Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
hp_gof

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#151 Post autor: hp_gof » pt kwie 13, 2018 10:38 am

No przecież wieczorem są pokazy :P

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 33787
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#152 Post autor: Wawrzyniec » pt kwie 13, 2018 21:59 pm

hp_gof pisze:
pt kwie 13, 2018 10:37 am
PS. Ktoś był w zeszłym tygodniu albo wybiera się na jakiś pokaz przedpremierowy w ten weekend? :)
Ja byłem, dwa miesiące temu. 8)
#WinaHansa #IStandByDaenerys

hp_gof

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#153 Post autor: hp_gof » sob kwie 14, 2018 23:19 pm

OMG :shock: Jeden z najbardziej wesandersonowatych filmów Wesa Andersona! Tu jest tyle Wesa Andersona, że już więcej się chyba nie zmieści. Film jest... dziwny :mrgreen: To nie jest film "na raz", trzeba do niego wracać, żeby wszystkie smaczki odkryć. Naprawdę, można się w tym wszystkich szczegółach pogubić (choć fabuła sama w sobie jest banalnie prosta, ale przedstawiona w dość skomplikowany sposób i momentami "przegadana"). Na pewno film jest przepiękny wizualnie, te wszystkie japońskie detale - miodzio! Muzyka jest pięknie i głośno podłożona (a to najważniejsze)! Nie ma highlightów muzycznych, cały film jest równomiernie podporządkowany rytmowi taiko. Niektóre kawałki lecą więcej niż raz (np. piosenka jest bodajże w trzech scenach, bębnienie Watanabe też się pojawia kilka razy itd.). Trzynutowy motyw gwizdany jest elementem fabuły i ma też odzwierciedlenie w samym scorze, tak jak się spodziewałem ;) Gwizdał tym razem nie Olek, tylko jakiś inny gościu. O dziwo, w napisach końcowych nie znalazłem nazwiska Desplata, bo... są one dziwnie zrobione ("nakićkane"), zresztą sami zobaczycie :D Muzyka źródłowa nie odgrywa wielkiej roli, jest głównie w tle. No może Prokofiew w jednej scenie wychodzi na pierwszy plan. To tyle jeśli chodzi o pierwsze wrażenia :mrgreen:
PS. W napisach końcowych pojawia się nazwa pewnego wspaniałego miasta, z którego pochodzą modele piesków <3

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 33787
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#154 Post autor: Wawrzyniec » ndz kwie 15, 2018 16:16 pm

hp_gof pisze:
sob kwie 14, 2018 23:19 pm
OMG :shock: Jeden z najbardziej wesandersonowatych filmów Wesa Andersona! Tu jest tyle Wesa Andersona, że już więcej się chyba nie zmieści. Film jest... dziwny :mrgreen: To nie jest film "na raz", trzeba do niego wracać, żeby wszystkie smaczki odkryć.
A ja właśnie nazwałbym go jak najbardziej filmem na raz. Zresztą jak większość filmów Wesa Andersona, gdzie przy kolejnych szansach, często wychodzi przerost formy nad treścią. Jak chociażby w The Grand Budapest Hotel, gdzie mamy w sumie z dość prostą historią do czynienia.

P.S. Wylapanie Łodzi w napisach końcowych nie jest normalne...
#WinaHansa #IStandByDaenerys

hp_gof

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#155 Post autor: hp_gof » ndz kwie 15, 2018 16:37 pm

Wawrzyniec pisze:Jak chociażby w The Grand Budapest Hotel, gdzie mamy w sumie z dość prostą historią do czynienia.
Bullshit! (a w zasadzie dogshit!) ;) GBH to geniusz!
Wawrzyniec pisze:P.S. Wylapanie Łodzi w napisach końcowych nie jest normalne...
Bullshit! Zawsze zostaję na napisach końcowych jak jest dobra muzyka i czytam napisy końcowe. Np. widziałem nazwisko Pope'a, że dyrygował, widziałem nazwisko gościa, który gwizdał, a także szukałem Polaków, którzy robili te figurki psów w Łodzi i tak się złożyło, że nazwa miasta padła i to z polskimi znakami (Łódź, Poland) :) Ale niestety jednemu gościowi zrobili brzydką literówkę w nazwisku :(

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#156 Post autor: Marek Łach » ndz kwie 15, 2018 23:11 pm

