Początek ukazuje nam sceny na Kryptonie, ogólnie najgorsza część filmu, to jak Jor-El przekonuje radę do opuszczenie Kryptonu, a zaraz Zod się wpierdala i zaczyna zamach stanu to było tak suche i tak tandetnie zrobione, że miałem wrażenie, że to jakaś amatorska produkcja za "złoty dwajścia dziewięć". No i ta kamera, o której wspomniałem, już właśnie na początku lata jakby serio koleś miał atak padaczki, że tak się zapytam po chuj? Zwykła scena ukazująca całą radę, żadnego ruchu, a nagranie jakby to ktoś z ukrytej kamery robił. Pozostałe sceny na Kryptonie też tragedia, wysłanie Kal-Ela na Ziemię i jeszcze walką jego ojca z Zodem też masakra. No jedynie ostatnie kilkanaście sekund pokazujące zniszczenie planety było fajne.
Kolejne sceny to dla mnie najlepsza część filmu, widzimy tutaj Clarka który ratuje ludzi przy katastrofie platformy wiertniczej, później co jakiś czas mamy różne wspomnienia z dzieciństwa, ukazujące to jak zmagał się ze swoimi zdolnościami i tym, że był traktowany jako taki odrzutek. To było ogólnie świetnie pokazane i bardzo mi się podobało.
No i w połowie pojawia się Zod, chce wydania Supermana, ten się oddaje, ale i tak postanawia zniszczyć Ziemię i zaczyna się długa i nudna rozpierducha. U mnie podczas seansu to nawet pod koniec już ludzie zaczęli wychodzić i obok mnie też już byli totalnie znudzeni. Choć i tak lepsze to było, niż te początek z Kryptonem.
Także scenariusz, fabuła do bani, strasznie przewidywalna historia. Na plus aktorzy, Cavill jako Clark/Superman pozytywnie mnie zaskoczył, co prawda nie umywa się do Reeve'a, ale znacznie lepszy poziom niż Routh z Powrotu. Shannon też był świetny, choć powiem tak, zagrał moim zdaniem lepiej niż Stamp, ale jego Zod został dużo gorzej ukazany niż ten z dwójki, ale nie ma co winić Shannona za to co odwalił Goyer
Crowe także spoko, choć na początku mnie wkurzał jeszcze na Kryptonie, ale później już podobała mi się jego postać i to jak ją zagrał. Amy Adams jednak trochę mnie zawiodła, no nie podobała mi się jej rola kompletnie, taka nijaka była. Podobnie z Costnerem, a Fishburne to zagrał kopię Jacka Crawforda z Hannibala, jednak to jak Perry White został przedstawiony w pierwszych częściach i to jak zagrał go Jackie Cooper było lepsze.
A no i duży plus dla muzyki, w sumie najlepsza rzecz w tym filmie, ale o tym w innym temacie
Ogólnie to filmu nie polecam, no chyba, że właśnie dla muzyki
Ale to lepiej poczekać te ze 3 miesiące i w domu obejrzeć. Do jedynki Donnera, jak i też do dwójki kompletnie się nie umywa. Tak samo do Iron Mana 3 nie ma startu i poziom znacznie gorszy niż TDKR. Co tu dużo mówić jeden z najsłabszych filmów o superbohaterach.