Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9316
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Ale Wallfisch pracował BEZPOŚREDNIO z Villeneuvem i też wie, czego chce. Różnica polega na tym, że na ostra elektronikę, ale Wallace przecież wprost BRZMI jak First Encounter z Arrival (czego Adam po prostu nie chce usłyszeć). Mogło pójść o rózne rzeczy. Reżyserzy czasem zmieniają koncepcję w trakcie pracy, jak np. było z Rango i Verbinskim.
-
- Spec od additional music
- Posty: 668
- Rejestracja: pn lut 13, 2017 13:02 pm
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Większa częśc tego scoru brzmi jakby to Jóhannsson go napisał potem podziękowano mu przyszedł Benek dodał fragmenty Vangelisopodobne i inną elektronikę do tego co stworzył Jóhannsson, Hans to zmiksował może nawet dodał coś od siebie i teraz brzmi tak jak brzmi.
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9316
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Chodzi mi po prostu o to, że krytyka score'u pozytywna bądź negatywna to jedna rzecz. Ale albo przyjmujemy pewien model ilustracyjny, albo go w ogóle nie przyjmujemy. A nie atakujemy sam model pod nazwiskiem Zimmera lub Johannssona zależnie od naszych preferencji kompozytorskich.
I znowu, nie twierdzę (wręcz przeciwnie), że to jest genialny score. Ale dlaczego tak brzmi? Bo takiej muzyki chce sam reżyser niezależnie od tego, co by chciał sam kompozytor. No i jeszcze, owszem, producenci, ale widać, że tutaj ich wkład brzmi "ej, jednak nie orkiestra, OK?" W tym cały problem tej dyskusji. Gdyby Johannsson taki score napisał, to Adam by był załamany, a Tomek Rokita może uznał za najgorszą współpracę tych panów, ale nie odsądzałby całej muzyki filmowej od czci i wiary przy okazji.
I znowu, nie twierdzę (wręcz przeciwnie), że to jest genialny score. Ale dlaczego tak brzmi? Bo takiej muzyki chce sam reżyser niezależnie od tego, co by chciał sam kompozytor. No i jeszcze, owszem, producenci, ale widać, że tutaj ich wkład brzmi "ej, jednak nie orkiestra, OK?" W tym cały problem tej dyskusji. Gdyby Johannsson taki score napisał, to Adam by był załamany, a Tomek Rokita może uznał za najgorszą współpracę tych panów, ale nie odsądzałby całej muzyki filmowej od czci i wiary przy okazji.
-
- Spec od additional music
- Posty: 668
- Rejestracja: pn lut 13, 2017 13:02 pm
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Ja nie napisałem, że mi się nie podoba bo pewnie jestem w mniejszości, ale podoba mi się bardzo zresztą tak jak Dunkierka Pisałem, że dużo w tej muzyce elementów charakterystycznych dla Jóhannssona, a czy Benjamin i Hans pracowali na jakimś szkielecie muzycznym pozostawionym po Jóhannssonie, czy też stworzyli muzykę od podstaw i w takiej stylistyce jak chciał reżyser to inna sprawa.
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 13081
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Michałp:
Gieferg:
Muzyka w filmie przede wszystkim irytuje, rozprasza i przeszkadza w seansie i to też przyznali moi "współoglądacze"
Tak w ogóle to trochę dziwi mnie hipokryzja polskich widzów. W serwisie "Na Ekranie" pojawił się filmik o wadach rebootów, remaków, sequeli i requeli i ogólnie uznano, że największą wadą jest fakt, że filmy te powstają dla pieniędzy ...
Kurna, przecież każdy film powstaje dla pieniędzy, bo producenci i studia filmowe to nie organizacje charytatywne i muszą zarabiać, aby dalej wydawać kasę na nowe filmy (w USA chyba nie ma dofinansowania z budżetu jak u nas?). Skoro film to przede wszystkim dzieło, sztuka, itp. i kasa się nie liczy, to skąd to biadolenie o tym, że nowy "Łowca Androidów" się nie sprzedał? Przecież kasa jest nieważna, liczy się film, dzieło, sztuka, itp.
Największymi wadami w. w. filmów są scenariusz i reżyserzy-rzemieślnicy, a nie pieniądze i fakt, że takie filmy w ogóle powstają - z drugiej strony, kogo stać na eksperymenty, skoro zysk z takich przedsięwzięć jest niepewny i może się skończyć tak, jak w tym przypadku?
Na szczęście, w tym roku nawet amerykanie pokazali, że mają już dość fuszerki i spora liczba filmów poniosła porażkę, a większość z tych filmów to produkcje słabe, jak "Mroczna Wieża", "Transformers 5' czy "Mumia".
