FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Wojteł
John Williams
Posty: 9827
Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3841 Post autor: Wojteł » śr wrz 27, 2017 15:39 pm

No na przykład Andrzej Szachowski. Poza tym, jasne, te portale są przez nas prowadzone bo nam się nudzi i lubimy pogadać o swojej pasji, ale pisząc recenzję, niezależnie jak bardzo kiepską pod względem treści czy warsztatu, tworzy się jakąś formę krytyki. Inna sprawa, że Polsce ten gatunek chyba nie ma prędko co liczyć na bardziej profesjonalną krytykę, więc jest skazany na takich dyletantów jak my :P Co więcej, powiedziałbym nawet, że ta dychotomia w krytyce odzwierciedla też dychotomię na linii muzyka poważna-muzyka filmowa :P Tym pierwszym parają się wykształceni ludzie, tym drugim pasjonaci i entuzjaści :P

Ofc nie ma co porównywać z profesjonalną krytyką muzyczną, ale Twój tekst o krytykach był trochę słaby, bo mimo całego zmanierowania polskiego środowiska muzycznego, to jednak krytyka jako taka jest potrzebna, bo istnieje potrzeba profesjonalnej ewaluacji kultury i tworzenia kanonu gatunkowego. Wiadomo, to, że im się coś nie podoba, to nie odbiera nikomu prawa do cieszenia się tym, ale jednak bez jakiejkolwiek podpartej wykształceniem argumentacji, ludzie nie widzieliby różnicy warsztatowej między Djawadim a Beethovenem. Generalnie trochę słabo by wyglądało, gdyby dyskusje na takie tematy ograniczyć do tego, że muzyka X jest lepsza od Y, bo się fajnie tupie nóżką, a całe zaplecze techniczno-konceptualne to srał pies.
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara

Awatar użytkownika
Wojteł
John Williams
Posty: 9827
Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3842 Post autor: Wojteł » śr wrz 27, 2017 15:40 pm

Paweł Stroiński pisze:
śr wrz 27, 2017 15:35 pm
Tomek Goska napisał magisterkę z systemu Golden Age, Wojtek pisze magisterkę z muzyki z Gwiezdnych wojen, ja powoli kończę doktorat z filmoznawstwa ;) .

ojapierdole miałem napisać do promotor :shock:
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara

Awatar użytkownika
Wojteł
John Williams
Posty: 9827
Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3843 Post autor: Wojteł » śr wrz 27, 2017 15:43 pm

Btw. Wiem, że robię tripple posta, ale nie wiem, czy Adam przeczyta edycję, więc wolę nowy machnąć - chciałbym przypomnieć, że taki np. Wojciech Mann nie ma ani wykształcenia muzycznego, ani dziennikarskiego, a filologiczne, co nie przeszkodziło mu w zostaniu dziennikarzem muzycznym :P
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58235
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3844 Post autor: Adam » śr wrz 27, 2017 15:44 pm

Wojtek pisze:
śr wrz 27, 2017 15:39 pm
ale Twój tekst o krytykach był trochę słaby, bo mimo całego zmanierowania polskiego środowiska muzycznego, to jednak krytyka jako taka jest potrzebna
a czy w poście swoim, który pojawił się przed moim, sam nie podsumowałeś jak ci krytycy oceniali Kilara inteligentnie inaczej? :P no więc na choooj mi tacy ludzie i by się nimi posiłkować? ludzie za bardzo przejmują się kto co powie, zamiast słuchać samego siebie..

