Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 33787
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
Clemmensen zhakował stronę Southalla, gdyż dał aż 4 gwiazdki temu score'owi (bo orkiestra ble ble ble):
http://www.movie-wave.net/kubo-and-the-two-strings/
Ale jakby co ja i Koper dalej twierdzimy, że Latica zasługuje na "dobrą zmianę" i nie jest nią Marianelli
http://www.movie-wave.net/kubo-and-the-two-strings/
Ale jakby co ja i Koper dalej twierdzimy, że Latica zasługuje na "dobrą zmianę" i nie jest nią Marianelli
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
Dajta znać, jakbyś ktoś namierzył już ten film.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
Teledysk do piosenki przewodniej.
https://www.youtube.com/watch?v=8hUOKjy-9-o
Swoją drogą ten aranż jest naprawdę świetny! Brawa dla Dario. Szkoda, że reszta materiału wypada dużo gorzej. Niedługo więcej ode mnie.
https://www.youtube.com/watch?v=8hUOKjy-9-o
Swoją drogą ten aranż jest naprawdę świetny! Brawa dla Dario. Szkoda, że reszta materiału wypada dużo gorzej. Niedługo więcej ode mnie.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26132
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
Jedyne co muzycznie z tego filmu zapamiętałem.
Niestety.
Niestety.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
Niestety, również potwierdzam. Kubo jest tylko interesujący w momentach, gdzie Marianelli ma szansę pokazać swoją emocjonalność, tudzież pewne fragmenty, kiedy jego muzyka stara się wytworzyć jakiś klimat tajemnicy. Akcja, którą Dario swego czasu miał dość specyficzną (V For Vendetta, The Brave One) opartą na trochę schizofrenicznej rytmice, została zamieniona na jakieś generyczne, orkiestrowe granie. Nie radzi sobie też z komedią - ja ogólnie kompletnie nie przepadam za muzycznym slap-stickiem, a tutaj właśnie taki jest. Wg mnie jest słabiej niż w Pudlakach. Boxtrolle starały się przynajmniej "jakieś" być, Kubo jest przeciętny po prostu i jeżeli chodzi o twórcę tego pokroju, jest to rozczarowanie (podobnie jak film - piękne wizuale i banalna historyjka, która jest jeszcze banalniejsza dla kogoś kto choć raz w życiu widział japońskie anime z prawdziwego zdarzenia odwołujące się do spraw związanych z tradycją/wierzeniami/kulturą japońską).
- ravaell
- Asystent orkiestratora
- Posty: 424
- Rejestracja: wt maja 03, 2011 15:19 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
A mnie Kubo zauroczył. Słuchałem go ze dwa razy przed filmem i lekkie rozczarowanie było, bo brzmiał bardziej jak tło niż pełnoprawna część filmowego kolorytu, że się posłużę malarską metaforą, ale po filmie nabrał dla mnie nowego znaczenia. Bo Kubo właśnie emocjonalnością stoi i trudno się do niego przekonać bez kontekstu historii, którą współopowiada. I nie robi tego na jedno kopyto, ale rozwija się melodycznie przez całą płytę (jak choćby w temacie głównym, od "The Impossible Waves", przez "The Leafy Galleon" po "Monkey's Story" czy "Rebirth"). Akcja rzeczywiście jest generyczna, choć dalej napisana z klasą i wypada przyzwoicie w filmie (przecież to nie tylko bezpieczne "Above and Below", ale i świetne "Story Time"). Poza tymi nielicznymi momentami Kubo brzmi kameralnie, jak i sam film, rozpisany gdzieś pomiędzy trójkę bohaterów i wygrywający raczej to, co zachodzi między nimi, niż skupiający się na przeżywanych przez nich przygodach. A zarzutu co do banalności filmu nie rozumiem - jakby rzeczywiście wierzenia czy kultura japońska były jakimś monolitem i tylko "anime z prawdziwego zdarzenia" dostąpiły monopolu na ich odczytywanie i interpretację.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26132
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
Przecie w tym filmie tylko zmieniają lokacje i po kilku minutach gadki naparzają się z kolejnym (albo tym samym) wrogiem, przypominajac grę komputerową. Na dodatek wiele rzeczy wynika tu... właściwie z niczego, jak i cała wyprawa donikąd szczególnie nie prowadzi, bo ostatecznie lądują w punkcie wyjścia a to co było celem "misji" okazuje się niewiele warte.
