Muzyka Filmowa w Internecie

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Bucholc Krok
Jean-Baptiste Lully
Posty: 17506
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
Lokalizacja: Golden Age

#16 Post autor: Bucholc Krok » czw maja 13, 2010 11:06 am

Adam Krysiński pisze:co Ty siętak podniecasz tym hdcd? :) jest sporo płyt które dla picu mają nabitkę tą i tyle a audio jest kiepskie..
No i co z tego? Mam może tylko z 10 płyt HDCD i na moich dźwięk jest zdecydowanie lepszy niż na innych płytach. I słychać to już na zwykłym, biedackim czytniku komputerowym.

Awatar użytkownika
Łukasz Waligórski
Początkujący orkiestrator
Posty: 617
Rejestracja: śr maja 18, 2005 12:27 pm
Kontakt:

#17 Post autor: Łukasz Waligórski » czw maja 13, 2010 18:33 pm

Chciałbym przytoczyć tutaj zastanawiającą historię, która w pewien sposób pokazuje, że internet może być również zagrożeniem dla muzyki filmowej. To historia bardzo aktualna, dowiedziałem się o niej dzisiaj rano.

Jak pewnie część z Was zauważyła od kilku dni, na pewnych stronach, można ściągnąć cały score Johna Debney'a z Iron Mana 2. Mogłoby się to wydawać czymś nie odbiegającym od normy, ale jest jeden szkopuł. Ta muzyka ma oficjalnie zostać wydana grubo za miesiąc - krążek nie ma nawet jeszcze okładki. Jak się okazuje dzisiaj rano dostałem mail od Raya Costy - właściciela Costa Communications, które zajmuje się interesami Debney'a i wielu innych kompozytorów. W liście tym znajduje się informacja o wszczęciu śledztwa w sprawie wycieku tej muzyki. Jak się okazuje została ona wysłana kilka tygodni temu 6 dziennikarzom, którzy otrzymali propozycje jej przedpremierowego zrecenzowania. Wersja która jest teraz dostępna do ściągnięcia pochodzi od jednego z tych dziennikarzy. Traf chciał, że jestem jedną z tych osób - oczywiście nie mam sobie nic do zarzucenia. dlatego spokojnie tutaj opisuję tę sprawę.

Ale ta historia może mieć jednak przykry ciąg dalszy. Oto bowiem na kilka tygodni przed premierą i pojawieniem się płyty na rynku, każdy może jej posłuchać za darmo w internecie. Jaki więc jest sens wydawania muzyki, którą już każdy zainteresowany zna? Można się domyślać, że sprzedaż takiego krążka będzie znacznie niższa niż oczekiwana... może się nawet zdarzyć tak, że Sony Classical zrezygnuje z tego wydawnictwa! Inną sprawą jest wstyd jaki teraz odczuwa Ray Costa, którego klientem jest John Debney - kompozytor został w ten sposób brutalnie okradziony. Zaufanie, tego najbardziej znanego agenta w świecie muzyki filmowej względem jego klientów zostało bardzo zachwiane... Sprawa tak przejęła samego Raya, że postanowił napisać do każdego dziennikarza z którym współpracuje by zapewnić że wszczął śledztwo w celu wyjaśnienia tego...

Osobiście jestem bardzo zainteresowany dalszym rozwojem tej sprawy z dwóch powodów. Niejako dotyczy ona mnie, bo byłem jedną z sześciu osób, które dostały tę muzykę przed kilkoma tygodniami, prosto ze stołu montażowego. Ale z drugiej strony to sprawa, która pokazuje jak niebezpieczny staje się Internet nawet dla muzyki filmowej, która przecież wiele mu zawdzięcza. Jeśli takie sytuacje zaczną się powtarzać, wytwórnie mogą przestać interesować się wydawaniem muzyki filmowej. Może nie takie molochy jak Sony, ale mniejsze wytwórnie może ogarnąć uzasadniony strach.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26175
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#18 Post autor: Koper » czw maja 13, 2010 18:47 pm