Zgodzę się, że to zależy od widza ale w kinie byłem z czterema osobami, których przedział wiekowy wynosił 26 - 50+ i wszyscy uznali, że film jest za długi i że ma tragicznie wolne tempo, a dodam jeszcze, że wśród tych osób byli zarówno fani oryginału i SF w ogóle, jak i osoby nie znające pierwowzoru i nie lubiące SF i wszyscy oni mieli podobne odczucia po seansie - ogólnie rzecz biorąc, film "dupy nie urywa" (fabularnie) + w. w. wady.Widzę, że Lisu się strasznie zawziął na to wolniejsze tempo filmu a trzeba przecież pamietać, ze wszystko zależy od gustu danego odbiorcy. To że dla kogoś nic sie nie dzieje i wieje nudą, dla kogoś innego te same sceny mogą nieść całą masę rożnych znaczeń. I to jest chyba najlepsze w tym filmie - że można go interpretować na kilka rożnych sposobów.
Gieferg:
Muzyka w filmie przede wszystkim irytuje, rozprasza i przeszkadza w seansie i to też przyznali moi "współoglądacze"
Tak w ogóle to trochę dziwi mnie hipokryzja polskich widzów. W serwisie "Na Ekranie" pojawił się filmik o wadach rebootów, remaków, sequeli i requeli i ogólnie uznano, że największą wadą jest fakt, że filmy te powstają dla pieniędzy ...
Kurna, przecież każdy film powstaje dla pieniędzy, bo producenci i studia filmowe to nie organizacje charytatywne i muszą zarabiać, aby dalej wydawać kasę na nowe filmy (w USA chyba nie ma dofinansowania z budżetu jak u nas?). Skoro film to przede wszystkim dzieło, sztuka, itp. i kasa się nie liczy, to skąd to biadolenie o tym, że nowy "Łowca Androidów" się nie sprzedał? Przecież kasa jest nieważna, liczy się film, dzieło, sztuka, itp.
Największymi wadami w. w. filmów są scenariusz i reżyserzy-rzemieślnicy, a nie pieniądze i fakt, że takie filmy w ogóle powstają - z drugiej strony, kogo stać na eksperymenty, skoro zysk z takich przedsięwzięć jest niepewny i może się skończyć tak, jak w tym przypadku?
Na szczęście, w tym roku nawet amerykanie pokazali, że mają już dość fuszerki i spora liczba filmów poniosła porażkę, a większość z tych filmów to produkcje słabe, jak "Mroczna Wieża", "Transformers 5' czy "Mumia".
Tylko On, Williams John
Tylko on, Elton John
Tylko on, Elton John
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Jasne, że mogło, ale jak dla mnie to zagrywka PRowa. Zresztą gdyby podpisał się pod tym JJ pisałbym to samo - że to słaba muzyka, niezależnie od koncepcji. Po prostu miałka podróba. Spodziewam się, że z filmem jest dokładnie tak samo.
Lisu - oj, nie każdy, nie każdy.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 33788
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Ale ja film widziałem w czwartek i do dnia dzisiejszego nie wiem jak go ocenić i czy mi się podobał czy nie Wiem jedynie, że tak jak powtarzałem na początku, tak i będę powtarzał dalej, że wcale nie potrzebowaliśmy aby ten sequel powstał. I dalej uważam go za zbędny i niepotrzebny.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 33788
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
OK, to co mi się udało na szybko napisać:
Co prawda widziałem ten film w czwartek na wielkim IMAXowym ekranie, ale do dnia dzisiejszego nie wiem jak go jednoznacznie ocenić, jaką dać ocenę? Co więcej na każdy argument, który przemawia na korzyść filmu Denisa Villeneuve'a od razu pojawia się mi kontrargument. I tak jak z jednej strony doceniam, że Villeneuve nie poszedł full The Force Awakens przy tym filmie, tak samo czasami nie wiedziałem, czy znowu aż takie rozszerzenie tego świata chciałem? Gdzie znowu moje wątpliwości pewnie wiele z przyjemności mi wytknie wyzywając od hipokrytów.
