Grawitacja

To jest miejsce gdzie można podyskutować o samych filmach. Czekamy na wasze analizy, opinie, ciekawe spostrzeżenia, no i przede wszystkim produkcje godne polecenia. Zarówno te ambitne jak i te komercyjne. Piszcie, dyskutujcie, spierajcie się, niech forum zacznie wrzeć.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
ravaell
Asystent orkiestratora
Posty: 424
Rejestracja: wt maja 03, 2011 15:19 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Grawitacja

#76 Post autor: ravaell » sob paź 19, 2013 15:48 pm

Paweł Stroiński pisze:I JUST drive znaczy "jeżdżę bez celu", przed siebie.
I w takim kontekście poczyniłem analizę.
Paweł Stroiński pisze:Tak, to jest czysto psychologiczne, a NIE filozoficzne, przed czym zastrzegałem przez cały czas.

Ciągle mówię o tym, że nie ma, co tutaj mówić o filozofii, że wszelka metaforyka ma charakter czysto psychologiczny/emocjonalny. Nie jest to Malick przecież :) Dalsza argumentacja, jak wrócę do domu, bo właśnie wychodzę :)
Rozumiem, chciałem po prostu przedstawić pewne sprzeczności w Twoich wypowiedziach. Czepiam się, ale kiedy ktoś wspomina o filozofii bądź psychologii, które są moimi dziedzinami, zapala mi się czerwona lampka :wink: Tym bardziej, jeżeli chodzi o Cuarona, którego jestem umiarkowanym fanbojem :D

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Grawitacja

#77 Post autor: Paweł Stroiński » ndz paź 20, 2013 11:13 am

Doskonale to rozumiem. Sądzę, że u Cuarona należy rozróżnić logikę w sensie ogólnym, czyli to, jak jest ogólnie postrzegana przez nas i wewnętrzną logikę fabuły. Pod względem tego pierwszego jest kilka rzeczy, których można się przyczepić, jak, o czym rozmawiałem np. z Mefim, co w zasadzie Bullock robi w kosmosie.

Babka ma tytuł doktora, instaluje na Hubble'u jakieś podzespoły własnego autorstwa, a potem nagle się dowiadujemy, że pracuje w szpitalu po 18 godzin, co oznacza, że jest lekarzem. O jej przygotowaniu astrofizycznym (podzespoły? Własne? Na teleskopie?!) nie wiemy zupełnie nic. Selekcja NASA jest bardzo, bardzo restrykcyjna, a jednak posłano w przestrzeń osobę z ewidentną depresją, która przez to (przecież praca taka wymaga od cholery precyzji, itd.) stanowi potencjalne zagrożenie dla całej misji (choć Kowalski ma rację, że jej opóźnienie nie wpłynęło na to, co się stało; więcej, dzięki temu w ogóle oboje przeżyli pierwszy atak śmieci). Nie mówimy tutaj o prostym locie w kosmos, gdzie sobie orbitujemy wokół Ziemi i się cieszymy, tylko o skomplikowanej operacji wymagającej długotrwałej (trwa to już kilka godzin i Stone jest na oparach sił przez to przecież) operacji typu EVA (extra-vehicular activity, w NASA termin na wszystkie działania poza pojazdem kosmicznym, więc także wyjście Armstronga z lądownika na Księżycu), która jest potencjalnie (w filmie realnie) bardzo niebezpieczna. Fakt, że jest w kosmosie (z powodu stresu? myśli samobójczych, które faktycznie mogą doprowadzić do wielkiej nieuwagi?) i popełnia to, co robi ze śrubką z teleskopu (która, gdyby Kowalski jej nie złapał, mogłaby zrobić nie mniejsze zamieszanie niż późniejszy atak śmieci, wbrew pozorom poszycie kadłuba promu kosmicznego nie jest takie mocne, jakby się nam wydawało) jest błędem wprost niewyobrażalnym przy precyzji takich operacji. To, że Clooney jest przy tym tak spokojny też mnie trochę dziwi, bo przy całym treningu, takie coś było bardzo nieodpowiedzialne i powiedziałbym jej parę słów do słuchu.