Ekstra film, Anderson trzyma formę. :) Uroczy, słodko-gorzki, wielowątkowy obraz. Jak to u Andersona: z jednej strony wzruszająca opowieść o radzeniu sobie ze stratą (bliskich, ukochanego zwierzęcia, swojego miejsca w świecie), wpisana zarazem w szerszy, krytyczny dyskurs o bezlitosnych mechanizmach władzy, których tryby z łatwością mogą miażdżyć jednostkę, oraz o społecznych fobiach, które znajdują ujście w przypięciu nienawistnej łatki innej społeczności/grupie/wyznaniu/rasie. Mądre, przenikliwe i aktualne kino, podane w pozornie lekkim, ale metaforycznym sosie. Muzyka ascetyczna, ociosana do minimum środków wyrazu, ale jak na współczesne kino mainstreamowe - bardzo unikalna.

hp_gof

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#157 Post autor: hp_gof » pt kwie 20, 2018 17:08 pm

Kaonashi, czekamy 8)

Awatar użytkownika
Kaonashi
Joe Hisaishi
Posty: 13561
Rejestracja: pt sie 19, 2011 17:36 pm
Lokalizacja: Kraina Bogów

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#158 Post autor: Kaonashi » pt kwie 20, 2018 17:36 pm

Dzisiaj niby premiera, a jakoś kina u mnie nie kwapią się, żeby to grac.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 33787
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#159 Post autor: Wawrzyniec » pt kwie 20, 2018 17:51 pm

Spoko, poczekajmy najpierw na recke Phantom Thread. :wink:
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
swordfish
Zdobywca Oscara
Posty: 2837
Rejestracja: śr gru 01, 2010 11:44 am
Lokalizacja: Polska

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#160 Post autor: swordfish » ndz kwie 22, 2018 18:01 pm

Można się w tym pogubić. Gadają po japońsku (brak tłumaczenia), psy po angielsku już tłumaczą. Rozpędzona zabawa formą, mnie osobiście zmęczyła, nie mogłem się skupić. Ekran jeszcze zwężyli, polskie napisy dali pod obrazem, aby nie zasłaniać napisów oryginalnych japońsko-angielskich (chyba, że to przypadłość mojego seansu).
Muzycznie walenie w kotły i w gary. Brakowało mi liryzmu Desplata. Przez chwilę dudnić w napięciu nawet fajnie, ale to rozciągło się na cały film. Przy "Fantastycznym Lisie" miałem większą frajdę.
Filmu nie chcę jednak całkiem krytykować, bo Anderson dalej trzyma poziom swojego autorskiego absurdalnego kina. Dla koneserów.

hp_gof

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#161 Post autor: hp_gof » pn kwie 23, 2018 19:28 pm

Fajna audycja o Wesie :) Olek Dębicz mówi o Olku Desplacie, jest rozmowa też z twórczyniami łódzkich lalek "aboriginal dogs", jest też ogólnie o stylu Wesa :)
https://www.polskieradio.pl/9/3851/Arty ... zasadnione

Mefisto

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#162 Post autor: Mefisto » śr kwie 25, 2018 20:40 pm

hp_gof pisze:
sob kwie 14, 2018 23:19 pm
O dziwo, w napisach końcowych nie znalazłem nazwiska Desplata, bo... są one dziwnie zrobione
Był po lewej. Zresztą ta ciągła zabawa napisami przepyszna. A film - cudowny! Muzyka w nim też. <3

hp_gof

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#163 Post autor: hp_gof » śr kwie 25, 2018 20:55 pm

Za drugim razem już jego nazwisko dojrzałem bez problemu ;)

Awatar użytkownika
Radek
Spec od additional music
Posty: 670
Rejestracja: pt cze 23, 2017 18:34 pm
Lokalizacja: Otwocki Rów

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#164 Post autor: Radek » czw kwie 26, 2018 14:08 pm