I tak jak z jednej strony strona wizualna była zachwycająca tak też niektóre zbyt sterylne pomieszczenia zupełnie mi nie pasowały, chociażby nawet jak nowa siedziba LAPD. Z drugiej strony miejsce gdzie ukrywał się Deckard wyglądało świetnie, podobnie jak i wszystkie ujęcie w siedzibie Niewidomego Leto. Przy czym ze zdjęciami to też trochę czuję, że Villeneuve z Deakinsem nimi kokietują. To trochę na zasadzie atrakcyjnej kobiecy, która jest świadoma swego ciała i ubiera się wyzywająco. I z jednej strony można się zastanawiać, czy ten dekolt musi być aż tak szeroki, z drugiej strony trudno oderwać od niego wzroku i miło popatrzeć. I podobnie odczuwałem ze zdjęciami, gdzie naprawdę czasami byłem pod sporym wrażeniem. Tylko, że też znowu miejscami gdzieś jakoś praktyczność tego świata mi uciekała. Tak jak Villeneuve rozszerzając ten świat dał wiele świetnych lokalizacji, ale przy okazji jakoś uciekł ten moloch Los Angeles jakie znałem i kochałem z oryginału. W pewnym sensie bohaterowie w oryginale byli więźniami tego dystopijnego miasta, które stawało się jednym z bohaterów. w Blade Runner 2049 już nie spełniało ono dla mnie tej funkcji i nie czułem jakoś tego ciężaru.
Gdzieś tutaj chyba Snappik pisał coś o powolnych ujęciach w oryginale, nic nie wnoszących itd. Gdzie oczywiście nie mogę się zgodzić i pomijając już, że po tym jak się zobaczy parę filmów Tarkowskiego, to każde inne ujęcia później odbieramy jako szybkie. Ale ogólnie nawet te wolniejsza ujęcia, czy też ukazywanie np. statku reklamy, to wszystko wnosiło coś do filmu, miało jakiś sens funkcję, w Blade Runner 2049 niestety czasami czuję, że większość ujęć ma cieszyć wyłącznie oko. Czynią to, ale tylko to.
Podobało mi się jak Ford grał, ale wiadomo ile go jest. Plus scena z psem świetna. Co do Goslinga to sam nie wiem? Miejscami to czułem się jakby grał Terminatora, a nie Replikanta. W oryginale przecież Replikanci nie byli aż tacy sztuczni. Właśnie też oto chodziło, o granicę, co czyni człowieka itd. Zaś miejscami Gosling był mega sztuczny, mało ludzki, wyprany z emocji, dokładnie jak zimny robot, ale chyba nie o to chodziło. Co do Niewidomego Leto, to myślałem i bałem się, że będzie gorzej.
Podobało mi się powolne tempo, ale znowu trzeci akt to dla mnie największa wada filmu. Choć cały pojedynek Goslikanta z Terminatrix dobrze nakręcony, to jednak... Po kolei: Strasznie mi to się nie podobało i za bardzo zaleciało mi współczesnymi filmami, gdzie wszystko musi być wielkie i chodzić o całą ludzkość, Weltgeschichte. Nie wspominając, że słynny tekst Roya z łzami na deszczu nisie większe przesłanie, większy ładunek emocjonalny niż cały film Villlenueve'a.
CO do muzyki to mi nie przeszkadzała, ale podobnie jak w IT, mam ten sam problem z muzyką Wallfischa, że jest ona zbyt praktyczna i zbyt od linijki. Wiadomo nie oczekiwałem drugiego Vangelisa, gdyż w ogóle wracamy do punktu wyjścia pt. "Po co sequel Blade Runnera". Ale jednak żałuję, że muzyki nie skomponował Hans Zimmer, gdyż na spokojnie mogłaby być lepsza. Plus wykorzystanie w finale Tears in Rain zupełnie mi nie pasowało.
Pewnie wszystko to chaotyczne co piszę i może uda mi się z czasem lepiej uzbierać myśli, gdyż na pewno wiele też przeoczyłem. I ogólnie dalej jestem mocno zdezorientowany i niepewny po tym seansie.
Jedyne co wiem i co wiedziałem od samego początku, kiedy pojawiły się pierwsze plotki o sequelu Blade'a Runnera. Tak samo dalej uważam, że jest to film niepotrzebny. I piszę to zważywszy, że z kina wcale nie wyszedłem niezadowolony, czy w takim nastroju jak po The Force Awakens. Nie, miejscami nawet mi się podobał i jestem w stanie docenić włożoną prace i umiejętności Villeneuve'a i geniusz Deakinsa. Ale dalej twierdzę, że sequel Blade Runnera nie ma najmniejszego sensu i zdaje się mi być absolutnie niepotrzebny. Oczywiście na razie wiadomo świeżo po seansach jest pewien pozytywny hype. I z doświadczenia wiemy jak to potem z ocenami bywa. Że tylko przypomnę jak to niektórzy po premierze The Force Awakens uważali, że JJ Abrams jako jedyny rozumie Drogę Bohatera i Kino Nowej przygody i ogólnie jest mądrzejszy od samego Josepha Campbella i "Bohatera o Tysięcu Twarzy" zjada na śniadanie itd. Slr wracając do Blade Runnera 2049 zobaczymy czy ten film stanie się kultowy, czy też na razie wszystkie te pozytywne opinie z czasem ulegną zapomnieniu, jak i sam film, tak jak łzy na deszczu...
