elfman, broughton, isham ...
: czw sty 05, 2012 10:02 am
Witam! Jestem tu nowy, dzień dobry Śledzę wpisy na forum i teksty na samym portalu od kilku lat, znalazłem wiele wspaniałej muzyki dzięki Waszym rekomendacjom i recenzjom, bardzo dziękuję! To teraz, co by wyrazić swoją wdzięczność i się zrewanżować po prostu, również Wam porekomenduję Moje odkrycia z ostatnich miesięcy:
Bruce Broughton:
- "Baby's day out" ("Brzdąc w opałach") Niezwykle urzekająca muzyka do filmu o brzdącu samym w wielkim mieście. Ciekawe tematy i ich aranżacje. Dziecinnie szczere i bezpretensjonalne. Premiera filmu odbyła się w połowie lat 90., a muzyka ciągle nie została oficjalnie wydana, choć moim zdaniem zasługuje na to bardziej, niż inne "familijne", wydane już kompozycje Broughtona.
- "Honey I blew up the kid" - mickeymousing na wielką orkiestrę, ale niektórych kawałków słucha się rewelacyjnie i z bananem na twarzy
- "Narrow margin" - moim zdaniem jeden z najlepszych thrillerów ostatnich 20 lat, niepowtarzalny klimat, mistrzowski Gene Hackman i piękna Anne Archer w nocnym pociągu. Takich filmów już się nie kręci współtwórcą gęstej atmosfery był też Broughton, tworząc niepokojący, podskórnie działający temat główny (użył go też, nieco zmodyfikowanego, w "Presidio") i silny action score.
Danny Elfman - "Dolores" i "Extreme measures" - to taki poważny Elfman lat 90., muzyka do dwóch thrillerów, choć w "Dolores" więcej jest rodzinnego dramatu. "Extreme measures" ma piękną suitę pod napisy końcowe, natomiast "Dolores" to po prostu absolutne mistrzostwo od początku do końca. Muzyka do sceny z zaćmieniem słońca i końcowa suita to jedne z najlepszych kompozycji Elfmana w ogóle, dużo smutku, dramatyzmu i agresywne blaszane dęciaki. Polecam najszczerzej, jak tylko mogę (należy słuchać głośno)
Dave Grusin - "Mullholand Falls" - elegancka, nostalgiczna muzyka do kryminału z akcją w L.A. lat 40., odpowiednie na wieczór do zakrapianej kolacji
JN Howard:
- "Great Canyon" - monumentalny, wspaniały, dostojny temat główny ilustrujący w filmie scenę przy Wielkim Kanionie, świetnie się go słucha patrząc na jakieś góry czy doliny, albo na Pałac Kultury
- "One fine day" - komedia romantyczna z gershwinującą muzyką, wielkie amerykańskie miasto, spaliny, klaksony idealne na dobry początek dnia albo jako budzik w telefonie, bardzo pogodne
Howard Shore - "Gra" - moim zdaniem najlepsza kompozycja Shore'a (zaraz po "The Fly"), klimatyczna, brudna, gęsta, i smutna jak życie głównego bohatera filmu,
Jon Brion - "Magnolia" - przejmująca kompozycja do długaśnego filmu Andersona i hipnotyzujące dwa długaśne, rytmiczne kawałki "Showtime" i "Stanley/Frank"Linda's breakdown".
Mark Isham - "Public Eye" i "Moderns" nocne, spokojne, może nie tak dobre jak "Crash", ale równie klimatyczne
- "Body shots" - ciekawy film, taki uboższy "Rashomon" + sex i zbrodnia, muzyka to sama elektronika, jednak to właśnie jest Isham, do którego najczęściej wracam, płytę sprowadziłem z USA, a następnego dnia zobaczyłem w Traffic'u w Warszawie za 9,99
Thomas Newman - "the Player", podobno gdyby Altman zapłacił normalne stawki gwiazdom, które wystąpiły w tym filmie, budżet sięgnąłby stu milionów dolarów muzyka Newmana to takie plumkanie, ale finałowy numer jest bombowy (podobno to menuet)
James Horner - "Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki" - dwa energiczne numery z początku płyty, tematy zerżnięte z "Dolce vita" Nino Roty i z jakiegoś jazzowego numeru lat 50. ale aranżacja każe przymknąć oko
Pozdrawiam!