całkowita i bezdenna przepaść muzyki nad filmem na niekorzyśc muzyki jest taka, że film zrozumie półgłówek - czy mu się podoba jak aktor gra, czy mu się podoba że Aquaman w chujowym trailerze ze słabym CGI spada na jakiś blok w Sosnowcu, czy Karolak z gracją wkłada do dupy pierścionek czy nie, itp itd - do tego nie trzeba żadnych umiejętności - tylko mieć oczy zdrowe i po prostu to widać.. Nie trzeba znać żadnej fachowej terminologii czy znać się na robieniu filmów od strony technicznej albo jak zrobili to chujowe cgi... Człowiek czytający reckę krytyka filmowego, gdy czyta że Aquaman spada na blok w Sosnowcu w chujowym cgi nie musi nic rozumieć, bo widzi tą mizerię od razu przed oczami. A w recenzji muzyki nikomu nic nie powie czy kontrapunkty, tercje, molle i inne mu coś dadzą, bo dalej tej muzyki nie będzie słyszał ani sobie jej nie wyobrazi jak z filmem.. A o muzyce w kwestii fachowej nie ma pojęcia 99,9999% ludzi na świecie - i ich wali to czy tam sa kontrapunkty, tercje, itp itd. Słuchają i albo się podoba, albo nie. Nie zastanawiają się: kurde, nie podoba mi sie, aaaale skoro mówią że tam są jakieś kontrapunkty i to jakiś Penderecki ponoć znany, eee to mi się podoba jednak! znacie kogoś takiego? Nie. Dlatego krytycy filmowi są potrzebni i rozumiani przez społeczeństwo.. A muzyczni nie. Bo oni nic nie wnoszą i szary człowiek gówno rozumie z ich wywodów i ma je w pupie. JUz nie wspomnę o sytuacjach takich jak np gdy ci szanowani krytycy 60 lat temu mówili każdej wytwórni że to gówno i nie chcieli wydać Beatlesów i się chłopaki musieli odbijać od ściany do ściany zanim łaskawie w ostatniej próbie ich Parlophone przygarnął... I to nie krytycy są teraz ikoną, a oni.. A sytuacji tego typu na przestrzeni dekad było multum.

dlatego nic bardziej mnie nie irytuje, jak widze gdy wychodzi taki proplatformerski Penderecki i z miną znawcy pierdoli do mikrofonu że muzyka filmowa to jest gówno i nie wolno się tym zajmować bo to obraza i młodzi muzycy nie idźcie tą drogą.. A potem u niego grają tacy co go posłuchali za 5 zł/godz i mają dobre samopoczucie że robią dobrą i jedyną słuszną muzyke, bo ich guru tak twierdzi. Typowe sekciarze... W żadnej dziedzinie nie spotkałem się z czymś takim jak w muzyce że jeden muzyk krytykuje inny muzyczny gatunek mówiąc że jest gorszy. Czy ktoś słyszał by Michael Jordan mówił że piłka nożna jest chujowa i młodzi ludzie uczcie się tylko koszykówki? Nie. Albo by Małysz mówił że slalom gigant jest chujowy i jak narty to młodzi ludzie tylko skoki narciarskie? Nie. Albo by Jagger mówił że tylko rock, a pop to gówno także ludzie nie słuchajcie Michaela Jacksona? Nie.. A w muzyce klasycznej i ich krytykach przykłady takich mądralińskich są na każdym kroku..
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Wojteł
John Williams
Posty: 9827
Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3845 Post autor: Wojteł » śr wrz 27, 2017 19:34 pm

Sorry Adam, ale jednak za cholerę nie mogę się z Tobą zgodzić, bo dramatycznie wszystko upraszczasz. Jasna sprawa, że krytycy muzyczni często zmieniają się w hermetycznych snobów, których nic nie może zadowolić, mają też swoje kliki i podziały - połowa Ci powie, że polska awangarda to hałas i że dobrze, że Kilar z Pendereckim wrócili do tonalnej muzyki, a druga połowa ci powie, że to system dur-moll to gówno i przeżytek w obecnych czasach i że zdradzili dobrą muzykę, tak samo jak krytycy filmowi ci powiedzą, że Batmany Nolana to geniusz i Marvel może się schować z tą ich pstrokacizną, a druga połowa ci powie, ze te jego batmany są śmieszne i absurdalne, a Marvel nie ma tego całego kija w dupie i nie porywa się z motyką na Słońce.

Zresztą cały ten wywód o filmach jest lekko nietrafiony, bo przy każdym filmie choćby Nolana, podzieleni są i krytycy i fani. A krytycy z wykształceniem też są w stanie w recenzji podkreślić parę rzeczy, których zwykły fan nie zauważy, np. specyficzne ustawienie czy ruch kamery, obiekty mieszczące się w kadrze i ich symboliczne znaczenia, paleta kolorów, montaż, itd. Widz ogląda film i myśly: e no fajny montaż. A potem czyta recenzje krytyka, który też wie, że "e no fajny montaż", ale wie zarazem, że ma to jakieś symboliczne znaczenie, nawiązujące do jakiejś konkretnej rzeczy i pisząc o niej w recenzji, może wydobyć dodatkową głębie filmu, przez co czytelnik nie tylko się dokształci, ale doświadczy pełniejszego i lepszego odbioru filmu. Z muzyką jest całkiem podobnie.