Relacje między trójką postaci są całkiem fajnie pokazane, to fakt, i właściwie obok fenomenalnej sfery wizualnej tylko to winduje film ponad średnią amerykańskiego animowanego mainstreamu.
Anime nie ma monopolu na dalekowschodnią kulturę ale Amerykanie próbujący kręcić film oparty rzekomo na japońskich mitach sprawują się równie wiarygodnie jakby amerykańscy aktorzy grający czasem Polaków i kaleczący nasz język, co to może wypadają wiarygodnie dla kogoś kto polskiego nie zna...
Relacje między trójką postaci są całkiem fajnie pokazane, to fakt, i właściwie obok fenomenalnej sfery wizualnej tylko to winduje film ponad średnią amerykańskiego animowanego mainstreamu.
Anime nie ma monopolu na dalekowschodnią kulturę ale Amerykanie próbujący kręcić film oparty rzekomo na japońskich mitach sprawują się równie wiarygodnie jakby amerykańscy aktorzy grający czasem Polaków i kaleczący nasz język, co to może wypadają wiarygodnie dla kogoś kto polskiego nie zna...
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- ravaell
- Asystent orkiestratora
- Posty: 424
- Rejestracja: wt maja 03, 2011 15:19 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
Rozpatruję anime nie tylko jako styl wizualny, ale i jako gatunek - który niejako z założenia odnosi się do japońskiej kultury i tradycyjnych wierzeń, penetruje je, w ich ramach osadza historię i poprzez nią stara się te wierzenia na nowo odczytać. I pod tym względem Kubo rzeczywiście przegrywa na starcie, bo jest po prostu innym gatunkiem, kinem familijnym; i to nie w znaczeniu czynienia z rodzin głównego adresata filmu, ale w opowiadaniu o rodzinie. Kultura japońska, rzeczywiście dość powierzchownie tutaj zarysowana, służy wyłącznie uwypukleniu pewnej wrażliwości w postrzeganiu ran, śmierci, smutków i tęsknot w relacjach rodzinnych, zaburzeń więzi, które są od tych relacji nieodłączne. Dlatego nie mam pretensji, że cel misji okazuje się niewiele warty, a cała wyprawa okazuje się nie prowadzić do niczego konkretnego, bo to była raczej podróż jako dorastanie do świadomości, jak jesteśmy w naszych rodzinnych relacjach od siebie zależni. I tak jak nie obrażam się na, powiedzmy, Pocahontas, że czyniła z wierzeń indiańskich (które podobnie, jak japońskie, monolitem nie są) proste przeciwieństwo wszystkiego złego, co dostrzegamy w zachodniej kulturze, tak nie obrażam się na Kubo. Oba filmy posługiwały się osadzoną kulturą instrumentalnie, ale dzięki niej opowiedziały historię z przesłaniem mocno trafiającym do widza, a przynajmniej do mnie (swoją drogą, rozwijając jeszcze porównanie, Kubo w przeciwieństwie do Pocahontas nie konstruował wierzeń w zależności od potrzeb, ale rzeczywiście się do nich odwoływał, choć na potrzeby historii bardzo je uprościł).
Film zbudowany jest na tej wrażliwości w postrzeganiu relacji rodzinnych i chyba właśnie ona pozostaje w widzu po zakończeniu seansu. Na ile jest to również zasługa Marianelliego, szczerze mówiąc - nie wiem, być może bardziej film pomaga mi w odbiorze muzyki, niż muzyka w odbiorze filmu.