Akurat wydanie bądź brak wydania Iron Mana 2 mówiąc szczerze kompletnie mnie nie obejdzie. :D A już tak abstrahując twórcy mogliby wykorzystać fakt, że ta muzyka wyciekła do przesondowania opinii ludzi - podoba się czy nie, czy układ, montaż utworów jest ok, czy może na forum ludzie piszą, że ten kawałek zbędny a brakuje jakiejś fajnej muzyki ze sceny takiej a takiej. No oczywiście może się też okazać, że ludzie nie są zainteresowani oryginalnym scorem, ale to będzie głównie wina miałkości samej muzyki. Bo, nie oszukujmy się, ta muzyka i tak by trafiła do netu i chyba wytwórnia nie urwała się z choinki, że liczy, że jak wyda, to każdy zainteresowany kupi a nie ściągnie. Kto miałby kupić, to by kupił, a kto miałby ściągnąć, ten by ściągnął, niezależnie kiedy by to wyciekło.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Łukasz Waligórski
Początkujący orkiestrator
Posty: 617
Rejestracja: śr maja 18, 2005 12:27 pm
Kontakt:

#19 Post autor: Łukasz Waligórski » czw maja 13, 2010 18:59 pm

Chyba jednak machina showbiznesu Hollywood myśli inaczej niż Ty. Nie spotkałem się jeszcze ze sytuacją, w której wydawca liczyłby się z opinią zwykłych słuchaczy w sprawie układy utworów itp... Soundtrack to po prostu produkt, przygotowany przez ekspertów w sposób, który gwarantuje jego najlepszą sprzedaż. W tym przypadku pytanie brzmi - po co sprzedawać coś co już się wyprzedało? Tu chodzi o samą zasadę...

To że padło akurat na Iron Mana to akurat pół biedy, bo faktycznie to muzyka, za którą wielu by niewiele zapłaciło. Chodzi mi bardziej o sam problem wycieków, które mogą kiedyś zrujnować plany wydawnicze małych wytwórni, które liczą na zysk a nie na promocję filmu.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26175
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#20 Post autor: Koper » czw maja 13, 2010 19:03 pm

Zdaję sobie sprawę, że w Hollywood myślą inaczej niż ja. Niestety. :) Potem mamy takie filmy i soundtracki, jakie mamy. ;)
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Bucholc Krok
Jean-Baptiste Lully
Posty: 17506
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
Lokalizacja: Golden Age

#21 Post autor: Bucholc Krok » czw maja 13, 2010 19:59 pm

Koper pisze:Kto miałby kupić, to by kupił, a kto miałby ściągnąć, ten by ściągnął, niezależnie kiedy by to wyciekło.
Ale czas wycieku też jest ważny. Im jest dłuższy okres między wyciekiem a oficjalnym wydaniem, tym więcej osób ma szansę posłuchać ścieżki i zdecydować, że jednak nie kupi. Bo wiadomo, że ścieżka prędzej czy później będzie w sieci. Część klientów może jednak nie chcieć czekać i kupi płytę. W opisanej sytuacji ewentualni klienci nie mają już na co czekać i straty mogą być znacznie większe.
A co do tej ewentualnej rezygnacji z wydania to może być też tak, że Sony zrezygnuje w końcu z wydania ścieżki w USA i EU, ale wyda ją np. w Japonii w jakimś lichym nakładzie i będziemy mieli knota, który będzie chodził na Ebayu za 200$. :D

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26175
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#22 Post autor: Koper » czw maja 13, 2010 20:02 pm

Bucholc Krok pisze:Ale czas wycieku też jest ważny. Im jest dłuższy okres między wyciekiem a oficjalnym wydaniem, tym więcej osób ma szansę posłuchać ścieżki i zdecydować, że jednak nie kupi.
No ale to już wina słabości ścieżki. Bo jakby była zajebista, to ludzie by chcieli mieć oryginał. :) No przynajmniej fani i kolekcjonerzy. A gównem się mało kto zainteresuje.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Bucholc Krok
Jean-Baptiste Lully
Posty: 17506
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
Lokalizacja: Golden Age