To, co Ty robisz, to masakryczne upraszczanie czy wręcz debilizowanie muzyki. Ja wiem, że Ty masz zasadę, że póki dobrze się tego słucha, to to jest dobra muzyka, nikt Ci nie zabroni się tym cieszyć, ale mógłbym tu przypomnieć rozmowę Kopra z Pawłem w temacie Alienca - Paweł twierdził, że super film, bo mu się podobał, podczas gdy Koper podzielając zdanie większości, stwierdził, że ten film to gówno i że da się to merytorycznie uargumentować.

Podobnie jest z muzyką. Tylko teraz przejdźmy na co komu ta cała rozmowa o tercjach i kontrapunktach:

Muzyka orkiestrowa to jest szalenie intelektualne i złożone dzieło. Jak spełnia ten warunek, że dobrze brzmi, to już jest dobrze, jeden punkt odhaczony. Ale to dopiero wierzchołek góry lodowej. Dalej, żeby prawidłowo zinterpretować muzykę, musisz ogarniać choćby coś takiego jak narrację leitmotywiczną - co jest szczególnie ważne w dziedzinie naszego ulubionego gatunku, bo to jest najpopularniejszy sposób nadawanie kontekstu do interpretacji. Dalej symboliczne znaczenie dzieła można podkreślić samym kształtem utworu - charakterystycznym motywem, rytmem, itp, itd. Dalej masz cała instrumentację i harmonię, i one chyba dają największe możliwości do dodawania kolejnych warstw znaczeń - każdy akord, rozwiązanie, kadencja może coś znaczyć. Możesz zharmonizować utwór tak, żeby brzmiał fajnie, a możesz go zharmonizować tak, żeby nadać mu jakieś dodatkowe znaczenie, np. używając zakazanych w klasycznej harmonii zabiegów, albo sięgając po słabe czy mocne kadencje, odpowiednie skale, itd, itp, więc interpretacja muzyki nie ogranicza się do tego "jak to brzmi", ale też "dlaczego tak brzmi".

I dlatego potrzebny jest taki krytyk, żebyś siedząc na koncercie Szostakowicza i słuchając pieśni pochwalnych ku Stalinowi mógł przeczytać, że Szostakowicz wbrew temu, co mógłbyś z takiego koncertu wynieść nie był zagorzałym komuchem, tylko ironistą robiącym zabiegi, za które trafiłby do końca życia do łagru, gdyby tylko ktoś z partii był w stanie je zrozumieć - np. wplatając w te pieśni tryton, który w średniowieczu był uważany za tak straszny dysonans, że musi on być przejawem obecności diabła w muzyce, wobec czego był zakazany. Więc generalnie Partia się cieszyła jaka fajna kantata, podczas gdy Szostakowicz dyskretnie im dawał znać, że Stalin to diabeł. Kilar też pełno takich zabiegów robił i nieraz był przerażony, że ktoś to zauważy i podejmie odpowiednie kroki przeciw wrogowi władzy ludowej.

Więc o ile krytycy często potrafią przysnobować, to jednak krytyka jak i odpowiednia edukacja muzyczna jest jak najbardziej potrzebna. Tak samo jak powinno się umieć odczytywać metafory i zabiegi literackie na języku polskim, tak powinno się mieć przynajmniej jakąś podstawową wiedzę na temat danej dziedziny sztuki, w tym przypadku muzyki.

Filmy też strasznie redukujesz do kupsztali od DC i filmów z Karolakiem, no ale istnieją też trochę inteligentniejsze filmy, których interpretowanie co poniektórych widzów po prostu przerasta, dlatego mówią, że film chujowy, bo nie potrafią zrozumieć nic bardziej skomplikowanego, niż avengersów vs milion robotów. Tak samo interpretowanie obrazów nie ogranicza się też do "ładnie namalował - nieładnie namalował" tylko wielu symbolicznych obiektów i gestów, które na obrazie mogą być ukryte w tle, o licznych technikach malarskich nie mówiąc.

I tak, uważam, że muzyka filmowa bywa często niesłusznie deprecjonowana, a Penderecki raczej słusznie ma opinię buca, co nie zmienia faktu, że zrobienie podziału "dobra muzyka - ta co mi się podoba/ zła muzyka - ta co mi się nie podoba" to trochę bieda, bo wtedy by wyszło, że taki Justin Bieber jest lepszy i od Freddiego Mercury'ego, i od Beethovena, jeśliby brać pod uwagę to, co się większości podoba.
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara

mixon
Szofer w RCP
Posty: 190
Rejestracja: ndz paź 19, 2014 17:31 pm

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3846 Post autor: mixon » śr wrz 27, 2017 20:39 pm

Zawodowy wywód @Wojtek!
I w 100% się zgadzam!