Jeszcze co do tych wierzeń, żeby dolać łyżkę dziegciu: nie podoba mi się, że Kubo nie tworzy świata, w którym moglibyśmy zanurzyć naszą wyobraźnię. Trudno byłoby mi jako dzieciakowi próbować dopowiadać historie, bawić się, czerpać radość z poszerzania tego świata na własną rękę. Pozostaje tylko ta wrażliwość: pytanie, dla kogo tyle wystarczy, a dla kogo nie.
Film zbudowany jest na tej wrażliwości w postrzeganiu relacji rodzinnych i chyba właśnie ona pozostaje w widzu po zakończeniu seansu. Na ile jest to również zasługa Marianelliego, szczerze mówiąc - nie wiem, być może bardziej film pomaga mi w odbiorze muzyki, niż muzyka w odbiorze filmu.
Jeszcze co do tych wierzeń, żeby dolać łyżkę dziegciu: nie podoba mi się, że Kubo nie tworzy świata, w którym moglibyśmy zanurzyć naszą wyobraźnię. Trudno byłoby mi jako dzieciakowi próbować dopowiadać historie, bawić się, czerpać radość z poszerzania tego świata na własną rękę. Pozostaje tylko ta wrażliwość: pytanie, dla kogo tyle wystarczy, a dla kogo nie.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26132
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
Nie przeczę, że przesłanie tu było, ale wspominane przeze mnie wady oraz zauważony przez Ciebie problem z kreacją interesującego (i spójnego!) świata sprawiły, że nawet mimo jak zwykle świetnej strony wizualnej, zważywszy na dość spore oczekiwania, nie mogłem uznać filmu za więcej niż przynajmniej delikatne rozczarowanie.
Marianelli dla mnie zbyt wiele ciekawego tu nie wniósł. Zapanowania nad fabularnym chaosem na pewno nie ułatwił brak wyrazistej myśli przewodniej (tematu, ale on ma zawsze z tym problem) w muzyce. Także póki co filmowo i muzycznie w animacji AD 2016 dla mnie numerem jeden jest Czerwony Żółw.
Marianelli dla mnie zbyt wiele ciekawego tu nie wniósł. Zapanowania nad fabularnym chaosem na pewno nie ułatwił brak wyrazistej myśli przewodniej (tematu, ale on ma zawsze z tym problem) w muzyce. Także póki co filmowo i muzycznie w animacji AD 2016 dla mnie numerem jeden jest Czerwony Żółw.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 13081
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
Jak widać, każdy ma swoją ulubioną animację AD 2016 - moją i znacznej części krytyków jest "Zootopia", która załapała się do 10-tki najlepszych filmów roku według American Film Institute, ani "Kubo" ani "Czerwonego Żółwia" wśród nich nie ma. Sam "Kubo" odstrasza mnie nie tyle techniką animacji co wyglądem postaci, jakoś nie przemawiają do mnie. Żeby nie było iż preferuje tylko Disneya i Pixara to ostatnio na Canal+ widziałem "Song of the Sea", całkiem fajną animacje bliższą tradycyjnej kresce, z fajną piosenką przewodnią i opartą na jakiś Skandynawskich wierzeniach.
Tylko On, Williams John
Tylko on, Elton John
Tylko on, Elton John
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26132
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
Lisu, chciałem już nie komentować, ale...
American Film Institute założył prezydent Lyndon Johnson by promować film amerykański. Widziałeś na ich liście rzekomo najlepszych filmów 2016 jakieś nieanglojęzyczne produkcje?
Song of the Sea oparte jest głównie na wierzeniach celtyckich nie skandynawskich. Wszystko co nie jest amerykańskie wrzucasz do jednego wora?
Komentowania tego że Kubo odstrasza wyglądem postaci sobie podaruje. To jak wchodzenie w polemikę z osobami, które mówią, że nie będą oglądać dzieł Miyazakiego bo je odstrasza wygląd twarzy w filmach anime, albo że nie chcą oglądać Wall-E, bo nie lubią filmów w których, choćby częściowo, nie ma dialogów.