#23 Post autor: Bucholc Krok » czw maja 13, 2010 20:24 pm

To prawda, że gówno to gówno, ale w dzisiejszych czasach jednak wiele (przynajmniej tak zakładam na podstawie różnych wypowiedzi) osób woli nie kupić ścieżki (lub odłożyć zakup na świętego nigdy) nawet jeśli jest fajna. Za 60-70zł to jednak sporo innych rzeczy można kupić, a same mp3-ki, jesli nie jest się wymagającym co do jakości dźwięku itp., można spokojnie zaakceptować. Na dodatek jeszcze same wytównie za bardzio się nie przykładają do swoich produktów. Ale to już inna sprawa.

Awatar użytkownika
Althazan
+ Georges Delerue +
Posty: 3636
Rejestracja: wt lut 24, 2009 14:28 pm

#24 Post autor: Althazan » pt cze 04, 2010 11:03 am

Świetny artykuł o tym, jak postęp technologiczny na świecie zabija wrażliwość na jakość muzyki (dźwięku). Jakże prawdziwy i smutny:
By JOSEPH PLAMBECK
Published: May 9, 2010

At the ripe age of 28, Jon Zimmer is sort of an old fogey. That is, he is obsessive about the sound quality of his music.

A onetime audio engineer who now works as a consultant for Stereo Exchange, an upscale audio store in Manhattan, Mr. Zimmer lights up when talking about high fidelity, bit rates and $10,000 loudspeakers.

But iPods and compressed computer files — the most popular vehicles for audio today — are “sucking the life out of music,” he says.

The last decade has brought an explosion in dazzling technological advances — including enhancements in surround sound, high definition television and 3-D — that have transformed the fan’s experience. There are improvements in the quality of media everywhere — except in music.

In many ways, the quality of what people hear — how well the playback reflects the original sound— has taken a step back. To many expert ears, compressed music files produce a crackly, tinnier and thinner sound than music on CDs and certainly on vinyl. And to compete with other songs, tracks are engineered to be much louder as well.

In one way, the music business has been the victim of its own technological success: the ease of loading songs onto a computer or an iPod has meant that a generation of fans has happily traded fidelity for portability and convenience. This is the obstacle the industry faces in any effort to create higher-quality — and more expensive — ways of listening.

“If people are interested in getting a better sound, there are many ways to do it,” Mr. Zimmer said. “But many people don’t even know that they might be interested.”

Take Thomas Pinales, a 22-year-old from Spanish Harlem and a fan of some of today’s most popular artists, including Lady Gaga, Jay-Z and Lil Wayne. Mr. Pinales listens to his music stored on his Apple iPod through a pair of earbuds, and while he wouldn’t mind upgrading, he is not convinced that it would be worth the cost.

“My ears aren’t fine tuned,” he said. “I don’t know if I could really tell the difference.”

The change in sound quality is as much cultural as technological. For decades, starting around the 1950s, high-end stereos were a status symbol. A high-quality system was something to show off, much like a new flat-screen TV today.

But Michael Fremer, a professed audiophile who runs musicangle.com, which reviews albums, said that today, “a stereo has become an object of scorn.”

The marketplace reflects that change. From 2000 to 2009, Americans reduced their overall spending on home stereo components by more than a third, to roughly $960 million, according to the Consumer Electronics Association, a trade group. Spending on portable digital devices during that same period increased more than fiftyfold, to $5.4 billion.

“People used to sit and listen to music,” Mr. Fremer said, but the increased portability has altered the way people experience recorded music. “It was an activity. It is no longer consumed as an event that you pay attention to.”

