No cóż, jest to muzyka filmowa, a więc muzyka napisana specjalnie na potrzeby filmu, a nie tylko dla słuchacza, który woli to albo tamto. I tu nic nie poradzimy. Ta muzyka musiała być staroświecka, bo takiej wymagał film. Już pomijam fakt, że dla mnie ta muzyka nie brzmi staroświecko; to że użył sporo trąbek i uderzył w amerykańsko-patriotyczny ton nie oznacza, że score jest od razu staroświecki. Zresztą co oznacza "staroświecka muzyka"? Zwłaszcza, że Desplat przefiltrował ją przez swój styl, plumkając tu i ówdzie itd. Poza tym, jak muzyka może być ZBYT staroświecka? Zresztą zdanie:
Może to pasuje do charakteru filmu, ale dla mnie brzmi on za bardzo staro w swojej formule. przeczy definicji muzyki filmowej i dalej kiedy Wawrzek mówi o Williamsie, że zrobiłby to inaczej, mniej staroświecko, a bardziej uniwersalnie potwierdza, że Wawrzek krytykuje raczej działanie muzyki w filmie, którego nie widział (!) niż samej muzyki na albumie. Poza tym, co w tym złego, że Desplat jednak zrobił score "staroświecki"? Czy obowiązuje zakaz pisania scorów staroświeckich? Czy muszą powstawać scory wyłącznie uniwersalne/ponadczasowe? Właśnie główny motyw miał być taki "pastiszowy", trochę karykaturalny, przerysowany, score miał być na pierwszym planie, bardzo ilustracyjny. W takich sytuacjach trochę mnie smuci, że niektórzy użytkownicy forum traktują muzykę filmową wyłącznie jako płytkę do przyjemnego odsłuchu, a zapominają o pierwotnym jej celu. To, że możemy tej muzyki słuchać autonomicznie, to jest pozytywny "skutek uboczny". No ale nikogo do oglądania filmu nie zmuszam i nie zakazuję oceny scoru bez znajomości obrazu, ale apelowałbym o troszeczkę ostrożniejsze formułowanie swoich opinii. Więc jeśli Wawrzyniec chciał zaznaczyć, że nie lubi staroświeckiej muzyki, to powinien napisać "Ten score brzmi staroświecko. Nie lubię staroświeckiej muzyki. Ale nie widziałem filmu, a być może on takiej muzyki wymagał." Wtedy autor takiej wypowiedzi jasno formułuje, że lubi inny rodzaj muzyki, więc ten score nie leży w jego sferze zainteresowań (o gustach się nie dyskutuje), natomiast nikt nie jest winny takiej sytuacji. Natomiast w wypowiedzi Wawrzyńca pojawiają się sprzeczności: z jednej strony pisze, że być może ten score pasuje do filmu i nie oczekuje od Desplata innego stylu tej pracy, a z drugiej strony zarzuca, że być może w obrębie tego gatunku filmowego można by to było zrobić inaczej, co już jest wskazaniem winy Desplata, że przesadził ze stylizacją na stare amerykańskie filmy. Czyli jako kompozytor źle wypełnił swoją funkcję. Więc Mefi i ja będziemy się czepiać. Wiadomo, ja wiem że to są już szczegóły i wynikają z lekkiego niechlujstwa językowego i domyślam się, że Wawrzyniec nic złego nie chciał powiedzieć, no ale jak już wywołaliście temat do tablicy, to się znoooowu Wawrzyńcowi biednemu oberwie
Generalnie jestem ciekaw Twojej opinii, Wawrzyńcze. Jakie elementy tego scoru wg Ciebie wskazują na jego staroświeckość, które utwory może jednak Ci się spodobały, jakie skojarzenia wywołuje w Tobie ta muzyka (jakie sceny sobie wyobrażasz, że ilustruje), itd.
I oczywiście zachęcam do obejrzenia filmu, mimo że jest średniawy
PS. Mefisto, co Ty się taki prodesplatowski zrobiłeś? Chociaż z drugiej strony hejterstwem chyba nigdy nie zalatywałeś... A może mnie się dotychczas tylko wydawało, że z naszego forum Desplata lubię tylko ja, ewentualnie Marek, a reszta jest anty-plumkająca
Generalnie ja nigdy nie pamiętam co kto na forum na jaki temat powiedział, więc to może dlatego.