Kilka rzeczy niezgodnych z rzeczywistością jest jednak albo dobrych, albo zrozumiałych. Dobre: kontynuacja misji promów kosmicznych po zakończeniu programu. Jak wykazuje tytulatura score, prom miał się chyba początkowo nazywać w ogóle Atlantis, czyli miał to być autentyczny prom NASA. Można tu było, jak sądzę, pójść w dwóch kierunkach - po pierwsze stworzyć zupełnie nowy statek kosmiczny albo przedłużyć coś autentycznego i typ operacji. Tylko, że mała uwaga. Od wypadku Columbii wszystkie misje promów miały w zasadzie wyłącznie dokować przy ISS, żeby w razie czego (bo Columbia rozleciała się przy wejściu do atmosfery z powodu uszkodzonej podczas startu osłony termicznej) astronauci mieli gdzie uciec. Kontynuacja programu STS (promy kosmiczne, STS oznacza space transportation system; faktycznie skończyło się na misji nr 135, więc przedstawione przez Cuarona STS-157 jest po prostu oczkiem w kierunku widza, tak, tak, to się nie dzieje naprawdę) jest tutaj sensowna - znamy dokładnie potencjalne procedury, itd. Jedyne, czego bym się przyczepił to zastanowiłbym się poważnie, choć tu ekspertem nie jestem i nie wiem, na czym polega różnica, czy Stone jest specjalistką misji (mission specialist, jak u Cuarona) czy, z powodu instalacji WŁASNYCH podzespołów, przypadkiem nie specjalistką ładunku (payload specialist), choć to jest chyba czepianie się na siłę. Natomiast czepianiem się na siłę nie jest fakt, że to, że Stone w ogóle próbowała lądowania Sojuzem (!) w symulatorze jest nierealne, ponieważ specjaliści misji/ładunku w ogóle nie mają szkolenia w pilotowaniu (choć z drugiej strony, to co zrobił Cuaron jest sensowną propozycją - a co jak piloci zginą?).

Co jest zrozumiałe? Cuaron doskonale zdaje sobie sprawę, że fakt, że wszystko u niego jest w zasadzie na tej samej orbicie jest fikcyjne, nawet napisali w pełni realistyczną wersję, ale stwierdzili, że trzeba by tak wiele wyjaśniać, że film nie miałby zupełnie sensu i nie dałoby się oglądać. O ile deadline jest też fikcją (atak śmieci wywołałby wielkie spustoszenie, ale byłby jednorazowy), to reakcja łańcuchowa, o której mowa na początku jest autentyczną hipotezą naukową, zwaną syndromem Kesslera.

I jedna dość oczywista uwaga, dla zainteresowanych, ale nieorientujących się. Nikt nigdy nie zginął jeszcze (dzięki Bogu) w przestrzeni kosmicznej, wszelkie śmiertelne wypadki odbyły się już praktycznie w atmosferze ziemskiej, czy to przy starcie (Challenger) czy przy lądowaniu (nieotwarte spadochrony, raz zaraz przy wchodzeniu w atmosferę doszło do dekompresji kabiny; no i Columbia).

Awatar użytkownika
ravaell
Asystent orkiestratora
Posty: 424
Rejestracja: wt maja 03, 2011 15:19 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Grawitacja