BUM BUM BUM
Trochę to smutne, nie dość, że film w kinie w którym byłem grany był chyba w najmniejszej możliwej sali. To na dodatek były w niej tylko trzy osoby :( . Ale do rzeczy. Zawsze wyczekuję na współpracę obu panów, gdyż ona owocuje czymś unikatowym i tak jest w tym przypadku. Szalona wyobraźnia oraz pedantyzm reżysera nie zna granic. Wszystko zrobione jest od linijki. Przyjęta przez Andersona konwencja nie wiem czy ewoluuje, ale na pewno z każdym filmem jest bardziej dopieszczana. Aż chciało by się godzinami podziwiać te niezwykłe tła dopracowane w każdym detalu, pełne koloru i pasji. Elementy scenografi pokazują jak znakomicie odwzorowana została japońska architektura. Te wszystkie futurystyczne laboratoria, budynki, pagody, roślinność, bardzo charakterystyczne dla kultury japońskiej - Torii oraz drzeworyty szczególnie na początku podczas przedstawiania historii rodu Kobayashi(wydawało mi się, że widziałem Wielką falę w Kanagawie na której były psy/koty :D) . Efekt jest zniewalający. A najbardziej podobały mi się sceny walk i wybuchów gdzie dym/kurz zastąpiona czymś w rodzaju waty. Połowę z tych kadrów jakie widzimy w filmie ustawiłbym sobie jako tapetę w komputerze a drugą połowę włożył bym w ramkę i powiesił na ścianie. Podziwiam ludzi którzy nad tym pracowali. Naprawdę czapki z głów. Tu kryje się prawdziwy artyzm.

Co do muzyki to na początku byłem bardzo sceptycznie nastawiony. Początkowo obcowanie w płytą niestety było dla mnie dosyć męczące. Jednak po kilkunastu odsłuchach zacząłem ją coraz bardziej doceniać. Zacząłem bardziej wgłębiać się w zamysł jaki tu zastosował kompozytor. I doszedłem do wniosku, że dawno nie słyszałem ścieżki, w której kompozytor potrafi w niezwykły sposób wykrzesać z tak ograniczonego instrumantarium tyle wymowności. Jeżeli chodzi o działanie w filmie to jest jeszcze lepiej. To właśnie muzyka napędza ten film. Nadaję mu rytmu. Jest jego integralną częścią. Dopasowane idealnie do każdej sceny bębnienie(i nie tylko) Desplata, jest związana z obrazem jak nigdy dotąd. Nie jestem pewien, ale wydawało mi się, że zmiany scen czy kadrów są właśnie jej podporządkowane. Desplat dopasował się fenomenalnie do klimatu jaki panuje w filmie czyli utopionym w srogim obrazie japońskiej metropolii. Bardzo symbolicznie jest też wplecenie w ścieżkę znaku rozpoznawczego głównego bohatera i jego pupila w tym przypadku gwizdania(o którym pisał hp_gof). Tyle, że w filmie ten motyw jest bardziej rozwinięty. Złapałem się nawet po obejrzeniu filmu na pogwizdywaniu owego motywu. Piosenki oraz kompozycje Watanabe są udanym dopełnieniem zamysłu reżysera. Moim ulubieńcem jest Tokyo Shoe Shine Boy bardzo szybko wpada w ucho :D .

Bardzo podobał mi się też klimat filmu. Cała ta polityczna otoczka skąpana w obrazie bezwzględnego reżimu. Uprzedzenia budowane przez działającą władzę, walka szkolnego the Resistance, propaganda itd. Oczywiście łatwo zauważamy w tym wszystkim odzwierciedlenie w dzisiejszych czasach. Oprócz tego bardzo emocjonalna podróż chłopca by odnaleźć swojego przyjaciela. Nie ukrywam, że trochę mnie to dotknęło(szczególnie wątek Chiefa), gdyż sam jestem posiadaczem psa. Oczywiście do kotów nic nie mam, bo tak się zdarzyło, że nigdy nie miałem kota :P . Więc nie oceniam.

Właśnie takie filmowo-muzyczne eksperymenty trzeba podziwiać i doceniać, bo są rzadkością w dzisiejszych czasach gdzie przemysł filmowy zdominowany jest przez niewiele warte kino rozrywkowe. Po raz kolejny uważam że ta współpraca na linii reżyser-kompozytor jawi się jako jedna z najciekawszych jakie możemy spotkać teraz w świecie kina. Jestem ciekaw w jakie magiczne miejsce reżyser zabierze nas następnym razem. I czy muzyka Desplata będzie równie zaskakująca.
BUM BUM BUM

Desplat w napisach był po lewej stronie? Kurde nie zauważyłem. Za dużo nazwisk na ekranie :mrgreen:

hp_gof

Re: Isle of Dogs - Alexandre Desplat (2018)

#165 Post autor: hp_gof » czw kwie 26, 2018 22:07 pm

Kaonashi, czekamy (zanim przestaną grać to w kinach) 8)

ODPOWIEDZ