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3847 Post autor: Paweł Stroiński » śr wrz 27, 2017 21:27 pm

Druga rzecz jest taka, że muzyka filmowa zaczęła podlegać krytyce relatywnie późno. Pierwsza propozycja estetyczna jest z lat bodaj trzydziestych i to nie trafiła za bardzo pod strzechy, bo przełożyli ją z polskiego bodaj Niemcy (książka jest z 1932 roku, jak dobrze pamiętam). Krytyka muzyki filmowej ma trochę inne wymagania niż krytyka filmowa w ogóle czy krytyka muzyki w ogóle.

Co do wypowiedzi Pendereckiego, należałoby się spytać, czy to nie jest, że tak powiem, kwestia traumy z dzieciństwa, bo co najmniej jeden film w karierze zrobił i być może nie lubi samego procesu.

Myślę, że muzykologia sensu stricte ma problem z muzyką filmową, dlatego, że muzyka filmowa jednak ma inną formę i strukturę niż "typowe" dzieło klasyczne. Do filmu jednak nikt dwugodzinnej sonaty nie napisze (ani tym bardziej allegra sonatowego). Można i należy wskazywać na Wagnera i jego lejtmotywikę, ale mimo wszystko ważne jest to, co pomiędzy, ważny jest miks, też relacja muzyka-efekty. Muzyka jest jednym z języków, którymi film operuje.

Ze względu na to podlega nieco innym kryteriom. Oczywiście, że Star Wars to nie symfonia, a raczej opera bez słów (nawet space opera!), choć tutaj od cholery upraszczam na rzecz dyskusji. Ale to, że struktura tematyczna jest inna i, ba, można mówić o róznych preferencjach wśród kompozytorów (Williams kontra Goldsmith), że o różnicach Europa-Hollywood, Azja, itd., nie wspomnę.

Sam mam ostatnio trochę kryzys krytyki, co się bierze z tego, ile czasu już się tym zajmuje i w ogóle pewnym myśleniem o nauce w ogóle. Ale nie zmienia to faktu, że podejście musi koniecznie być inne. A antyintelektualizm bywa wręcz przerażający czasem.

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58235
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3848 Post autor: Adam » czw wrz 28, 2017 10:24 am

Wszystko pięknie ładnie, tylko wciąż nie potraficie zanegować prawdy starej jak świat - opis filmu i jego błędów zrozumie i wyobrazi sobie przed oczami każdy. Opisu muzyki nie zrozumie praktycznie nikt, i nikt jej sobie nie usłyszy w myślach. Stąd muza zawsze jest na przegranej pozycji w recenzjach, której to są mało warte tym samym.
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3849 Post autor: Paweł Stroiński » czw wrz 28, 2017 12:11 pm

A nie uważasz, że może tak być, właśnie dlatego, że muzyki nie można sobie wyobrazić i język nie bardzo ma "zdolność" pisania bardzo prostymi słowami o czymś, co w zasadzie istnieje, jak mówią niektórzy, w czasie?

Pamiętasz, jak w swoim czasie śp. Mariusz Tomaszewski i chyba też trochę ja (nie chcę kłamać, ale mogłem w tym sporze brać udział, choć nie wiem czy nie bardziej na privie, na pewno polemizowałem z samą recenzją) naskoczył nieco na Olka Dębicza za recenzję Monachium Williamsa i te różne "jakby improwizowane frazowania"? To był akurat szczyt tych technicznych uwag. Pamiętam też, że Olek bardzo chciał (jak był jeszcze recenzentem!) napisać Spanglish Hansa, bo bardzo lubił to specyficzne brzmienie smyczków w tym score, o którym sam się potem dowiedziałem.

Problem polega na tym, że, jak pisał Wojtek, ważne jest dlaczego i "jak". Bo czasem "jak" tłumaczy "dlaczego". Takie detale utrudniają bądź ułatwiają zrozumienie danego dzieła. Czy ma znaczenie fakt, że prawie ciągle Tomasz Mann opisuje głównego bohatera pełnym imieniem i nazwiskiem? Czy fakt, że narrator go nie lubi (mówimy o literaturze, która teoretycznie "jaka jest, każdy widzi) ma jakieś znaczenie większe? Jakie?