#78 Post autor: ravaell » ndz paź 20, 2013 12:44 pm

Świetnie przedstawione, chociaż dla mnie takie drobne, ściśle specjalistyczne błędy nie zaważają na ogólnym wrażeniu, jakie wywołuje w Grawitacji realizm przedstawienia przestrzeni orbitalnej Ziemi. Poza tym, przy oglądaniu filmów ważniejsza wydaje mi się treść filozoficzna, psychologiczna, bądź społeczna, jaką jaką niesie ze sobą lub sugeruje dzieło sztuki. O ile starsze filmy Cuarona oscylowały wokół tematu miłości (I twoją matkę też, Mała księżniczka, Harry Potter i więzień Azkabanu), a Ludzkie dzieci opowiadały o nadziei, jaką garstka ludzi stara się podtrzymywać w okaleczonym świecie (co ciekawe, w tym samym roku Cormac McCarthy wydał podobną w tematyce, nagrodzoną Pulitzerem "Drogę"), o tyle Grawitacja jest obrazem stricte o wierze i duchowym odrodzeniu człowieka. Szczegółowa analiza filmu pozwala odnaleźć bardzo ciekawe symbole i alegorię, przykładowo Houston jako milczący Bóg, duchowa podróż Stone z Zachodu na Wschód (ISS, rosyjska stacja, na końcu chińska), jednak cały film traci na wartości przez zupełnie nielogiczne (w sensie, jak to Pawle nazwałeś, subiektywnym) odrodzenie, ze względu na fakt, iż zupełnie nie wiadomo, dlaczego Stone przezwyciężyła pragnienie śmierci i z niespotykanym dotąd uporem brnie przez wszystkie przeciwności, aby dotrzeć na Ziemię (do raju, arkadii, czy jak kto tam lubi to nazwać). Dlatego właśnie w tym aspekcie, poniekąd najważniejszym, film kuleje z PSYCHOLOGICZNEGO punktu widzenia.

Grawitacja nie jest stadium depresji, raczej dość wiarygodnie ukazuje ją w najbardziej dramatycznym momencie, kiedy człowiek skazany na samotność, pozbawiony punktu oparcia i akceptacji ze strony drugiej osoby, dotyku, poczucia bezpieczeństwa, uświadamia sobie absurdalność swojego położenia. I brak nadziei na jakąkolwiek pomoc z zewnątrz, ze strony Boga czy drugiego człowieka, bez którego ludzkie życie pozbawione jest sensu.

Pomoc dla Stone przychodzi od wewnątrz, podczas wyobrażenia powrotu Kowalskiego (jej mentor i jedyna osoba, z którą w stanie depresji była emocjonalnie związana). Jego pojawienie się przywodzi na myśl Deus ex machina, szczególnie przy wspomnianej wcześniej słabo zarysowanej motywacji bohaterki. Jedyne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy, wygląda mniej więcej tak: człowiek jedynie na przedsionku śmierci i w momencie skrajnej samotności może doświadczyć transcendencji, poczucia opatrzności i wyjść z opresji ze świadomością, że czuwa nad nami ktoś, kto zawsze odpowie na wołanie i wskaże nam nawet małą, ledwo tlącą się iskierkę nadziei. Czy identyfikujemy się z tym przesłaniem, jest już kwestią ściśle indywidualną.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Grawitacja

#79 Post autor: Paweł Stroiński » ndz paź 20, 2013 13:14 pm

Ja jednak optowałbym za określeniem tego jako halucynacji (choć musiałbym sprawdzić to pod względem medycznym), a Kowalskiego nie traktował jako deus ex machina a uzewnętrznienie jej dialogu wewnętrznego. Czy dałoby się to pokazać lepiej? Oczywiście. Czy w świecie tej fabuły to działa? Moim zdaniem tak. Tak samo słyszałem krytykę jej późniejszego monologu, że to czyste Hollywood, ale jakoś wzajemnego napędzania się załogi Apollo 13 nikt się nie czepiał, a to jest dokładnie to samo: ona się napędza i akceptuje to, że żyje, tyle. Z drugiej strony, nie jest też tak, że przyjście Kowalskiego jest zupełnie niezapowiedziane, chyba popełniamy pewien błąd dyskutując o tym dialogu, pomijając zupełnie poprzedzającą go "rozmowę" Ryan z Aningaaq'em, zwłaszcza, że Cuaron w zasadzie pokazuje to na jednym ujęciu :) .

Jak mówiłem w moim pierwszym poście o monologu Stone po "przebudzeniu" - nie jest to przemówienie prezydenta przed rozwaleniem kosmitów w Independence Day, to po prostu rodzaj pewnego rodzaju startu psychicznego silnika :) .