Jest jeszcze jedna kwestia. Ja widziałem z tego roku i Żółwia, i Kubo, i Zootopię (i jeszcze trochę innych). A Ty widziałeś raptem to ostatnie i formułujesz tezy, że on jest najlepszy. To jakbym całe życie jadł tylko rosół i nie spróbowawszy nic innego gadał, że to najlepsza zupa na świecie i moja ulubiona.
American Film Institute założył prezydent Lyndon Johnson by promować film amerykański. Widziałeś na ich liście rzekomo najlepszych filmów 2016 jakieś nieanglojęzyczne produkcje?
Song of the Sea oparte jest głównie na wierzeniach celtyckich nie skandynawskich. Wszystko co nie jest amerykańskie wrzucasz do jednego wora?
Komentowania tego że Kubo odstrasza wyglądem postaci sobie podaruje. To jak wchodzenie w polemikę z osobami, które mówią, że nie będą oglądać dzieł Miyazakiego bo je odstrasza wygląd twarzy w filmach anime, albo że nie chcą oglądać Wall-E, bo nie lubią filmów w których, choćby częściowo, nie ma dialogów.
Jest jeszcze jedna kwestia. Ja widziałem z tego roku i Żółwia, i Kubo, i Zootopię (i jeszcze trochę innych). A Ty widziałeś raptem to ostatnie i formułujesz tezy, że on jest najlepszy. To jakbym całe życie jadł tylko rosół i nie spróbowawszy nic innego gadał, że to najlepsza zupa na świecie i moja ulubiona.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
Po kilku odsłuchach udało mi się wyhaczyć już jeden motyw. Jeszcze parę podejść i ogłoszę Kubo nowym Lotrem.Koper pisze:Zapanowania nad fabularnym chaosem na pewno nie ułatwił brak wyrazistej myśli przewodniej (tematu, ale on ma zawsze z tym problem) w muzyce.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 13081
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
Sorry, ale Ty zawsze krytykujesz filmy amerykańskie za to, że są właśnie amerykańskie
Surowy klimat skojarzył mi się ze Skandynawią, mój błąd.
Nigdy bym nie skrytykował, np. "Wall-E" za to, że częściowo jest filmem pozbawionym dialogów, mi się go oglądało b.dobrze, choć polubiłem go dopiero za drugim razem. Taka krytyka przypomina mi najnowsze recenzje "The Last Guardians", gdzie gra dostaje baty za to, ze ... jest za trudna i że klawiszologia jest z PSX lub z PS2 - mi to w niczym nie przeszkadzało w rozgrywce, bardziej irytuje kamera. Irytuje mnie natomiast wychwalanie Anime tylko dlatego, że to jest Japońskie, więc musi być dobre lub lepsze od filmów made in USA. Mnie jakoś Anime nie kusi, denerwuje mnie min. to, że tam często drugi plan, tło jest nieruchome (ludzie i samochody się nie ruszają, wszystko jest jakby w zastygnięciu) i ogólnie bliższe są mi te rzeczy na których się wychowałem (chociaż taka "Pszczółka Maja", "Niekończąca się Opowieść" czy "Dżeki i Nuka" to też Anime ), choć muszę przyznać, że oglądanie takiego "Naruto" z oryginalnym dubbingiem po japońsku jest bardzo fajne - po angielsku czy po polsku nie ma już tego klimatu. Są też współczesne seriale animowane, także amerykańskie, które starają się po części naśladować Anime, chociażby "Avatar: The Last Airbender", który jest mylony z Anime, albo chyba najlepszy od strony plastycznej animowany serial Europejski, czyli "Wakfu" rodem z Francji.
Wracając do American Film Institute to oni ponoć rzadko wyróżniają animacje, wiec obecność na liście "Zootopii" jest dla jednych zaskoczeniem (nie wiem jak to wyglądało w ubiegłych latach i czy na owej liście pojawił się min. 'Inside Out" czy "Toy Story 3").
Surowy klimat skojarzył mi się ze Skandynawią, mój błąd.