Instead, music is often carried from place to place, played in the background while the consumer does something else — exercising, commuting or cooking dinner.

The songs themselves are usually saved on the digital devices in a compressed format, often as an AAC or MP3 file. That compression shrinks the size of the file, eliminating some of the sounds and range contained on a CD while allowing more songs to be saved on the device and reducing download times.

Even if music companies and retailers like the iTunes Store, which opened in April 2003, wanted to put an emphasis on sound quality, they faced technical limitations at the start, not to mention economic ones.

“It would have been very difficult for the iTunes Store to launch with high-quality files if it took an hour to download a single song,” said David Dorn, a senior vice president at Rhino Entertainment, a division of Warner Music that specializes in high-quality recordings.

The music industry has not failed to try. About 10 years ago, two new high-quality formats — DVD Audio and SACD, for Super Audio CD — entered the marketplace, promising sound superior even to that of a CD. But neither format gained traction. In 2003, 1.7 million DVD Audio and SACD titles were shipped, according to the Recording Industry Association of America. But by 2009, only 200,000 SACD and DVD Audio titles were shipped.

Last year, the iTunes Store upgraded the standard quality for a song to 256 kilobits per second from 128 kilobits per second, preserving more details and eliminating the worst crackles.

Some online music services are now marketing an even higher-quality sound as a selling point. Mog, a new streaming music service, announced in March an application for smartphones that would allow the service’s subscribers to save songs onto their phone. The music will be available on the phone as long as the subscriber pays the $10 monthly fee. Songs can be downloaded at up to 320 kilobits per second.

Another company, HDtracks.com, started selling downloads last year that contain even more information than CDs at $2.49 a song. Right now, most of the available tracks are of classical or jazz music.

David Chesky, a founder of HDtracks and composer of jazz and classical music, said the site tried to put music on a pedestal.

“Musicians work their whole life trying to capture a tone, and we’re trying to take advantage of it,” Mr. Chesky said. “If you want to listen to a $3 million Stradivarius violin, you need to hear it in a hall that allows the instrument to sound like $3 million.”

Still, these remain niche interests so far, and they are complicated by changes in the recording process. With the rise of digital music, fans listen to fewer albums straight through. Instead, they move from one artist’s song to another’s. Pop artists and their labels, meanwhile, shudder at the prospect of having their song seem quieter than the previous song on a fan’s playlist.

So audio engineers, acting as foot soldiers in a so-called volume war, are often enlisted to increase the overall volume of a recording.

Randy Merrill, an engineer at Masterdisk, a New York City company that creates master recordings, said that to achieve an overall louder sound, engineers raise the softer volumes toward peak levels. On a quality stereo system, Mr. Merrill said, the reduced volume range can leave a track sounding distorted. “Modern recording has gone overboard on the volume,” he said.

In fact, among younger listeners, the lower-quality sound might actually be preferred. Jonathan Berger, a professor of music at Stanford, said he had conducted an informal study among his students and found that, over the roughly seven years of the study, an increasing number of them preferred the sound of files with less data over the high-fidelity recordings.

“I think our human ears are fickle. What’s considered good or bad sound changes over time,” Mr. Berger said. “Abnormality can become a feature.”

This article has been revised to reflect the following correction:

Correction: May 12, 2010

An article on Monday about the sacrifices in sound quality of audio in compressed computer files misstated the common unit of measurement for the transfer rate for digital audio formats. It is kilobits per second, not kilobytes. The article also rendered incorrectly the name of a New York City company that makes master recordings. It is Masterdisk, not MasterDisk.

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58338
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#25 Post autor: Adam » pt cze 04, 2010 12:20 pm

A wszystko bierze się stąd że dziś gówniarstwo zaczyna od obcowania z plikiem.. postęp techniki jest jaki jest i dzieci w przedszkolu mają już komórki i iphony - stąd też wszechobecne mp3. największe tuzy biznesu masowo wydają wersje cyfrowe - chocby ostatnio Pink Floyd czy Genesis swoje dyskografie.. To samo wytwórnie otwierają w necie swoje katalogi wydawnicze w formie cyfrowej (oddział jednej z nich w naszym kraju planuje zrobić to na jesieni/zimie br.) .. na tym jest wiekszy biznes niż na płytach i adresuje się to wszystko do młodych..