Film. Początek Blade Runnera (jeśli Wawrzyniec, czyta tego posta, nie, nie tłumacz tego, co Ridley mówi w komentarzu :) ). Ujęcie na miasto i nagle wielkie zbliżenie na oko. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? Co to może i powinno znaczyć? To, że kamera w Cienkiej czerwonej linii sunie przez trawę ma znaczenie czy nie?

Co do muzyki. Tym, co usprawniło moje myślenie o muzyce o jakieś 1000% było, jak mi rodzice kupili nowego keyboarda, zagranie sobie na wszystkich (jak na koniec lat 90-tych, realistycznych) brzmieniach orkiestry. Dzięki temu wiedziałem, co to trąbka, waltornia/róg, obój, klarnet. Potem sobie strzeliłem taką popularyzatorską książkę Lasockiego, Podstawowe wiadomości o muzyce. I do tej pory (pomijając dość regularne wypady w świat muzyki poważnej, choć dozowane i czasem dość... przypadkowe na zasadzie, a to może Prokofiewa sobie dziś strzelę) to jakoś wystarczy na tyle, że jak od pewnego czasu wychodzę jednak z analizy muzyki jako środka filmowego, jakoś z tych recenzji wybrnę.

Oczywiście można zrobić wszystko, by tekst był mało przystępne na zasadzie, że "kiedy Williams od chorału na dęte blaszane przechodzi w masywne tutti, okazuje się mistrzem kontrastu, bo bardzo szybko tutti przeradza się w kameralny lament mikrotonalnego bliskowschodniego wokalu, któremu towarzyszą tylko poruszające, grające piano wiolonczele grające sul ponticello, podkreślając tym osamotnienie bohaterki"*. Jasne, dałoby się tak: "Wiesz, Johnneł to mistrzunio, bo ja ryczę, kiedy z tej blachy tak napierdala na całą orkiestrę, a potem wchodzi ta jęcząca z samymi niskimi bodaj smyczkami i w ogóle, wtedy się rozklejam, wiesz". Pomijając sam język, to nie do końca jest to precyzyjne z kilku względów:

1. Sam do tej pory nie wiem, co to jest "chorałowe" pisanie na dęte blaszane, jest to coś, co gdzieś znalazłem w niepolskich tekstach i nawet nie wiem, czy tego dobrze użyłem, ale generalnie chodzi o język;
2. Tutti to po prostu po włosku "wszyscy" i tym się jakoś operuje. I nie zawsze jest to "napierdalanie". Po prostu głośne wejśćie wszystkich;
3. Na czym polega to "jęczenie"? Samo lament wskazuje na płacz i jest ładne, co do wokalu - dobrze określić, jaki to typ wokalu, choć ta mikrotonalność (to wziąłem z bootlega nagrań Troi, gdzie takie uwagi Carowska dostawała od Hornera) też coś mówi o tym, jak sobie pewnie wokalistka może iść. W dużej mierze etniczne wokalistki i tak improwizują.
4. Niskie bodaj smyczki jako wiolonczele: no spoko. Ale to, że smyczki grają sul ponticello, czyli "przy podstawku", dociśnięte to rodzaj gry na tym instrumencie, który też wywołuje pewne skojarzenia (choć dla bardzo nerdowatych fanów muzyki filmowej, głównie z twórczością Michaela Giacchino, a nie z jakimiś emocjami). Swoją drogą, właśnie to było powodem, dla którego Olek Dębicz chciał Spanglish pisać.

No i interpretacja - to podkreśla samotność bohaterki. A nie, "po prostu ryczę". Wszystko to musi mieć jakieś odniesienie językowe. A coś tak abstrakcyjnego jak muzyka, która jest asemantyczna sama z siebie (pozbawiona znaczenia), jak się twierdzi, nie podlega łatwym opisom.

* - taki kawałek Williamsa raczej nie istnieje. To tylko przykład.

hp_gof

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3850 Post autor: hp_gof » czw wrz 28, 2017 12:20 pm

Czy nie uważasz, adminie, że to już przesada z tym offtopem?! :roll:

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58235
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3851 Post autor: Adam » czw wrz 28, 2017 12:22 pm

:mrgreen:

przenieść do DYSPUTY o re-recordingach :P
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Tomek
Redaktor Kaktus
Posty: 4257
Rejestracja: pn maja 02, 2005 21:43 pm
Kontakt:

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3852 Post autor: Tomek » czw wrz 28, 2017 13:00 pm

