Incepcja - dyskusja o filmie [zawiera spoilery]
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26139
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Incepcja - dyskusja o filmie [zawiera spoilery]
No to taki temat, wk tórym nawet Wawrzyniec moze śmiało pogadać o "Incepcji", ale o filmie, nie o muzyce Hansa (przynajmniej nie o tej w wydaniu albumowym).
Cóż, Nolan poniżej pewnego poziomu nie schodzi, więc otrzymaliśmy kawał wciągającego kina, ale... ale mnie do końca nie przekonał. Moim zdaniem przekombinował z fabułą - za dużo tu nieprawdopodobieństw, za mało logiki. Już sam koncept naciągany przeraźliwie, a potem mam wrażenie, że Nolan nie trzyma się zbytnio zasad, które do tego świata wprowadził. Poza tym za mało wykorzystuje świat snu, za mało jest tu surrealistycznych wątków pokroju tego pociągu wbijającego się w ulicę w centrum miasta. Za realne te senne światy. Psychologiczny wątek też taki nijaki, tak naprawdę starający się być bardziej ambitny, jak w rzeczywistości. I wszystko to było jakieś takie... pustawe. Mam wrażenie, że już za dużo Hollywoodu we współczesnym Nolanie, ale może się mylę.
A zakończenie dla mnie trochę nijakie też.
Ogólnie - film się super ogląda, ale jak się nad nim zastanowić głębiej... to wychodzi za dużo bzdur i sztampy IMHO.
A muza Zimmera działa fajnie w drugiej połowie zwłaszcza, bo w pierwszej parę razy aż jest jej przesyt (spokojny dialog bohaterów a Hansu wylatuje z jakąś nerwową, nadto dynamiczną muzą - brak ścieżki byłby tu lepszy, ewentualnie jakaś plama dźwięku jak Julyan w "Prestiżu"), w drugiej części już dużo lepiej.
Aha, ta maniera z brakiem main credits (to samo było w "Avatarze") zaczyna mnie irytować.
Cóż, Nolan poniżej pewnego poziomu nie schodzi, więc otrzymaliśmy kawał wciągającego kina, ale... ale mnie do końca nie przekonał. Moim zdaniem przekombinował z fabułą - za dużo tu nieprawdopodobieństw, za mało logiki. Już sam koncept naciągany przeraźliwie, a potem mam wrażenie, że Nolan nie trzyma się zbytnio zasad, które do tego świata wprowadził. Poza tym za mało wykorzystuje świat snu, za mało jest tu surrealistycznych wątków pokroju tego pociągu wbijającego się w ulicę w centrum miasta. Za realne te senne światy. Psychologiczny wątek też taki nijaki, tak naprawdę starający się być bardziej ambitny, jak w rzeczywistości. I wszystko to było jakieś takie... pustawe. Mam wrażenie, że już za dużo Hollywoodu we współczesnym Nolanie, ale może się mylę.
A zakończenie dla mnie trochę nijakie też.
Ogólnie - film się super ogląda, ale jak się nad nim zastanowić głębiej... to wychodzi za dużo bzdur i sztampy IMHO.
A muza Zimmera działa fajnie w drugiej połowie zwłaszcza, bo w pierwszej parę razy aż jest jej przesyt (spokojny dialog bohaterów a Hansu wylatuje z jakąś nerwową, nadto dynamiczną muzą - brak ścieżki byłby tu lepszy, ewentualnie jakaś plama dźwięku jak Julyan w "Prestiżu"), w drugiej części już dużo lepiej.
Aha, ta maniera z brakiem main credits (to samo było w "Avatarze") zaczyna mnie irytować.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26139
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Przecież cały ten koncept był w cholerę naciągany.
A wątek żony? Skoro wszystkie postaci w snach miały być wytworem "głównego śniącego", to skąd w snach brała się zmarła żona Cobba, który był tam tylko 'gościem'? Ściema jakaś.
A wątek żony? Skoro wszystkie postaci w snach miały być wytworem "głównego śniącego", to skąd w snach brała się zmarła żona Cobba, który był tam tylko 'gościem'? Ściema jakaś.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26139
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
ale nie offtopujmy już. Ciekaw jestem opinii kolegi Wawrzyńca, który najintensywniej wyczekiwał filmu a ścieżkę zapisał do arcydzieł już za samego twórcę. Chętnie też poczytam, co mają do powiedzenia nasi moderatorzy - miłośnicy sztuk ambitnych, a także inni forumowicze.Adam Krysiński pisze:jak na KOHu normalnie
Jak taki mądry jesteś, to może mi wytłumacz ten genialny koncept Nolana.bladerunner20 pisze:jak to ściema? Ty chyba Koper filmu nie zrozumiałeś
Ostatnio zmieniony ndz sie 01, 2010 18:34 pm przez Koper, łącznie zmieniany 1 raz.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Uwielbiam kino SFKoper pisze: ale nie offtopujmy już. Ciekaw jestem opinii kolegi Wawrzyńca, który najintensywniej wyczekiwał filmu a ścieżkę zapisał do arcydzieł już za samego twórcę. Chętnie też poczytam, co mają do powiedzenia nasi moderatorzy - miłośnicy sztuk ambitnych, a także inni forumowicze.
