Marco Beltrami - Ben Hur (2016)
Re: Marco Beltrami - Ben Hur (2016)
Po tym filmie można było się spodziewać najgorszego, ale źle wcale nie jest i score można raczej zaliczyć do udanych. Pierwszym sukcesem jest dobry temat przewodni, "Ben-Hur Theme" jest ładne, a motyw wielokrotnie aranżowany, lirycznie czy też podniośle, choć nawet i on nie jest w stanie udźwignąć ponad godzinnej ścieżki i w sferze tematycznej przydała by mu się jakaś poboczna pomoc. Na szczęście nie jest to RCP granie, choć akcja miejscami nim zajeżdża, perkusjonalia na pierwszym planie w Chariots of Fire czy śladowa elektronika w Brother vs. Brother. Oklepane duduki i kobiece wokalizy na szczęście też nie są tu regułą i klimat mamy konkretny, a Marco prezentuje nam tu nawet kilka świeżych rozwiązań. Całość nieco stonowana i monotonna, choć Beltrami wrzuca wyższy bieg przy muzie akcji, ale w większości słucha się na tyle porządnie, że jakieś 3.5 można by było i tu wykombinować, siary nie ma, zachwytów też, jest ok.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10201
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Marco Beltrami - Ben Hur (2016)
Trzeba było kilku odsłuchów, by zakochać się przede wszystkim w klimacie, jaki tutaj serwuje nam Beltrami. De facto troszkę czasami podobnym do Noego Mansella.
Coś jest w tej pracy narkotycznego, pragnącego wyciągnąć z filmu coś działającego ponad sferą wizualną i tutaj można chwalić kompozytora za oderwany od mainstreamu sposób postrzegania filmowej rzeczywistości.
Dalej nie idzie mi słuchanie akcyjniaków z końcówki filmu.
No i coraz bardziej jestem ciekaw filmu, bo praca Beltramiego troszkę mi namieszała w głowie. Myślę nawet by na to się wybrać do kina.
Coś jest w tej pracy narkotycznego, pragnącego wyciągnąć z filmu coś działającego ponad sferą wizualną i tutaj można chwalić kompozytora za oderwany od mainstreamu sposób postrzegania filmowej rzeczywistości.
Dalej nie idzie mi słuchanie akcyjniaków z końcówki filmu.
No i coraz bardziej jestem ciekaw filmu, bo praca Beltramiego troszkę mi namieszała w głowie. Myślę nawet by na to się wybrać do kina.
Re: Marco Beltrami - Ben Hur (2016)
Marco jest jednak w dobrej formie, to było do przewidzenia, że będzie na poziomie. Nie miałbym nawet nic przeciwko temu by szedł dalej tą ścieżką Goldsmitha - bardzo porządna muzyka do ambitnych porażek, kupsztali, tudzież filmów klasy B z rozmachem (Jerry miał ich pełno na koncie
Re: Marco Beltrami - Ben Hur (2016)
Ładny ten theme, ale to nic szczególnego jak dla mnie.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10201
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Marco Beltrami - Ben Hur (2016)
Proszę o wsparcie duchowe, albowiem poświęcam się dla dobra ludzkości i muzyki Beltramiego. Właśnie zaczynam seans Benny Hurra. Żeby nie było wątpliwości...darmówka. ;p
Szczegółowa relacja za kilka godzin... jak dotrwam. :d
Szczegółowa relacja za kilka godzin... jak dotrwam. :d
Re: Marco Beltrami - Ben Hur (2016)
Chyba obejdzie się bez tego, bo z wielu źródeł mi wiadomo, że film wcale nie jest taki zły, a hejtują go dla samego hejtu, no bo jak można tknąć opowieść o Ben-Hurze. Sam wczoraj chciałem się wybrać, ale z tej posuchy w kinach wybrałem jednak Suicide Squad
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10201
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Marco Beltrami - Ben Hur (2016)
No i po seansie.
Muszę przyznać, że totalnie pozytywnie się rozczarowałem. Nie jest to tak złe, jak się wydawało, o czym świadczyć mogła już sama muzyka. Ale o tym w dalszej kolejności.
Ten film ciągną na dno dwie kwestie:
- totalnie poroniona promocja ukazująca gimbaziarskie widowisko zamiast uwspółcześnionego wejścia w powieść jakim w gruncie rzeczy jest ten film.
- stylówa bohaterów (z Freemanem na czele), która każe z politowaniem patrzeć na te próby wyrwania postaci z ich epok.
Film trwa dwie godziny, co siłą rzeczy bardzo spłaszczyło całą historię do skromnego zarysowania problemów. Właśnie z tym szybkim przeskakiwaniem do kolejnych wydarzeń miałem największy problem. Cierpią na tym relacje między postaciami traktowane troszkę po łebkach. Świetnie wypada natomiast Juda, który potrafi się odnaleźć w każdej sytuacji tworząc otoczkę jakiejś wiarygodności wokół siebie. Nieco gorzej z Messalą będącym raz zwykłym trepem innym razem rozdartym wewnętrznie kolesiem. Nie do końca go kupiłem.