A na razie mogę jedynie wystawić ocenę:
%x*#??Ö§ü!?/10
Co prawda widziałem ten film w czwartek na wielkim IMAXowym ekranie, ale do dnia dzisiejszego nie wiem jak go jednoznacznie ocenić, jaką dać ocenę? Co więcej na każdy argument, który przemawia na korzyść filmu Denisa Villeneuve'a od razu pojawia się mi kontrargument. I tak jak z jednej strony doceniam, że Villeneuve nie poszedł full The Force Awakens przy tym filmie, tak samo czasami nie wiedziałem, czy znowu aż takie rozszerzenie tego świata chciałem? Gdzie znowu moje wątpliwości pewnie wiele z przyjemności mi wytknie wyzywając od hipokrytów.
I tak jak z jednej strony strona wizualna była zachwycająca tak też niektóre zbyt sterylne pomieszczenia zupełnie mi nie pasowały, chociażby nawet jak nowa siedziba LAPD. Z drugiej strony miejsce gdzie ukrywał się Deckard wyglądało świetnie, podobnie jak i wszystkie ujęcie w siedzibie Niewidomego Leto. Przy czym ze zdjęciami to też trochę czuję, że Villeneuve z Deakinsem nimi kokietują. To trochę na zasadzie atrakcyjnej kobiecy, która jest świadoma swego ciała i ubiera się wyzywająco. I z jednej strony można się zastanawiać, czy ten dekolt musi być aż tak szeroki, z drugiej strony trudno oderwać od niego wzroku i miło popatrzeć. I podobnie odczuwałem ze zdjęciami, gdzie naprawdę czasami byłem pod sporym wrażeniem. Tylko, że też znowu miejscami gdzieś jakoś praktyczność tego świata mi uciekała. Tak jak Villeneuve rozszerzając ten świat dał wiele świetnych lokalizacji, ale przy okazji jakoś uciekł ten moloch Los Angeles jakie znałem i kochałem z oryginału. W pewnym sensie bohaterowie w oryginale byli więźniami tego dystopijnego miasta, które stawało się jednym z bohaterów. w Blade Runner 2049 już nie spełniało ono dla mnie tej funkcji i nie czułem jakoś tego ciężaru.
Gdzieś tutaj chyba Snappik pisał coś o powolnych ujęciach w oryginale, nic nie wnoszących itd. Gdzie oczywiście nie mogę się zgodzić i pomijając już, że po tym jak się zobaczy parę filmów Tarkowskiego, to każde inne ujęcia później odbieramy jako szybkie. Ale ogólnie nawet te wolniejsza ujęcia, czy też ukazywanie np. statku reklamy, to wszystko wnosiło coś do filmu, miało jakiś sens funkcję, w Blade Runner 2049 niestety czasami czuję, że większość ujęć ma cieszyć wyłącznie oko. Czynią to, ale tylko to.
Podobało mi się jak Ford grał, ale wiadomo ile go jest. Plus scena z psem świetna. Co do Goslinga to sam nie wiem? Miejscami to czułem się jakby grał Terminatora, a nie Replikanta. W oryginale przecież Replikanci nie byli aż tacy sztuczni. Właśnie też oto chodziło, o granicę, co czyni człowieka itd. Zaś miejscami Gosling był mega sztuczny, mało ludzki, wyprany z emocji, dokładnie jak zimny robot, ale chyba nie o to chodziło. Co do Niewidomego Leto, to myślałem i bałem się, że będzie gorzej.
Podobało mi się powolne tempo, ale znowu trzeci akt to dla mnie największa wada filmu. Choć cały pojedynek Goslikanta z Terminatrix dobrze nakręcony, to jednak... Po kolei:
Spoiler:
CO do muzyki to mi nie przeszkadzała, ale podobnie jak w IT, mam ten sam problem z muzyką Wallfischa, że jest ona zbyt praktyczna i zbyt od linijki. Wiadomo nie oczekiwałem drugiego Vangelisa, gdyż w ogóle wracamy do punktu wyjścia pt. "Po co sequel Blade Runnera". Ale jednak żałuję, że muzyki nie skomponował Hans Zimmer, gdyż na spokojnie mogłaby być lepsza. Plus wykorzystanie w finale Tears in Rain zupełnie mi nie pasowało.