Nigdy bym nie skrytykował, np. "Wall-E" za to, że częściowo jest filmem pozbawionym dialogów, mi się go oglądało b.dobrze, choć polubiłem go dopiero za drugim razem. Taka krytyka przypomina mi najnowsze recenzje "The Last Guardians", gdzie gra dostaje baty za to, ze ... jest za trudna i że klawiszologia jest z PSX lub z PS2 - mi to w niczym nie przeszkadzało w rozgrywce, bardziej irytuje kamera. Irytuje mnie natomiast wychwalanie Anime tylko dlatego, że to jest Japońskie, więc musi być dobre lub lepsze od filmów made in USA. Mnie jakoś Anime nie kusi, denerwuje mnie min. to, że tam często drugi plan, tło jest nieruchome (ludzie i samochody się nie ruszają, wszystko jest jakby w zastygnięciu) i ogólnie bliższe są mi te rzeczy na których się wychowałem (chociaż taka "Pszczółka Maja", "Niekończąca się Opowieść" czy "Dżeki i Nuka" to też Anime ), choć muszę przyznać, że oglądanie takiego "Naruto" z oryginalnym dubbingiem po japońsku jest bardzo fajne - po angielsku czy po polsku nie ma już tego klimatu. Są też współczesne seriale animowane, także amerykańskie, które starają się po części naśladować Anime, chociażby "Avatar: The Last Airbender", który jest mylony z Anime, albo chyba najlepszy od strony plastycznej animowany serial Europejski, czyli "Wakfu" rodem z Francji.
Wracając do American Film Institute to oni ponoć rzadko wyróżniają animacje, wiec obecność na liście "Zootopii" jest dla jednych zaskoczeniem (nie wiem jak to wyglądało w ubiegłych latach i czy na owej liście pojawił się min. 'Inside Out" czy "Toy Story 3").
Tylko On, Williams John
Tylko on, Elton John
Tylko on, Elton John
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
Po dwóch świetnych pierwszych filmach studia Laika, dwa ostatnie nieco rozczarowują, wygląda na to jakby całą uwagę poświęcali, żeby wszystko wyglądało perfekcyjnie i nie dopieszczają innych aspektów, jak scenariusza czy też muzyki i mam nadzieję, że już sobie dadzą z Dario spokój, bo ten po pomysłowych Coraline i ParaNorman, wprowadził tam tylko czyste rzemiosło, nie tak w moich wyobrażeniach miało to wyglądać z jego strony i teraz jakoś się nie dziwię, ze podziękowano mu w Pan i zastąpiono go pełnym wyobraźni Powellem.
- ravaell
- Asystent orkiestratora
- Posty: 424
- Rejestracja: wt maja 03, 2011 15:19 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Kubo and the Two Strings - Dario Marianelli
Filmowo jeszcze nie dane mi było zweryfikować, ale muzycznie The Red Turtle to dla mnie czołówka tego roku, nie tylko na animacyjnym poletkuKoper pisze:Także póki co filmowo i muzycznie w animacji AD 2016 dla mnie numerem jeden jest Czerwony Żółw.
Jeszcze jedna uwaga do muzyki: podoba mi się, jak Marianelli potrafi narracyjne rozpisać swoje ścieżki. Kubo ma pod tym względem przebłyski z najlepszych prac Dario, czyli Pokuty i Jane Eyre, kiedy przypisuje te mniej lub bardziej rozpoznawalne przy pierwszym odsłuchu tematy (tak tak, ukryte ) nie konkretnym postaciom, lokacjom, emocjom, nie napędza nimi akcji, ale stopniowo poprzez ich przenikanie buduje dramaturgię. Nie wiem, jak dokładnie nazwać ten zabieg, ale na płycie słuchać, jak ta muzyka ewoluuje - w ciemno strzeliłbym, że gdyby zamienić miejscami choć jeden utwór z drugim, słyszalny byłby chaos i pewne zaburzenie konwencji.
Koniec końców, to dla to taka słaba czwóreczka, ale nie na zachętę, bo i ja posłuchałbym czegoś świeższego w następnych score'ach Laiki.