuarona też chcę się wypowiedzieć.

Najpierw krótko: Film widziałem w 2D i mnie ZACHWYCIŁ. Czy żałuję, że nie jestem w stanie obejrzeć w IMAX 3D? Tak i nie. Tak, ponieważ byłem sobie w stanie wyobrazić niektóre efekty, które w 3D wypadłyby znakomicie (cały atak śmieci, na początku akcja z Sandrą i śrubką). Nie, ponieważ mogłem się skoncentrować na paru innych rzeczach, które moim zdaniem są trochę ważniejsze pod względem emocjonalnym niż technologiczne mistrzostwo i immersja, którą ten film znakomicie wytwarza.

Ryzykując gniew Wawrzyńca, powiem, że początek filmu, jeśli chodzi o wrzucenie w świat filmowy jest na poziomie najlepszych początków Ridleya Scotta (Alien, Blade Runner, Gladiator). Na początku mamy listę informacji, które mówią nam o niebezpieczeństwach kosmosu, ilustrowane muzyką zapowiadającą niebezpieczeństwo (nie przypadkiem Price wrzucił tutaj motyw zagrożenia, bardzo prosty brutalny motyw elektroniczny), a potem cisza... Ta chwila ciszy to Cuaron mówiący nam o rzeczywistości kosmosu - cisza, słyszymy tylko to co w radiu, w tę minutę zarysowujemy konwencję. Włączenie muzyki tutaj działa tak samo i jest zrobione lepiej niż bardzo teatralny myk tworzenia konwencji w Polowaniu na Czerwony Październik, gdzie wszyscy mówią po rosyjsku, do czasu najazdu na usta Putina (oficera politycznego, nie prezydenta :mrgreen: ) i po słowie Armageddon przerzucamy się na angielski (aha, czyli rosyjski = angielski). Cuaron robi to lepiej, bo nie wyrzuca tzw. czwartej ściany (czwartą ścianą w teatrze jest publiczność, oczywiście) i pozostajemy w filmowym świecie. Co ciekawe, ta cisza jest także kojąca na początku (jak się okaże jeszcze W TYM SAMYM UJĘCIU! kojąca fałszywie, ale gra, jaka prowadzi Cuaron między prawie metafizycznym spokojem a napięciem i wręcz lękiem jest znakomita, o czym powiem więcej), koncentrująca się na pięknie.

O czym jest ten film? Cuaron i Bullock mówią, że jest to film o odrodzeniu duchowym. Rozumiem, że niektórych frustrują te sceny, w których Stone
Spoiler:
Ale to jest bardzo ważne z punktu widzenia fabuły. Czytałem recenzję, w której ktoś się czepiał, że jest to argumentacja typu no atheists in foxholes (w okopach nie ma ateistów) i że to nagięcie rzeczywistości. Ja bym patrzył na to inaczej i zwrócił uwagę na konstrukcję tak świetnie odegranej przez Bullock postaci Ryan Stone.

Kluczową sceną dla całej historii, pod względem zarówno emocjonalnym, jak i przesłania, jest rozmowa na temat życia na Ziemi, którą Stone przeprowadza z Kowalskim (a raczej on z nią, to on prowadzi tę rozmowę). By nie zdradzić co się stało, w pewnym momencie (delikatność Kowalskiego jest tutaj cudowna, zwróćcie uwagę, że w momencie, kiedy ona o tym mówi, on wyłącza muzykę) mówi ona I just drive. Po prostu jadę [przed siebie, czego chyba nie było w tłumaczeniu]. I w tej frazie zatrzymuje się całe przesłanie filmu Cuarona. Dlaczego?

Słowo drive ma po angielsku wiele znaczeń, jeździć (prowadzić go) samochodem jest tylko jednym z nich. Podstawowym znaczeniem jest jednak pęd/napęd, a także popęd (seksualny - sex drive). Kiedy Stone mówi, że po osobistej tragedii, I just drive, ona tak naprawdę mówi nam I don't have a drive, nic mnie nie napędza... Nie mam, po co żyć. W tym momencie przeżycie jest dla niej tylko instynktowne. Tak naprawdę, gdyby nie Kowalski, ona by się zupełnie poddała, o czym świadczy
Spoiler:
.