Najciekawsze jest to, że w niedawnym rankingu (pół roku temu?) organizacji antypirackich, Polska jest jednym z 10 krajów na świecie (!) gdzie płyt audio sprzedaje się najwięcej! Co więcej - porównując proporcjami powierzchnię naszego kraju i liczbę mieszkanców wyszło że sprzedaje się u nas więcej płyt niż w USA.. Dlaczego? Ano dlatego że tam iphony i itunesa ma już niemowlak na porodówce.. U nas tego jeszcze nie ma, ale za 5 lat tak gdzieś już będzie.. Płyta cd nieuchronnie idzie w odstawkę i trzeba się z tym pogodzić i oswajać.. Teraz jeszcze dają nam wybór - mp3 lub droższe cd tej samej płyty często.. za chwilę jednak tego wyboru nie będzie..
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Althazan
+ Georges Delerue +
Posty: 3636
Rejestracja: wt lut 24, 2009 14:28 pm

#26 Post autor: Althazan » pt cze 04, 2010 12:44 pm

Adam Krysiński pisze:Płyta cd nieuchronnie idzie w odstawkę i trzeba się z tym pogodzić i oswajać...
Myślę, że to "uwstecznienie" kiedyś ludziom przejdzie. Wtedy, gdy będą chcieli usiąść sobie spokojnie w fotelu i traktować MUZYKĘ jako relax i odpoczynek, a nie jako coś co im towarzyszy przy innych czynnościach - tak naprawdę wtedy to nie muzyka, tylko szum... Usiądą, włączą swoje mp3 na swoich popierdówkach z subwooferem o mocy 50W i zauważą, że czegoś im tu brakuje... Pójdą do sklepu, umieszczonego w piwnicy jakiegoś starego budynku (bo gdzie indziej czynsz za wysoki), posłuchają MUZYKI z prawdziwej płyty na prawdziwym sprzęcie i usłyszą (o ile już nie będzie za późno i ewolucja nie ograniczy słyszalnego przez nas pasma np. do 10-12kHz) to, czego do tej pory nie mogli usłyszeć: AURĘ, "usłyszą" drgające powietrze między instrumentami, masę dźwięków, których do tej pory nie zauważali (bo np. algorytm kompresji mp3 je wyciął, decydując za nas, że tego i tak nikt nie usłyszy), co razem daje magię MUZYKI, bo przecież właśnie MUZYKA jest najważniejsza...

Awatar użytkownika
Łukasz Wudarski
+ Sergiusz Prokofiew +
Posty: 1326
Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

#27 Post autor: Łukasz Wudarski » ndz cze 06, 2010 18:59 pm

A ja niestety nie sądzę aby przeszło. Zbyt dużo ma plusów w stosunku do minusów. Pamiętajmy że aby zauważyć różnicę trzeba mieć na prawdę dobry słuch (oczywiście nie mówię o jakościach 128kb, ale już jakość 192 to co innego). Jak podepniesz to pod dobry amplituner, dasz odpowiednią korekcję puścisz na dobrych głośnikach, odpowiednio rozstawionych w pokoju to różnicy nie będzie aż takiej dużej. A jaka wygoda. Nie musisz sprowadzać, ściągnięcie trwa przy dobrym łączu 20 minut, nie martwisz się że ci poczta gdzieś płytkę zagubi, otworzy, ukradnie etc.

