Muzyka spełnia wszystkie moje oczekiwania, choć na pewno znajdzie się tutaj grono malkontentów, że nie jest bardziej retro, że nie jest bardziej oldschool, że temat nie jest wiekopomny... Cóż, jest nutka sentymentu względem lat 80., co przejawia się nie tylko nawiązaniem do rozdmuchanej symfoniki, ale i poszczególnych tematów (tak, cytowany jest motyw z BTTF i wiele innych), ale nie brakuje również elektroniki, która przypomina wiele bardziej współczesnych prac Alana. Taki fajny miszmasz, do którego pewnie trzeba będzie wracać po obejrzeniu filmu. Na pewno tam wiele pomysłów przedstawionych w muzyce znajdzie swoje uzasadnienie i podparcie obrazem. Ale i bez niego jest fajnie.
Ogólnie rzecz ujmując jest jednak bardzo fajnie, przygodowo, choć nie bez momentów przestroju. Warto zaznaczyć, że soundtrack rozkręca się powoli, ale jak już się rozkręci, to daje na całego. Pierwsza płyta, po zaskakującym wstępie, o czym wspomniał Paweł, troszkę się jakby snuje. Dopiero później rozkręca się akcja. Za to drugi krążek jest już nią załadowany po brzegi. I mimo, że fajnie się tego wszystkiego słucha, to jednak nachodzi myśl, że można to było zamknąć w 70-minutowym czasie prezentacji. Ot tak
No i w kwestii podsumowania. Nie jest to może ścisła czołówka dokonań Alana, ale z pewnością ciekawsza z ostatnich jego kompozycji.