O Freemanie się nie wypowiadam, bo szkoda chłopa, że się tak dał wkręcić w tę kreację.
Kobiety z domu Ben Hura wymuskane, wygłaskane i ubrane jak z jakiegoś paryskiego domu mody. Serio, śmiechem można zalać te stroje idealnie dopasowane, zszyte ityp. Jak do tej pory nie zwracałem za bardzo na to uwagi, to teraz przeszkadzało.
Fajnie zarysowali tutaj postać Jezusa. I gdyby nie zrobili z niego później chodzącą maszynkę do haseł, to byłoby idealnie.
Scena ukrzyżowania - tu Jack Huston wspina się na wyżyny swoich aktorskich możliwości.
Wyścig rydwanów imo świetnie zrealizowany. Brutalny, dobrze skręcony, choć stylizowana na tę modlę końcowa animacja trąci kiczem. Nie tylko wizualnie, bo ckliwa pioseneczka na finał - to mogli sobie darować.
No a skoro o muzyce mowa, to słów kilka o scorze.
Jest dobrze, czasami nawet dobrze z plusem. Beltrami fajnie podzielił przestrzeń swojej ścieżki na dwie opowieści: Judy i Messali. Temu pierwszemu przypisana jest lityczna melodia z początku albumu (chóralny kawałek świetnie komponuje się ze sceną ukrzyżowania, kiedy to w Judzie dokonuje się wewnętrzna przemiana.
Ten minorowy, niski sygnał to może nie do końca motyw Messali, ale skojarzony jest z całokształtem działań Rzymian - w tym również tych, w których uczestniczy Messala. Fajnie to się ściera w filmie, tworząc odpowiedni klimat.
Rzadko kiedy muzyka przejmuje inicjatywę - jest raczej dobrym pomocnikiem generującym odpowiedni klimat.
Aha... Troszkę osłuchały mi się utwory zdobiące wyścig. W filmie leżą całkiem całkiem, choć dalej na płycie rażą prostotą.
Tyle tytułem wstępu. Więcej w recenzji
Jedno mogę powiedzieć już teraz.
Okropnie żałuję, że promocja zabiła ten film jeszcze zanim on w ogóle wyszedł do kin. Może nie jest to dzieło wiekopomne, ale na pewno nie zasługuje na tak sromotną porażkę, jaką obecnie jest w światowym boxoffice.
Muszę przyznać, że totalnie pozytywnie się rozczarowałem. Nie jest to tak złe, jak się wydawało, o czym świadczyć mogła już sama muzyka. Ale o tym w dalszej kolejności.
Ten film ciągną na dno dwie kwestie:
- totalnie poroniona promocja ukazująca gimbaziarskie widowisko zamiast uwspółcześnionego wejścia w powieść jakim w gruncie rzeczy jest ten film.
- stylówa bohaterów (z Freemanem na czele), która każe z politowaniem patrzeć na te próby wyrwania postaci z ich epok.
Film trwa dwie godziny, co siłą rzeczy bardzo spłaszczyło całą historię do skromnego zarysowania problemów. Właśnie z tym szybkim przeskakiwaniem do kolejnych wydarzeń miałem największy problem. Cierpią na tym relacje między postaciami traktowane troszkę po łebkach. Świetnie wypada natomiast Juda, który potrafi się odnaleźć w każdej sytuacji tworząc otoczkę jakiejś wiarygodności wokół siebie. Nieco gorzej z Messalą będącym raz zwykłym trepem innym razem rozdartym wewnętrznie kolesiem. Nie do końca go kupiłem.
O Freemanie się nie wypowiadam, bo szkoda chłopa, że się tak dał wkręcić w tę kreację.
Kobiety z domu Ben Hura wymuskane, wygłaskane i ubrane jak z jakiegoś paryskiego domu mody. Serio, śmiechem można zalać te stroje idealnie dopasowane, zszyte ityp. Jak do tej pory nie zwracałem za bardzo na to uwagi, to teraz przeszkadzało.
Fajnie zarysowali tutaj postać Jezusa. I gdyby nie zrobili z niego później chodzącą maszynkę do haseł, to byłoby idealnie.
Scena ukrzyżowania - tu Jack Huston wspina się na wyżyny swoich aktorskich możliwości.
Wyścig rydwanów imo świetnie zrealizowany. Brutalny, dobrze skręcony, choć stylizowana na tę modlę końcowa animacja trąci kiczem. Nie tylko wizualnie, bo ckliwa pioseneczka na finał - to mogli sobie darować.
No a skoro o muzyce mowa, to słów kilka o scorze.