INCEPCJA DLA KINA SF JEST TYM CZYM AVATAR NIE BYŁ I NIGDY NIE BĘDZIE
Ostatnio zmieniony ndz sie 01, 2010 18:34 pm przez bladerunner, łącznie zmieniany 1 raz.
Bladu chyba nie rozumi filmu więc już tłumaczę, co się działo gdy Mal zastrzeliła Fischera.
Fischer zginął, a tak jak było mówione, śmierć we śnie pod wpływem specyfików równała się z zesłaniem do "limbo" ("Otchłani"? nie wiem jak przetłumaczyli to na polski).
Cobb i Ariadne podłączyli się do dream machine, by po niego zejść - dostali się tam, bo nie było zaprojektowanego żadnego poziomu niżej, więc znaleźli się w limbo.
Cobb skonfronował Mal, tymczasem Ariadne zrzuciła Fischera z balkonu - jeżeli zginąłby w limbo, to automatycznie rozbudziłby się ze snu ogólnie i obudził w samolocie, ale dlatego, że na trzecim poziomie był podłączony do sprzętu do reanimacji, to jakby został przechwycony i ocknął się tam.
Saito tymczasem sam w końcu zginął od wcześniejszych ran postrzałowych.
Cobb wiedząc, że Saito nie pociągnie już długo i pewnie jest martwy, kazał Ariadne uciekać, a sam postanowił zejść po Japończyka, by ten dopełnił swoją część umowy.
Ariadne skoczyła i trafiła akurat w sekwencję przebudzania, by po kolei ocknąć się na wszystkich poziomach.
Cobb, co umknęło pewnie 99% ludzi, zginął od noża, ale stało się to później niż śmierć Ariadne - nie zdążył na 3. i 2. poziom, bo oba zostały już zwinięte i przeniósł się dopiero na 1. poziom, ale nie mógł obudzić się w tonącym samochodzie, bo nie dostał "kicka" na poprzednich. A więc zginął i obudził się w limbo.
Limbo było już zmienione, bo jego rezydentem był Saito - Cobb obudził się na plaży, a potem przypomniał Japończykowi o jego obietnicy. Saito załapał, że nie jest w realu, tylko w limbo i podniósł pistolet.
Zapewne odstrzelił Cobba, a potem siebie i obydwoje obudzili się w realu, w samolocie.
To, czy to była rzeczywistość czy sen Cobba, to już pozostawiam interpretacji.
Fischer zginął, a tak jak było mówione, śmierć we śnie pod wpływem specyfików równała się z zesłaniem do "limbo" ("Otchłani"? nie wiem jak przetłumaczyli to na polski).
Cobb i Ariadne podłączyli się do dream machine, by po niego zejść - dostali się tam, bo nie było zaprojektowanego żadnego poziomu niżej, więc znaleźli się w limbo.
Cobb skonfronował Mal, tymczasem Ariadne zrzuciła Fischera z balkonu - jeżeli zginąłby w limbo, to automatycznie rozbudziłby się ze snu ogólnie i obudził w samolocie, ale dlatego, że na trzecim poziomie był podłączony do sprzętu do reanimacji, to jakby został przechwycony i ocknął się tam.
Saito tymczasem sam w końcu zginął od wcześniejszych ran postrzałowych.
Cobb wiedząc, że Saito nie pociągnie już długo i pewnie jest martwy, kazał Ariadne uciekać, a sam postanowił zejść po Japończyka, by ten dopełnił swoją część umowy.
Ariadne skoczyła i trafiła akurat w sekwencję przebudzania, by po kolei ocknąć się na wszystkich poziomach.
Cobb, co umknęło pewnie 99% ludzi, zginął od noża, ale stało się to później niż śmierć Ariadne - nie zdążył na 3. i 2. poziom, bo oba zostały już zwinięte i przeniósł się dopiero na 1. poziom, ale nie mógł obudzić się w tonącym samochodzie, bo nie dostał "kicka" na poprzednich. A więc zginął i obudził się w limbo.
Limbo było już zmienione, bo jego rezydentem był Saito - Cobb obudził się na plaży, a potem przypomniał Japończykowi o jego obietnicy. Saito załapał, że nie jest w realu, tylko w limbo i podniósł pistolet.
Zapewne odstrzelił Cobba, a potem siebie i obydwoje obudzili się w realu, w samolocie.
To, czy to była rzeczywistość czy sen Cobba, to już pozostawiam interpretacji.
#FUCKVINYL