Bruce Broughton:
- "Baby's day out" ("Brzdąc w opałach") Niezwykle urzekająca muzyka do filmu o brzdącu samym w wielkim mieście. Ciekawe tematy i ich aranżacje. Dziecinnie szczere i bezpretensjonalne. Premiera filmu odbyła się w połowie lat 90., a muzyka ciągle nie została oficjalnie wydana, choć moim zdaniem zasługuje na to bardziej, niż inne "familijne", wydane już kompozycje Broughtona.
- "Honey I blew up the kid" - mickeymousing na wielką orkiestrę, ale niektórych kawałków słucha się rewelacyjnie i z bananem na twarzy
- "Narrow margin" - moim zdaniem jeden z najlepszych thrillerów ostatnich 20 lat, niepowtarzalny klimat, mistrzowski Gene Hackman i piękna Anne Archer w nocnym pociągu. Takich filmów już się nie kręci współtwórcą gęstej atmosfery był też Broughton, tworząc niepokojący, podskórnie działający temat główny (użył go też, nieco zmodyfikowanego, w "Presidio") i silny action score.
Danny Elfman - "Dolores" i "Extreme measures" - to taki poważny Elfman lat 90., muzyka do dwóch thrillerów, choć w "Dolores" więcej jest rodzinnego dramatu. "Extreme measures" ma piękną suitę pod napisy końcowe, natomiast "Dolores" to po prostu absolutne mistrzostwo od początku do końca. Muzyka do sceny z zaćmieniem słońca i końcowa suita to jedne z najlepszych kompozycji Elfmana w ogóle, dużo smutku, dramatyzmu i agresywne blaszane dęciaki. Polecam najszczerzej, jak tylko mogę (należy słuchać głośno)
Dave Grusin - "Mullholand Falls" - elegancka, nostalgiczna muzyka do kryminału z akcją w L.A. lat 40., odpowiednie na wieczór do zakrapianej kolacji
JN Howard:
- "Great Canyon" - monumentalny, wspaniały, dostojny temat główny ilustrujący w filmie scenę przy Wielkim Kanionie, świetnie się go słucha patrząc na jakieś góry czy doliny, albo na Pałac Kultury
- "One fine day" - komedia romantyczna z gershwinującą muzyką, wielkie amerykańskie miasto, spaliny, klaksony idealne na dobry początek dnia albo jako budzik w telefonie, bardzo pogodne
Howard Shore - "Gra" - moim zdaniem najlepsza kompozycja Shore'a (zaraz po "The Fly"), klimatyczna, brudna, gęsta, i smutna jak życie głównego bohatera filmu,
Jon Brion - "Magnolia" - przejmująca kompozycja do długaśnego filmu Andersona i hipnotyzujące dwa długaśne, rytmiczne kawałki "Showtime" i "Stanley/Frank"Linda's breakdown".
Mark Isham - "Public Eye" i "Moderns" nocne, spokojne, może nie tak dobre jak "Crash", ale równie klimatyczne
- "Body shots" - ciekawy film, taki uboższy "Rashomon" + sex i zbrodnia, muzyka to sama elektronika, jednak to właśnie jest Isham, do którego najczęściej wracam, płytę sprowadziłem z USA, a następnego dnia zobaczyłem w Traffic'u w Warszawie za 9,99
Thomas Newman - "the Player", podobno gdyby Altman zapłacił normalne stawki gwiazdom, które wystąpiły w tym filmie, budżet sięgnąłby stu milionów dolarów muzyka Newmana to takie plumkanie, ale finałowy numer jest bombowy (podobno to menuet)
James Horner - "Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki" - dwa energiczne numery z początku płyty, tematy zerżnięte z "Dolce vita" Nino Roty i z jakiegoś jazzowego numeru lat 50. ale aranżacja każe przymknąć oko
Pozdrawiam!