Pod wpływem tego, co się dzieje na Sojuzie
Spoiler:
, mamy jej przemówienie, w którym ona się tak naprawdę napędza. Jasne, jest to patetyczne, itd., ale jest to wewnętrzny patos - nie jest to typ przemówienia prezydenta w filmie katastroficznym, ale jest to samonapędzanie się (i znowu - driving oneself!), zakończone cudownie podsumowującym Time to stop driving. Time to go home. Byłoby to wielkim kiczem, gdyby metafora pędu (drive) obecna w filmie przez cały film i to chyba nie tylko wyłącznie werbalnie. W tym momencie Stone ma po co żyć i dalsza walka jest prowadzona z dużo większą determinacją, co nie tylko reprezentuje jej zachowanie, ale także przyspieszenie tempa filmu przez Cuarona. Pod tym względem także warto spojrzeć na coś, na co szary widz nie do końca zwraca uwagę (technika pisania scenariuszy nikogo nie obchodzi, ale także odbieramy strukturę instynktownie), więc trochę o tym powiem.

Podręczniki pisania scenariuszy filmowych bardzo precyzyjnie określają nie tylko, jakie są główne punkty fabularne (dosłownie - plot points), ale także gdzie powinny się znaleźć. Mamy więc tzw. hak (hook, pierwsze zainteresowanie widza), wydarzenie rozpoczynające (inciting incident, od którego wątek główny się zaczyna, ok. 10 strony/minuty), początek właściwej fabuły i rozpoczęcie drugiego aktu, wydarzenia ogniskujące, punkt środkowy/bez powrotu, który jest zwrotem akcji mid-point), przejście do ostatniej konfrontacji i zakończenie. Wszystko jest bardzo dokładnie określone, co gdzie jak.
Spoiler:
jest właśnie klasycznym i pięknie przeprowadzonym punktem środkowym fabuły, punktem, który zmienia wszystko. Jest to wręcz kliniczny przykład idealnej struktury scenariusza filmowego.

Wrócę na chwilę do metaforyki pędu, choć to może być pewna nadinterpretacja i trochę się boję tego argumentu, przyznam, choć uważam, że ma to sens. Kosmos jako środowisko, w którym odbywa się film ma wielki sens i jest kilka rzeczy, które byłyby niemożliwe w innym środowisku, jak sądzę. W filmie dziejącym się na Ziemi na przykład ciągła zabawa przejściem z perspektywy zewnętrznej do wewnętrznej (punkt widzenia Stone) by nie przeszło, ale kosmos z jego nieważkością (która jest bardzo ważnym dla Cuarona elementem przecież) doprowadza do tego, że inaczej postrzegamy oko kamery i może ona "wejść" w bohaterkę i jej punkt widzenia. Sądzę, że w fabule dziejącej się na Ziemi, gdzie kamera nie może tak tańczyć, to by nie do końca przeszło, ale to dygresja. Metafora pędu działa w kosmosie dlatego, że w kosmosie (co Cuaron też wykorzystuje w dramaturgii), jeśli coś zostanie wprawione w ruch, to nie zostanie zahamowane. Tylko że tutaj chodzi o pęd wewnętrzny, to, dzięki czemu wierzymy w sens życia.

Na koniec chciałbym powiedzieć więcej na temat kontrastu piękno/niebezpieczeństwo, bo tak zostaje on ustanowiony przez reżysera. O samym początku (prawie że medytacyjnym) już mówiłem, ale takie metafizyczne wrzutki się Cuaronowi zdarzają, mamy więc cudowne ujęcie, w którym kamera koncentruje się na powoli (chciałoby się po angielsku rzec peacefully) odlatującą (chyba) gumową kaczkę, aż nagle BUM i w bohaterkę trafiają zwłoki koleżanki z załogi. Nawiązanie do Aliena i 2001, gdzie Stone się rozbiera na ISS jest także wprost metafizyczne w uspokojeniu sytuacji i warto jeszcze zwrócić uwagę na to, jak w środku sytuacji wręcz panicznej na Sojuzie, Cuaron oddala się tylko po to, by pokazać i zachwycić się zorzą polarną.