Ja jednak pozostałbym przy Grawitacji jako myślowym sequelu Ludzkich dzieci, choć może na to wpłynąć fakt, że poprzedni film obejrzałem dosłownie dzień po (planowałem przed, ale nie zdążyłem po ludzku). W obu filmach wiara jest bardzo ważna (Kee jako Maryja, Theo jako Józef). Jasne, metafizyka pojawia się u Cuarona, wiara też, choć metafizyka raczej opiera się na z pozoru nieuzasadnionym ukazaniu piękna przestrzeni kosmicznej (trochę zapowiedzianego na poziomie dialogów przez uwagę Ryan, że "mogłabym się przyzwyczaić" do ciszy, choć z drugiej strony można by to było interpretować jako po prostu "w sumie, to mogłabym tu zostać"). Można by się zastanawiać, czy Ludzkie dzieci nie mówią o nadziei w sensie społecznym, a Grawitacja w sensie duchowym. I oba filmy wykorzystują symbolikę religijną. W jednym wywiadzie o Ludzkich dzieciach zresztą Cuaron stawia w zasadzie znak równości między wiarą a nadzieją, jednocześnie mówiąc, że w sytuacji, w której tracimy nadzieję, tak naprawdę wiara staje się ideologią i przez to - bardzo niebezpieczna. Sądzę, że ten wątek jest tutaj kontynuowany.

Po Grawitacji i, następnego dnia, Children of Men... sam stałem się jego umiarkowanym fanbojem :) .

Awatar użytkownika
ravaell
Asystent orkiestratora
Posty: 424
Rejestracja: wt maja 03, 2011 15:19 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Grawitacja

#80 Post autor: ravaell » ndz paź 20, 2013 14:14 pm

Pojawienie się Kowalskiego traktuję jako kontynuację monologu wewnętrznego Stone (dlatego tak optuję za DEM), co może właśnie potwierdzać brak cięć i portretowanie całej sceny w jednym ujęciu. Kowalski i jego kluczowe słowa wypowiedziane do Stone są personifikacją jej myśli, rodzącej się w jej świadomości nadziei. Grawitacja z Apollo 13 ma wspólną jedynie przestrzeń kosmiczną jako miejsce akcji, jednakże w obu filmach zyskuje ona zupełnie inne znaczenie. Według mnie, zimny kosmos jest w Grawitacji odzwierciedleniem psychiki Stone w stanie depresji, a obraz Ziemi jej uleczeniem, odrodzeniem.

Bardziej udzielił mi się przygnębiający wyraz Ludzkich dzieci, niż końcowy, skrajny można powiedzieć optymizm Grawitacji. Ze wszystkich filmów Cuarona, które do tej pory widziałem (I twoją matkę też, Mała księżniczka, Więzień Azkabanu, Ludzkie dzieci i G.), najnowszy jest najgorszy, pomimo technicznej doskonałości i precyzji. Chociaż to dalej wysoka liga, po Polowaniu i Koneserze najlepsza póki co tegoroczna produkcja w polskich kinach.

Jeżeli interesuje Cię dziecięca psychika, Mała księżniczka i Więzień Azkabanu są filmami idealnymi do interpretacji. Przy czym HP, przyznaję, głównie przez czynniki osobiste, jest dla mnie szczególnie ważny. I twoją matkę też to już analiza młodzieńczego środowiska, poniekąd bardzo dobra. Cuaron jest jednym z niewielu reżyserów we współczesnym kinie, który pomimo wielkiego budżetu produkcji i kręcenia adaptacji znanych powieści, pozostaje twórcą kina autorskiego.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Grawitacja

#81 Post autor: Paweł Stroiński » ndz paź 20, 2013 14:29 pm

Więźnia Azkabanu widziałem i był świetny. To był mój pierwszy kontakt z Cuaronem. W zasadzie Pottery widziałem do Czary ognia, potem się już serią nie interesowałem :) . I z tych czterech, które widziałem HP3 uważam za najlepszy.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Grawitacja

#82 Post autor: Paweł Stroiński » ndz paź 20, 2013 14:32 pm

Tutaj jeszcze wpływa jedna rzecz, do której muszę się przyznać nie tylko z powodu uczciwości względem czytelników, ale także jako, mam nadzieję dobry, hermeneuta:

Grawitacja była dla mnie odpowiednim filmem obejrzanym w odpowiednim czasie. Choć wybrałem się na ten film tylko w zasadzie z powodu pochwał warstwy (wprost cudownej przecież) wizualnej i technicznej, to całe przesłanie filmu odniosło się bezpośrednio do mnie. Częściowo stąd moja chęć analizy, choć częściowo także stąd, by udowodnić, że to nie jest banalne widowisko blockbusterowe.

Tak, mój post wyszedł trochę po to, by udowodnić, jak bardzo i dlaczego Alfonso Cuaron nie jest Michaelem Bayem.

Awatar użytkownika
ravaell
Asystent orkiestratora
Posty: 424
Rejestracja: wt maja 03, 2011 15:19 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Grawitacja

#83 Post autor: ravaell » ndz paź 20, 2013 14:50 pm

I praktycznie tylko Więzień Azkabanu zasługuje na szersze uznanie. Kamień filozoficzny Columbusa sprawdzał się jako wysokiej klasy świąteczna familijna produkcja, druga część to tylko popłuczyny. Newell wykreował potterowski świat jako typowo brytyjski rzemieślniczy produkt rozrywkowy, jednak literacki pierwowzór, który był obok dwóch ostatnich częścią najlepszą, zasługiwał na zdecydowanie lepszą ekranizację. Do dziś zachwyca mnie to, co Cuaron zrobił z Potterem. Bez owijania w bawełnę, przemawia przeze mnie fanbojstwo, jednak w razie konfliktów jestem go w stanie, mam nadzieję, rzetelnie wytłumaczyć :mrgreen:

Każdy ma swoje filmy, z którymi czujemy się emocjonalnie związani. Umberto Eco napisał kiedyś, że należy rozróżnić interpretację od użycia tekstów kultury. Interpretując, staramy się udowodnić, co film przedstawia. Używając, podkładamy go pod własne założenia i dylematy. Takim filmem jest dla Ciebie Grawitacja, dla mnie Więzień Azkabanu, dlatego obaj tak bardzo uwielbiamy Cuarona :wink:

Mefisto

Re: Grawitacja

#84 Post autor: Mefisto » pn paź 21, 2013 03:33 am

tak do tematu:
link

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Grawitacja

#85 Post autor: Paweł Stroiński » pn paź 21, 2013 13:55 pm

No właśnie, zwrócił uwagę na to co ja - Sandra była specjalistką ładunku, a nie misji, choć nie wiedziałem, że NASA nie wysłałaby payload specialist na EVA.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Grawitacja

#86 Post autor: Paweł Stroiński » pn paź 21, 2013 14:28 pm

ravaell pisze:I praktycznie tylko Więzień Azkabanu zasługuje na szersze uznanie. Kamień filozoficzny Columbusa sprawdzał się jako wysokiej klasy świąteczna familijna produkcja, druga część to tylko popłuczyny. Newell wykreował potterowski świat jako typowo brytyjski rzemieślniczy produkt rozrywkowy, jednak literacki pierwowzór, który był obok dwóch ostatnich częścią najlepszą, zasługiwał na zdecydowanie lepszą ekranizację. Do dziś zachwyca mnie to, co Cuaron zrobił z Potterem. Bez owijania w bawełnę, przemawia przeze mnie fanbojstwo, jednak w razie konfliktów jestem go w stanie, mam nadzieję, rzetelnie wytłumaczyć :mrgreen:

Każdy ma swoje filmy, z którymi czujemy się emocjonalnie związani. Umberto Eco napisał kiedyś, że należy rozróżnić interpretację od użycia tekstów kultury. Interpretując, staramy się udowodnić, co film przedstawia. Używając, podkładamy go pod własne założenia i dylematy. Takim filmem jest dla Ciebie Grawitacja, dla mnie Więzień Azkabanu, dlatego obaj tak bardzo uwielbiamy Cuarona :wink:
Zupełnie zapomniałem o Eco, którego Granice interpretacji (po angielsku, bo przekładu, nie wiedzieć czemu, nie ma) niedawno czytałem i się z tym oczywiście zgadzam, ale sądzę, że to, że tak analizowałem to w trakcie oglądania i zaraz po było próbą wyjścia poza użycie i przejście w interpretację, choć nie do końca mi się na pewno to udało i to rozumiem i przyjmuję do wiadomości :) .