Jest dobrze, czasami nawet dobrze z plusem. Beltrami fajnie podzielił przestrzeń swojej ścieżki na dwie opowieści: Judy i Messali. Temu pierwszemu przypisana jest lityczna melodia z początku albumu (chóralny kawałek świetnie komponuje się ze sceną ukrzyżowania, kiedy to w Judzie dokonuje się wewnętrzna przemiana.
Ten minorowy, niski sygnał to może nie do końca motyw Messali, ale skojarzony jest z całokształtem działań Rzymian - w tym również tych, w których uczestniczy Messala. Fajnie to się ściera w filmie, tworząc odpowiedni klimat.
Rzadko kiedy muzyka przejmuje inicjatywę - jest raczej dobrym pomocnikiem generującym odpowiedni klimat.
Aha... Troszkę osłuchały mi się utwory zdobiące wyścig. W filmie leżą całkiem całkiem, choć dalej na płycie rażą prostotą.
Tyle tytułem wstępu. Więcej w recenzji
Jedno mogę powiedzieć już teraz.
Okropnie żałuję, że promocja zabiła ten film jeszcze zanim on w ogóle wyszedł do kin. Może nie jest to dzieło wiekopomne, ale na pewno nie zasługuje na tak sromotną porażkę, jaką obecnie jest w światowym boxoffice.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 33788
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Marco Beltrami - Ben Hur (2016)
Tutaj mam chyba mniej empatii i sam się sobie dziwię. Ale może ta dotkliwa porażka będzie pewnym znakiem i przestrogą dla innych przed robieniem niepotrzebnych remake'ów. Chociaż z drugiej strony mamy SW:TFA gdzie jednak widzimy, że remake'owanie się opłaca. I bądź tu mądry.Ghostek pisze:Okropnie żałuję, że promocja zabiła ten film jeszcze zanim on w ogóle wyszedł do kin. Może nie jest to dzieło wiekopomne, ale na pewno nie zasługuje na tak sromotną porażkę, jaką obecnie jest w światowym boxoffice.
Jedynie Marco szkoda, gdyż ma dobry rok, ale komponuje do filmów miażdżonych przez krytyków i widzów.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10201
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Marco Beltrami - Ben Hur (2016)
Ale nie rozumiesz, że tu nie chodzi o to, że ten remake jest niepotrzebny... szczególnie, że nie jest to remake tylko ekranizacja powieści, na której też bazował ów kultowy film sprzed lat.
Tutaj sprawa się rozchodzi o kiepską promocję. Przecież tym zajmowali się jacyś Janusze marketingu i to w taki sposób aby jak najbardziej go udupić w opinii publicznej jeszcze na długo przed premierą.
Tutaj sprawa się rozchodzi o kiepską promocję. Przecież tym zajmowali się jacyś Janusze marketingu i to w taki sposób aby jak najbardziej go udupić w opinii publicznej jeszcze na długo przed premierą.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26132
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Marco Beltrami - Ben Hur (2016)
Ale czy ponowna ekranizacja to jest coś aż tak lepszego jak remake? Film to nie sztuka wystawiana w teatrze, gdzie każdy teatr robi swoją adaptację. Ponowna ekranizacja ma sens, jeśli pierwsza byłą nieszczególna, lub reżyser ma wizję jak ugryźć książkowe wątki od zupełnie nowej strony. Tutaj chyba niczego takiego miejsca nie miało, nawet jeśli film okazuje się, jak mówisz, nie taki zły jak go malują, czyli zupełnie poprawny.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10201
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Marco Beltrami - Ben Hur (2016)
Tylko ciągle w tym wszystkim zapominamy o jednym... Hollywood to buissness! Choćby zrobili pod każdym kątem perfekcyjny film, to nie zwolni posiadacza praw od możliwości wyskubania z widowni dodatkowych $$$$.
Nie oszukujmy się, film z 1959 roku też robiony był dla kasy. Szczęście, że trafiło na ludzi, którzy poza forsą widzieli również potencjał w tej historii.
Współczesna wersja to po prostu chęć zarobienia na marce, przy okazji odświeżenia wizualnego tego opowiadania. I nie powiem, że było to niepotrzebne, tylko oczywiście można było posiedzieć nad tym dłużej... No i zatrudnić dobrych speców od promocji.
Nie oszukujmy się, film z 1959 roku też robiony był dla kasy. Szczęście, że trafiło na ludzi, którzy poza forsą widzieli również potencjał w tej historii.
Współczesna wersja to po prostu chęć zarobienia na marce, przy okazji odświeżenia wizualnego tego opowiadania. I nie powiem, że było to niepotrzebne, tylko oczywiście można było posiedzieć nad tym dłużej... No i zatrudnić dobrych speców od promocji.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10201
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Marco Beltrami - Ben Hur (2016)
No i coś dla hejterów
http://www.filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2257
http://www.filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2257
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26132
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Marco Beltrami - Ben Hur (2016)
3 to tak mniej więcej znaczy "ścieżka ok, ale dla całości w sumie szkoda miejsca na dysku"
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński