Muzyka filmowa czy ilustracyjna?

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Corsito
Gość od wnoszenia fortepianu
Posty: 62
Rejestracja: sob mar 25, 2006 15:53 pm
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Muzyka filmowa czy ilustracyjna?

#1 Post autor: Corsito » czw sie 03, 2006 14:16 pm

Ostanio przy sluchaniu płyty Frances (John Barry, 1982) tchnęła mnie następująca myśl ;)
Przez lata mojej przygody z 'tą' muzyką nie zwróciłem na to uwagi a mianowicie na ..nazewnictwo.
Przy słuchaniu płyty Frances, nazywanie jej 'muzyką filmową' w moim przypadku nie miało sensu, gdyż nie widziałem filmu i zupełnie inaczej ją odbieram...
Dlatego też uważam, że nazywanie 'tej' muzyki muzyką filmową spłaszcza jej wymowe - DUZO lepszym określeniem jest - moim zdaniem - muzyka ILUSTRACYJNA.
Muzyką filmową mogą być sobie piosenki z filmu...czysty score powinno się nazywać muzyką ilustracyjną, gdyż lepiej oddaje to jej wymowe. Muzyka filmowa - brzmi dosyć 'swojsko' jeżeli wiecie o czym mowie, wiele ludzi powie że tez lubi muzyke filmową, po czym wymieni kilka fajnych piosenek różnych zespołów , który uslyszał w filmie.
Ja w każbym bądź razie jestem fanemu muzyki ilustracyjnej :)

Może sie czepiam, ale...
A Wy jak sądzicie?
aha Neshir

Mefisto

#2 Post autor: Mefisto » czw sie 03, 2006 15:30 pm

ha, dobre - w zasadzie dla mnie muzyka filmowa to muzyka ilustracyjna. Jeśli mowa o piosenkach, to dla mnie soundtrack i tyle. Choć bywa też tak, że utwory instrumentalne różnych wykonawców spisują się tak, jak ilustracja jakiegoś kompozytora. Trudno więc to jednoznacznie wyodrębnić. Ale rozumiem zamysł.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#3 Post autor: Paweł Stroiński » czw sie 03, 2006 16:39 pm

Mamy tutaj do czynienia ze starym problemem, definiowania tego, co słuchamy. Ja bym się jednak częściowo sprzeciwiał mówieniu o muzyce ilustracyjnej, ponieważ wyrażenie to ma znaczenie pejoratywne, ze względu na to, że to, co często określamy jako ilustracyjne nie wypada dobrze poza albumem (jak na przykład mickey-mousing, szczyt ilustracyjności). Wydaje mi się przez to, że określając nasz gatunek w ten właśnie sposób odcinamy się zupełnie od innych słuchaczy, a zupełne zamknięcie się środowiska zdecydowanie nie byłoby korzystne.

Wydaje mi się, że wystarczająco dobrym określeniem wewnętrznym jest rozróżnienie score i soundtrack. W przypadku nomenklatury zewnętrznej dobrą propozycją wydaje się rozróżnienie Mefisto - albumy piosenkowe określać jako soundtrack, a score jako muzykę filmową. Mówiąc o ilustracyjnej możemy kogoś poważnie zniechęcić na początku jego przygody.

Awatar użytkownika
Łukasz Wudarski
+ Sergiusz Prokofiew +
Posty: 1326
Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

#4 Post autor: Łukasz Wudarski » sob sie 05, 2006 19:12 pm

Zadam proste pytanie: Czy muzyka filmowa zawsze musi ilustrować? Chyba nie… Czy możemy zatem muzykę której celem jest wybicie się ponad film, dopisanie czegoś ponad sam obraz nazwać ilustracyjną? Byłoby to chyba krzywdzące. Poza tym piosenki (dla których Corsito rezerwuje nazwę muzyka filmowa) też mogą być ilustracją, czyli d facto też mogą być muzyką ilustracyjną (i najczęściej taką są- chyba że w ogóle nie występują w filmie). Dlatego mimo wszystko pozostanę przy starej nomenklaturze.
Why So Serious !?

Awatar użytkownika
Corsito
Gość od wnoszenia fortepianu
Posty: 62
Rejestracja: sob mar 25, 2006 15:53 pm
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

#5 Post autor: Corsito » ndz sie 06, 2006 00:59 am

Musze sprostowac pare rzeczy.
W problemie który poruszyłem nie chodzi mi o rozróżnienie miedzy scorem a soundtrackiem, ponieważ tutaj faktycznie jest podział na kolejno kompozycje / piosenki.
Chodzi mi raczej o to ze sam termin 'muzyka filmowa' jest 'poddanczy' - zwęża jej zakres do 'filmu'
Celowo w pierszym poście wpisałem tutuł płyty, przy której naszła mnie ta mysl - "Frances" Barrego. Dla mnie była to w momencie słuchania jak najbardziej muzyka ilustracyjna (w znaczeniu kreowania jakiegos obrazu, klimatu), a nie 'filmowa' ponieważ nie widziałem filmu...
W moim przekonaniu 'muzyka filmowa' ZAWSZE tworzy jakis obraz, ponieważ przeciez została napisana pod konkretny film, ALE niekoniecznie 'muzyka filmowa' sama w sobie musi budowac ten obraz do ktorego zostala stworzona. Może stanowić wartość sama w sobie, dlatego dodawanie do niej 'filmowa' mija sie z celem.
Taka muzyka jest oczywisie nazwana 'scorem' i ja ją okreslilem mianem 'ilustracyjnej'.
Więc o co chodzi?
A no o to, ze nie powiem ze lubie muzyke 'scorową', chodzi mi o znalezienie takiej nazwy, która oddaje istote tej muzyki ("kreacyjna"?) a nie spłaszcza jej wymowy do terminu 'muzyka filmowa', ponieważ obraz może ona tworzyc zupłenie w oderwaniu od konkretnego filmu.

Mam nadzieje ze chociaz troche jasniej wyjaśniłem o co mi chodzi ;)
aha Neshir

Awatar użytkownika
Łukasz Wudarski
+ Sergiusz Prokofiew +
Posty: 1326
Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

#6 Post autor: Łukasz Wudarski » ndz sie 06, 2006 13:18 pm

To co pisze Corsito nie jest głupie. Tylko wydaje mi się że nazwa "muzyka filmowa" odnosi się raczej do przynależności, tzn. jest to po prostu muzyka pochodząca z filmu. Tak jak "muzyka disco" to taka (w duzym uproszczeniu) pochodząca z dyskoteki. Niezmienia to faktu, że wszystkie terminy przytoczone przez Corsito są nieprecyzyjne. Jesli uznalibyśmy że muzyka jest "kreacyjna" to wtedy nie odpowiadałoby to wielu soundtrackom (trudno nazwać np. takie micky mousingowe rzemiosło jakim często raczą nas kompozytorzy hollywoodzcy muzyką kreacyjną, gdyż to że kreuje ona nastrój to chyba za mało- efekty dźwiękowe tez kreują nastrój, kto wie czy nie lepiej niż sama muzyka). Podobnie jest z muzyką ilustracyjną., co wyjaśniałem już w poprzednim komencie. Zgodzę się że muzyka filmowa to nie jest najbardziej precyzyjny termin, niemniej ejdnak chyba najlepszy ze znanych. Odnosi się bowiem nie do funkcji lecz do pochodzenia danej partytury. Dlatego zauważcie że istnieje (wśród fanów dobrze to widać choćby w metodach katalogowania) pewne rozróżnienie- podział na muzykę filmową i niefilmową. Stylistycznie częstokroć nie ma tu żdanej różnicy (to co komponuje np. David Akenstone na potrzeby filmu jest niemal takie samo jak to co tworzy na potrzeby swych new agowskich albumów- podobnie jest choćby z Ludovico Einaudim, Vladimirem Cosmą, Joe Hisashi). Słuchając tego w zaciszu domowym nie widać różnicy. Obie muzyki kreują atmosferę, tworzą obrazy. Jedna z muzyk jest filmowa inna nie. Dlaczego? Jedną napisano do filmu, drugą nie i koniec. Mam więc nadzieję że problem metodologiczny został choć w części rozwiany. Co nie znaczy że nie warto szukać jakiegoś zastępnika. Nie wiem jednak czy uda się go znaleźć…
Why So Serious !?

Awatar użytkownika
Tomek
Redaktor Kaktus
Posty: 4257
Rejestracja: pn maja 02, 2005 21:43 pm
Kontakt:

#7 Post autor: Tomek » ndz sie 06, 2006 21:22 pm

W odniesieniu do tego co mówi Corsito, chciałbym każdą pozycję muzyki filmowej przeżywać jako taką muzykę ilustracyjną, żyjącą własnym życiem poza obrazem :) Niestety, nie za dużo jest takich pozycji. Nawet czasami te, z których zna się film, nie dają takich satysfakcji (wiecie o czym mówię :) ). A dość ironiczne jest to, że nie znajomość filmu czasami pomaga uruchomić znacznie silniej wyobraźnię i wtedy odkrywanie muzyki staje się jeszcze bardziej pasjonujące ;) Dlatego też nie zgadzam się z osobami, które twierdzą, że znajomość filmu jest KONIECZNA do zrozumienia muzyki (czy napisania recenzji).
Obrazek

Awatar użytkownika
Olek Dębicz
Gość od wnoszenia fortepianu
Posty: 63
Rejestracja: pn cze 06, 2005 21:30 pm
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

#8 Post autor: Olek Dębicz » ndz sie 06, 2006 22:09 pm

Tomek pisze:...nie zgadzam się z osobami, które twierdzą, że znajomość filmu jest KONIECZNA do zrozumienia muzyki (czy napisania recenzji).
Znajomość filmu oczywiście nie jest konieczna do zrozumienia muzyki, jednak do sprawiedliwego ocenienia pracy kompozytora jak najbardziej :)
Aleksander Dębicz - redaktor portalu Soundtracks.pl

Awatar użytkownika
Marta
Parkingowy przed studiem nagrań
Posty: 37
Rejestracja: czw lip 27, 2006 21:39 pm

#9 Post autor: Marta » pn sie 07, 2006 12:43 pm

Tylko wydaje mi się że nazwa "muzyka filmowa" odnosi się raczej do przynależności, tzn. jest to po prostu muzyka pochodząca z filmu.
Właśnie to samo sobie pomyślałam czytając ten topic. Przecież muzyka o której mowa powstaje na potrzeby filmu. Gdyby nie film w ogóle by nie istniała. Dlatego określamy ją mianem muzyki filmowej. I uważam, że podział na soundtrack i score jest jak najbardziej trafnym podziałem.

Ktoś na początku napisał, że mówiąc ludziom, że słucha muzyki filmowej oni zaczynają wymieniać piosenki pojawiające się w filmie. Niestety znam ten ból, zaczynam tłumaczyć, że to wcale nie o to chodzi itp. ale uważam, że dzielenie nazewnictwa na muzykę filmową i ilustracyjną narobiłoby jeszcze większego zamieszania i dopiero wtedy musiałabym się natłumaczyć :wink:
All You have to decide is what to do with a time which is given to You...

ODPOWIEDZ