Film jest świetny i oczywiście nie jest to arthouse. To świetna rozrywka na najwyższym poziomie. Ale to nie znaczy, że ten film jest po prostu widowiskiem. Nie przekraczając granicy między sztuką a zabawianiem widzów, jednocześnie Cuaron nie odstawia Michaela Baya i nie tworzy grupy ujęć, które nie mają żadnego sensu. To inteligentny film z przesłaniem, które może nie jest oryginalne, ale nie jest także beznadziejnie głupie. I może udało mi się to docenić dzięki temu, że akurat trafiło takie przesłanie do mnie osobiście? A może dlatego, że nie mogłem skoncentrować się zupełnie na immersji (która jednak nastąpiła i CZUŁEM się wrzucony w świat), bo musiałem to obejrzeć w 2D? Nie wiem, ale cieszę się, że to obejrzałem.

Nie tylko dlatego, że to techniczne arcydzieło, ale dlatego, że ten film ma coś do powiedzenia, nawet jeśli nie jest to zupełnie nic nowego. Brawo, panie Cuaron.

Re: Grawitacja

: pt paź 18, 2013 22:13 pm
autor: Adam
Paweł, zwariowałeś :P Ty już nie możesz chyba filmów oglądać bo każdy kończy się profesorską rozkminką :P

Re: Grawitacja

: pt paź 18, 2013 22:16 pm
autor: ravaell
Ciekawa i bardzo przydatna recenzja. Pozostaje jednak jedno pytanie:
Spoiler:
Dla mnie to jeden z niewielu mankamentów filmu Cuarona.

Re: Grawitacja

: pt paź 18, 2013 22:34 pm
autor: Paweł Stroiński
Biorąc pod uwagę, że jest to
Spoiler:
to nie może być Deus ex machina. Sądzę, że to wynika bezpośrednio z tego, co następuje chwilę wcześniej, tego momentu przemyśleń i zwierzeń.

Re: Grawitacja

: pt paź 18, 2013 23:28 pm
autor: Paweł Stroiński
Adam pisze:Paweł, zwariowałeś :P Ty już nie możesz chyba filmów oglądać bo każdy kończy się profesorską rozkminką :P
Mam takie zboczenie, że jeśli coś na mnie działa w sposób emocjonalny, to muszę to zrozumieć. A takie rozkminy pomagają mi zrozumieć :) . Nie będę ukrywał, że pod względem emocjonalnym Grawitacja była dla mnie odpowiednim filmem obejrzanym w odpowiednim czasie :) .

Z tym też się wiąże coś, o czym nie chcę mówić na publicznym forum, tylko najwyżej na privie :) .

Re: Grawitacja

: pt paź 18, 2013 23:33 pm
autor: Adam
Paweł Stroiński pisze:Mam takie zboczenie, że jeśli coś na mnie działa w sposób emocjonalny, to muszę to zrozumieć. A takie rozkminy pomagają mi zrozumieć :) . Nie będę ukrywał, że pod względem emocjonalnym Grawitacja była dla mnie odpowiednim filmem obejrzanym w odpowiednim czasie :) .

Z tym też się wiąże coś, o czym nie chcę mówić na publicznym forum, tylko najwyżej na privie :) .
no spoko, szacun, żadna ironia, ale ciekawi mnie, czy Ty to co piszesz rozkminiasz PO filmie, czy już w trakcie seansu tym sobie zaprzątasz głowę? oby nie to drugie bo wtedy to serio współczuję :)

Re: Grawitacja

: pt paź 18, 2013 23:40 pm
autor: Paweł Stroiński
Czasem coś mnie trafi w trakcie seansu (jak wieloznaczność słowa drive w Gravity), ale wtedy bardziej doceniam film w trakcie. Nie masz pojęcia, jak szybko w takich sytuacjach potrafi działać mózg. Jednocześnie cieszysz się seansem i ci mózg pracuje. To jest piękne :) .