Pewnie wszystko to chaotyczne co piszę i może uda mi się z czasem lepiej uzbierać myśli, gdyż na pewno wiele też przeoczyłem. I ogólnie dalej jestem mocno zdezorientowany i niepewny po tym seansie.
Jedyne co wiem i co wiedziałem od samego początku, kiedy pojawiły się pierwsze plotki o sequelu Blade'a Runnera. Tak samo dalej uważam, że jest to film niepotrzebny. I piszę to zważywszy, że z kina wcale nie wyszedłem niezadowolony, czy w takim nastroju jak po The Force Awakens. Nie, miejscami nawet mi się podobał i jestem w stanie docenić włożoną prace i umiejętności Villeneuve'a i geniusz Deakinsa. Ale dalej twierdzę, że sequel Blade Runnera nie ma najmniejszego sensu i zdaje się mi być absolutnie niepotrzebny. Oczywiście na razie wiadomo świeżo po seansach jest pewien pozytywny hype. I z doświadczenia wiemy jak to potem z ocenami bywa. Że tylko przypomnę jak to niektórzy po premierze The Force Awakens uważali, że JJ Abrams jako jedyny rozumie Drogę Bohatera i Kino Nowej przygody i ogólnie jest mądrzejszy od samego Josepha Campbella i "Bohatera o Tysięcu Twarzy" zjada na śniadanie itd. Slr wracając do Blade Runnera 2049 zobaczymy czy ten film stanie się kultowy, czy też na razie wszystkie te pozytywne opinie z czasem ulegną zapomnieniu, jak i sam film, tak jak łzy na deszczu...
A na razie mogę jedynie wystawić ocenę:
%x*#??Ö§ü!?/10
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Regular chyba też będzie 2CD albo błąd amazona premiera 17.11:
https://www.amazon.com/dp/B076DQVT9Y/re ... A387645011
https://www.amazon.com/dp/B076DQVT9Y/re ... A387645011
#FUCKVINYL
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 13081
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Jeśli Masz na myśli kino niezależne albo bardzo tanie, to tak, ale filmy z dużym budżetem muszą na siebie zarobić, a BE 2048 takim właśnie filmem jest i już wiadomo, że poniósł box offisową porażkę, gdyż w drugi weekend w USA zarobił tylko 15,1 milionów dolarów. Z drugiej strony, o wiele bardziej efektowny, jeśli idzie o sceny akcji nowy "Kingsman Złoty Krąg" też nie sprzedaje się jak świeże bułeczki: BR 2049 ma 60,6 milionów $ po dwóch tygodniach, a KZK ma 89,7 milionów $ po czterech tygodniach. W sumie, na świecie nowy "Łowca Androidów' ma już 60,6 + 98 $, więc może się jednak zwróci?
Ostatnio zmieniony pn paź 16, 2017 10:33 am przez lis23, łącznie zmieniany 1 raz.
Tylko On, Williams John
Tylko on, Elton John
Tylko on, Elton John
-
- Spec od additional music
- Posty: 668
- Rejestracja: pn lut 13, 2017 13:02 pm
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Odnosnie wydania deluxe to jeżeli regular będzie na 2CD to zapewne na deluxe dorzucą jakieś bonusy, suity etc. ewentualnie score na 1CD, piosenki + dodatki na 2CD, bo nie chce mi się wierzyć, że dadzą to samo, bo jak tak to jaki sens tej limitki deluxa ?
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
No jak to jaki? "Individually numbered"!Jedi-Master pisze: ↑pn paź 16, 2017 10:08 am...bo nie chce mi się wierzyć, że dadzą to samo, bo jak tak to jaki sens tej limitki deluxa ?
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10200
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Właśnie obawiam się że na grafice, numerkach i ewentualnych fotosach się zakończy w tym "limicie"
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Jak to jaki? Limit sie lepiej sprzedaje
-
- Spec od additional music
- Posty: 668
- Rejestracja: pn lut 13, 2017 13:02 pm
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
No i tylko tyle w tym przypadku, bo o wartości kolekcjonerskiej nie ma tu żadnej mowy. Smutne aczkolwiek prawdziwe . Chyba, że jak dojdą płyty to się mile zaskoczymy , ale tak bardzo na to bym nie liczył. Jeszcze tylko pozostaje sprawa ceny regulara bo jak będzie to samo i będzie tańszy to .Jak to jaki? Limit sie lepiej sprzedaje