Jestem leniem i nie chce mi się tego samego pisać. W skrócie już na FB napisałem, a teraz kopiuję moją opinię z KMFu:
OK obejrzałem wczoraj drugą część "Hobbita". Wersja 48 do której dalej nie mogę się przekonać, ale kolega strasznie chciał właśnie w niej oglądać.
Pewnie nie napiszę nic nowego i zważywszy, że już tyle osób ten film widziało nie zamierzam bawić się w spoilery, za co jakby z góry najmocniej przepraszam
Zapewne 2/3 uwag jakie tutaj napiszę już się pojawiły i żadnej Ameryki nie odkryję moimi stwierdzeniami, więc się nie będę rozpisywał.
Naturalnie dalej uważam podzielenie tego filmu na trzy części za błąd i niestety dalej film miejscami się dłuży i dalej niestety stoi trochę w rozkroku i z jednej strony mamy bajkowe fantasy, a z drugiej strony udajemy "Władcę Pierścieni". Wolałbym zdecydowanie więcej tej bajkowości.
I tak też wiele rzeczy mi się naprawdę podobało:
Cała ucieczka w beczkach ze swoim przekombinowaniem była fajną rozrywką. Było mnóstwo przegięcia, ale posiadała sporo ducha przygody, tylko niestety potem znowu tempo siada i całe akcje w tej śródziemnej Wenecji (choć wizualnie pięknej) za bardzo mi się dłużyły.
Gandalf jak zawsze dobry, ale sam nie wiem czy jego konfrontacja z Sauronem, aż tak mi się spodobała? Niby uwielbiam Saurona, ale już w pierwszej części Hobbita jak i tej okropnie irytują mnie orkowie. A w szczególności ten Azog i tutaj mi Sauron podpadł, że takiego dresa wybrał na przywódcę. Serio Sauron, Azog? Nie dało się kogoś innego.
Najlepszy i tak jest smok! Smaug wygląda świetnie, świetnie się zachowuje, ma świetny głos i nie miałbym nic przeciwko gdyby tylko on był w tym filmie. Naprawdę design świetny i wszystkie sceny z nim bardzo mi się podobały. Znowu wiele było przekombinowanych i czasami przypominało to grę: wskocz na to, przesuń tę wajchę itd. Ale to była ta przygoda o którą mi chodziło i wszystkie te akcje mi się bardzo podobało i naprawdę uwierzyłem, że Smaug jest żywy co nie mogę powiedzieć o innych stworzeniach i orkach.
Legolas jest dla mnie postacią zbędną. Tauriel niby też, ale miło się na nią patrzy i dla mnie to kolejny plus.
Naturalnie zakończenie jest okropne i nawet niektóre odcinki, niektórych seriali tak się nie kończą. Głupie, to strasznie, tak samo jak i niestety muzyka Howarda Shore, jest aż zbyt odtwórcza i choć nie gryzie obrazu, to też jakoś się nie wybija.
I wiadomo mógłbym dalej psioczyć o długości, o tym zakończeniu, o Azogu, ale dla mnie największą wadą tego filmu jest jego tytuł: "The Hobbit". Jaki Hobbit? Niestety już w pierwszej części z czasem Bilbo coraz bardziej spychany był na bok, a w tej części już kompletnie jest postacią drugoplanową. Tak naprawdę to Thorin zdaje się być głównym bohaterem. A szkoda, gdyż Martin Freeman to genialny wybór i świetny aktor! Uwielbiam jego Bilba, to jest bohater z którym mogę się identyfikować i dlatego wielka szkoda, że został zepchnięty na drugi plan i nie odczuwam, że to są jego przygody. I to mnie chyba najbardziej boli i najbardziej w tym filmie, czy już tej serii przeszkadza
Ja chcę więcej Hobbita w Hobbicie!