Jeszcze do postu danego przez Mefiego. Prawdą jest, że operacje poza pojazdem (EVA) odbywają się parę dni po starcie (trzeci albo czwarty dzień, licząc dokowanie do ISS), ale to, że Stone nie czuje się dobrze, moim zdaniem, nie wynika z choroby kosmicznej, a po prostu z wielkiego zmęczenia i długiego czasu poza pojazdem (Harris przecież ją wysyła z powrotem na statek, ale odmawia). Ona jest po prostu przemęczona i być może także stąd wynika "akcja ze śrubką". Facet i tak docenił Grawitację jako film względnie realistyczny.

Do Apollo 13 - to są zupełnie różne filmy, ale chciałem wskazać na to, co astronauci Apolla mówią między sobą i jak to może być uznane za nadmierny patos, choć nim nie jest.

Widziałem także, że ktoś się gdzieś czepiał zakończenia filmu, jeśli tak, to, obawiam się, nie zrozumiał go zupełnie. Gdyby ten film skończył się inaczej, przekłamałby to, o czym mówi. Akurat pod tym względem Cuaron jest bardzo konsekwentny.

Awatar użytkownika
ravaell
Asystent orkiestratora
Posty: 424
Rejestracja: wt maja 03, 2011 15:19 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Grawitacja

#87 Post autor: ravaell » pn paź 21, 2013 19:27 pm

Paweł Stroiński pisze:Zupełnie zapomniałem o Eco, którego Granice interpretacji (po angielsku, bo przekładu, nie wiedzieć czemu, nie ma) niedawno czytałem i się z tym oczywiście zgadzam
The Limits of Interpretation niestety nie przetłumaczono, jednak cykl esejów Eco i innych ważnych współczesnych filozofów języka (Rorty, Culler, Brooke-Rose) na temat interpretacji wydano w zbiorze "Interpretacja i nadinterpretacja". Mój angielski jeszcze nie jest na tyle zaawansowany, bym bez problemów mógł czytać teksty stricte naukowe, dlatego zapoznałem się akurat z tą pozycją. Ogólnie mówiąc, bardzo ciekawa lektura.
Paweł Stroiński pisze:Widziałem także, że ktoś się gdzieś czepiał zakończenia filmu, jeśli tak, to, obawiam się, nie zrozumiał go zupełnie. Gdyby ten film skończył się inaczej, przekłamałby to, o czym mówi. Akurat pod tym względem Cuaron jest bardzo konsekwentny.
Moim zdaniem mógł zakończyć film mniej patetycznie, chociaż akurat w tym zakresie winna jest przede wszystkim podniosła i zdecydowanie za bardzo rcp-owska muzyka.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Grawitacja

#88 Post autor: Paweł Stroiński » pn paź 21, 2013 19:40 pm

No, to na pewno, choć chodzi mi o to, że
Spoiler:

Awatar użytkownika
kiedyśgrześ
+ W.A. Mozart +
Posty: 5925
Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm

Re: Grawitacja

#89 Post autor: kiedyśgrześ » czw paź 24, 2013 01:22 am

wreszcie miałem czas zmęczyć tego swojego ruskiego cama, no najlepsze road movie jakie w życiu widziałem, ale jazda :!: :!: :!: już im nawet wybaczę, że zasadę zachowania pędu naginali w zależności od okoliczności, a co tam, w Znikającym Punkcie też naginali :) tylko ten duch Clooneya z nietzscheańskim przesłaniem coś mi nie pasował, rozumiem, że ta pani potrzebowała wtedy kopa, ale jakoś ta proteza mi nie odpowiada, coś innego bym wymyślił, Luke hear me :)

ps. no i +100 patriotycznych punktów za heroinę Kowalskiego :) zresztą bohater Vanishing Point też nazywał się Kowalski, przypadek? I don't think so :) żartuję , nie mam pojęcia co się temu Cuaronowi w głowie roi :)
Obrazek

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Grawitacja

#90 Post autor: Paweł Stroiński » czw paź 24, 2013 03:02 am

Nie wiem, jak z Kowalskim, ale Ed Harris to na pewno NIE przypadek :mrgreen:

ODPOWIEDZ