To jest trochę tak jak z książkami. Piszę to jako bibliotekarz. Owszem to magia obcowania z książką. Ale E-booki to przyszłość (oczywiście mówimy o urządzeniach specjalnych z zimnym światłem, nie męczącym wzroku etc). Tak jest też z płytami. Postępu nie da się zatrzymać. Pamiętacie co ludzie mówili jak wchodziły komórki? Że po co to nam, że mamy przecież stacjonarne telefony. No i że po wejściu komórek zaniknie magia rozmowy. Bo będziemy tylko gadać wirtualnie, a nikt nie będzie umiał prowadzić normalnego dialogu face to face.

Zatem raz jeszcze Postępu nie da się zatrzymać. :)
Why So Serious !?

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58338
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#28 Post autor: Adam » ndz cze 06, 2010 19:02 pm

Łukasz Wudarski pisze:Pamiętajmy że aby zauważyć różnicę trzeba mieć na prawdę dobry słuch (oczywiście nie mówię o jakościach 128kb, ale już jakość 192 to co innego). Jak podepniesz to pod dobry amplituner, dasz odpowiednią korekcję puścisz na dobrych głośnikach, odpowiednio rozstawionych w pokoju to różnicy nie będzie aż takiej dużej.
z tym kompletnie się nie zgodę.. czy miałeś kiedyś do czynienia z odsłuchem japońskiego wydania dowolnego scoru na jakimś średnim,
- jeszcze takim "dla ludu" (> 5 tys. zł) audiofilskim sprzęcie? jak nie, to nie wiesz o czym piszesz..
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Łukasz Wudarski
+ Sergiusz Prokofiew +
Posty: 1326
Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

#29 Post autor: Łukasz Wudarski » pn cze 07, 2010 10:45 am

Powiem tak, filmowej nigdy nie słuchałem na audiofilskim sprzęcie, bowiem sam posiadam raczej zestaw budżetowy (Pionieer z amplitunerem Yamaha i głośnikami Rubicona w zestawie 5.0 - brakuje subowoofera, bo basy mogłyby być lepsze).

Natomiast gdyż szukałem sobie sprzętu do domu byłem w pokoju odsłuchowym gdzie słuchałem zremasterowanego The Wall Floydów na w sumie High-endowym zestawie stereo Cambridge Audio Azur 740A z kolumnami kef-a. No była to czysta poezja i jakość której nigdy wcześniej nie słyszałem. Dla testu puściłem oczywiście nagraną z mp3 płytkę w wersji nie remasterowanej (z 320 kb). Oczywiście że było słychać różnicę. Ale czy taką drastyczną? Na pewno większa niż dałbym radę usłyszeć na moim domowym sprzęcie.

Mnie chodzi o jedną rzecz. Pokażcie mi ile osób ma takie high-endowe sprzęty. Jak prześledzisz fanów muzyki filmowej to nagle okaże się że całe rzesze ludzi słuchają muzyki albo przez komputer z dołączonymi całkiem niezłymi nawet głośniczkami), albo przez mp 3 playery z dokanałowymi słuchawkami, albo przez domowe minizestawy stereo.

Prawdziwym miłośników z pokojami odsłuchowymi i zestawami jest niewielu. A wierz mi że na sprzęcie za 2000 nie będziesz słyszał drastycznej różnicy pomiędzy mp3 a cd - robiliśmy ślepe testy więc coś na ten temat wiem.

Oczywiście to jest trochę tak jak z winami. można pić budżetowe wino za 30 zł, ale miłośnicy powiedzą, że to kupa i swych warg takimi sikaczami kalać nie będą, zatem kupują winka za 200-300 zł. Tylko że w większości nikt tej różnicy nie dostrzeże. I oto mi tylko chodzi.
Why So Serious !?

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58338
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#30 Post autor: Adam » pn cze 07, 2010 11:23 am

dlatego też za niedługo płyta cd będzie tylko dla tych koneserów których stać na drogi sprzęt i tyle.. a nam miłosnikom filmówki zostaną ostatnie deski ratunku w postaci limitów z lali, intry czy fsm itp.
#FUCKVINYL

ODPOWIEDZ