Adam pisze:
czw wrz 28, 2017 10:24 am
Stąd muza zawsze jest na przegranej pozycji w recenzjach, której to są mało warte tym samym.
Ciekawe czy jak pisywałeś swoje recenzje "sponsorowane" to również myślałeś o nich w kategoriach "małej wartości"? :P
Obrazek

Awatar użytkownika
Wojteł
John Williams
Posty: 9827
Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3853 Post autor: Wojteł » czw wrz 28, 2017 13:03 pm

Adam pisze:
czw wrz 28, 2017 10:24 am
Wszystko pięknie ładnie, tylko wciąż nie potraficie zanegować prawdy starej jak świat - opis filmu i jego błędów zrozumie i wyobrazi sobie przed oczami każdy. Opisu muzyki nie zrozumie praktycznie nikt, i nikt jej sobie nie usłyszy w myślach. Stąd muza zawsze jest na przegranej pozycji w recenzjach, której to są mało warte tym samym.
Słyszałeś kiedyś o słuchu absolutnym? :P Człowiek wystarczająco osłuchany będzie w stanie mniej więcej wiedzieć, czego się spodziewać po opisie muzyki, tak jak widz będzie wiedział, czego się spodziewać po obejrzeniu filmu, ale przeczytanie recenzji filmowej też nie da mu dokładnie tego samego, co obejrzenie filmu. Inaczej niewidomi mieliby się całkiem dobrze.

Zresztą, idąc tą droga, to cała krytyka muzyczna byłaby bezcelowa, i takie magazyny jak the rolling stone mogłyby iśc w pizdu. Znowu Adam upraszczasz, wiadomo, przeczytanie o muzyce i przesłuchanie jej to nie to samo, ale jakbym ci miał zacząć opisywać np. specyficzny sposób gry aktorskiej McDowella w Mechanicznej Pomarańczy, albo sposób, w jaki gra Nicholas Cage (zakładając, że nie znasz tego aktora), albo specyficzną pracę kamery u Kubricka, Zemeckisa, lub Inarritu, to pewnie też mógłbyś mieć o tym wyobrażenie nie bardziej przybliżone, niż zaprawiony meloman czytając opis jakiejś płyty. Bo co Ci da zdanie "W pierwszych Transformersach sceny transformacji wgniatają w fotel"?
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58235
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3854 Post autor: Adam » czw wrz 28, 2017 13:07 pm

Tomek pisze: Ciekawe czy jak pisywałeś swoje recenzje "sponsorowane" to również myślałeś o nich w kategoriach "małej wartości"? :P
:roll: tłumacze po raz milionowy że recenzje nie były sponsorowane, a za płyty i pracą nad nimi nie brałem pieniędzy, tylko np 10 szt autorskich, a za tylko 2 z nich śmieszne tantiemy po roku (recenzja i tak była bez znaczenia dla ich wysokości, bo milion osób z jej powodu płyt przecież nie kupiło). inaczej by te wszystkie albumy nie wyszły w ogóle, jakby miały mieć lepsze okładki (czytaj - lepszy/droższy grafik) też.. a ponieważ mi zależało na tych konkretnych tytułach, to robiłem je probono, by qwa w ogóle wyszły. Innych na których mi nie zależało już nie robiłem w ogóle. I robić nie będę, bo za marne grosze nich sobie szukają innych frajerów. No chyba że mi ktoś zaproponuje tytuł na którym mi zalezy, to wtedy bardzo chętnie całkowicie za darmo się znów pobawię w "wydawanie".

ale jak widać wciąż do niektórych to nie dociera nawet po paru latach i dalej mają ból dupy typowego Polaczka.
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Tomek
Redaktor Kaktus
Posty: 4257
Rejestracja: pn maja 02, 2005 21:43 pm
Kontakt:

Re: FMF i inne Festiwale Muzyki Filmowej oraz Koncerty

#3855 Post autor: Tomek » czw wrz 28, 2017 14:00 pm

Pisałeś recenzje płyt, których byłeś producentem... Dla ciebie pewnie dalej nie ma żadnego problemu z tym :D

I skoro tak, to przestań pieprzyć, że recenzje płyt mają małą wartość, bo raz że nie masz szacunku dla tych, którzy pochylali się lub pochylają nad próbą napisania tekstu krytycznego (każdy kto choć raz taki napisał, wie, że nie jest to taka prosta sprawa), dwa takie recenzje niejednokrotnie pomagają ludziom w zakupie lub odstąpieniu od niego.
Obrazek

ODPOWIEDZ